poniedziałek, 1 września 2014

Od Rey'a

Trudy, opiekunka z Centrum Porzuconych Dzieci i Dzieci Uchodźców zajechała na podjazd klubu jeździeckiego, w którym pragnąłem rozwijać swą końską pasję. CPDiDU miało mnie dość i postanowiło zagwarantować mi tutaj dom, bym nigdy więcej nie zwalał im się na głowę. Trudy zachamowała ostro, ciągnąc hamulec ręczny.
- Idź. Po konia. - wycharczała.
Wysiadłem z jej Toyoty SUV-a i popędziłem do przyczepy. Odchyliłem rampę i usłyszałem powitalne rżenie Cynthii, mojej klaczy. Wyprowadziłem ją z przyczepy, zamknąłem pojazd na kłódkę. Czekała na mnie Trudy. Trzymała w ręce moją torbę. Kiwnąłem w podziękowaniu głową i wziałem torbę. Opiekunka wsiadła pośpiesznie do SUV-a, zapaliła silnik i czym prędzej odjechała, zostawiając mnie na podjeździe. Do stajni w sumie nie było daleko, kilka kroków. Zacmokałem do Cynthii, by ruszyła. Przeszliśmy kawałek, aż zobaczyłem jakąś dziewczynę wychodzącą ze stodoły, w której przechowywane jest siano. Uśmiechnąłem się. Dziewczyna wyglądała bardzo ładnie i była mniej więcej w moim wieku. Zauważyła mnie i podeszła do mnie.
- Witaj w Tryumfie! Jestem Alex. To ty jesteś tym nowym... - próbowała przypomnieć sobie imię.
- Ray - pomogłem jej. - Ray Grace.
- Racja! A twój koń to?
- Cynthia.
Kiwnęła głową z uśmiechem.
- Rozumiem. Niestety wszyscy instrukktorzy są zajęci, więc chyba mi przypada danie ci numerku. Dostaniesz numer czernaście. Czyli twój pokój ma numer czternaście i boks dla klaczy również. Zaprowadzisz ją do boksu? To w tamtej stajni. Potem, jeśli chcesz oczywiście, oprowadzę cię.
- Super - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Ruszyłem z Cynthią do stajni. Po chwilo znalazłem boks nr 14 i wprowadziłem do niego klacz. Zdjąłem kantar z jej łba i pocałowałem czule w chrapy.
- Przyzwyczaj się, kochana.
Wyszedłem z boksu, zamknąłem szczelnie drzwi i ruszyłem na spotkanie z Alex.

Alex? Dokończysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz