piątek, 12 września 2014
Od Tiffany
Wstałam rano i wbiegłam do stajni. Tym razem oba moje konie stały w boksach. Zapowiadał się ciepły dzień i postanowiłam, że po porannym treningu pojeżdżę na oklep na Nukke, albo pojadę na niej w krótki teren (też na oklep). Lubię jeździć na oklep! Właśnie miałam zabrać się za czyszczenie koni kiedy do stajni wpadły ze śmiechem Kayla, Alex i Linda. Często widziałam je razem bo (jak podejrzewałam) były trójką przyjaciółek i ja też powoli się z nimi zaprzyjaźniałam i miałam nadzieję, że zostanę ich przyjaciółką. Więc kiedy je zobaczyłam uśmiechnęłam się wystając z boksu.
- Co robicie? - spytałam.
- Mamy fajny plan na dzisiejsze przedpołudnie - odezwała się Alex.
- Chcemy jechać do sklepu jeździeckiego - powiedziała Kayla.
- Ale przecież dzisiaj rano jest trening skokowy z Johanną - powiedziałam zdziwiona.
- Pojedziemy po treningu - wytłumaczyła mi Linda.
- Fajnie! - wykrzyknęłam zupełnie zapominając o moich planach. W końcu mogę sobie pojeździć na Nukke po południu. - Mogę jechać z wami?
- Właśnie przyszłyśmy cię zapytać - zaśmiała się Alex.
Trening minął mi przyjemnie. Trenowali wszyscy startujący więc było troszkę ciasno ale jakoś przeżyłam. W dodatku Nukke bardzo dobrze szło skakanie, dla tego kiedy już skończył się trening, poklepałam ją i dałam jej jabłko. Nukke parsknęła i obwąchała moją bluzę w poszukiwaniu więcej smakołyków, ale ja już nic nie miałam. Zaprowadziłam Nukke do stajni, a po drodze zatrzymałam się jeszcze przy boksie Kimbry by ją pogłaskać. Potem kiedy już rozsiodłałam Nukke wyszłam przed stajnię i zobaczyłam Alex, Lindę i Kaylę, które już rozsiodłały swoje konie i teraz wsiadały na rowery.
- Hej! Gdzie jedzicie? - spytałam.
- No do sklepu - odpowiedziała Linda. - Jak chcesz z nami jechać to się zbieraj.
- Ah no tak, ale ja nie mam roweru.
- Eeee... - zastanowiła się Kayla. - To weź rower Angeliki.
- Dobra - uśmiechnęłam się. - Ale ja nie umiem jeździć na rowerze.
- Oooh - jęknęła Kayla.
- Ale to nic. Spróbuję - przerwałam jej z uśmiechem zupełnie zapominając, że moje poprzednie próby jazdy na rowerze nie powiodły się.
Kayla dała mi rower Angeliki zapewniając, że jej przybrana matka nie będzie się złościć i ruszyłyśmy wszystkie cztery. Znaczy, kto ruszył to ruszył, ale ja tuż po przejechaniu jednego metru przewróciłam się. Dzieczyny stanęły patrząc na mnie.
- Nic mi nie jest! - zapewniłam je i z powrotem wsiadłam na rower. Ruszyłam ostrożnie, a kierownica wręcz latała na boki w moich rękach. Jechałam tak chwiejnie do końca podjazdu stadniny, a potem gwałtownie skręciłam (oczywiście przez przypadek) i runęłam w trawę płosząc jakiegoś konia na pastwisku. Znowu podniosłam się i uparcie próbowałam jechać mimo, że bolało mnie kolano. Tak jechałyśmy połowę drogi zatrzymując się co chwilę ponieważ cały czas się przewracałam. Potem jechałyśmy z górki. Dziewczyny zjeżdżali szybko ale ostrożnie, a ja najpierw przesadnie powoli, a kiedy zobaczyłam, że to nie straszne puściłam się w dół wyprzedzając gwałtownie zdziwione Kaylę, Lindę i Alex. Pędziłam z górki z przerażoną miną i nie mogąc się zatrzymać. Na samym dole wychamowałam jedynie w ten sposób, że podjechałam do połowy następnego pagórka. Potem zsiadłam z roweru i wepchałam go na górę. W ten sposób pokonałam jeszcze trzy pagórki i wreszcie zobaczyłyśmy jakieś miasteczko i sklep jeździecki, pod którego progiem znowu się przewróciłam zdzierając sobie trochę kolano. Kayla przypięłam mój rower razem ze swoim, a dziewczyny zrobiły to samo i weszłyśmy do sklepu. Było tam dosłownie wszystko co potrzebne jest jeźdźcowi. Siodła, derki, ochraniacze, czapraki, toczki, szczotki dla koni i cały sprzęt dla jeźdźców i koni. Oglądałyśmy wszystko z zapałem, a potem postanowiłam dokupić Nukke zielony uwiąz, a Kimbrze ładny czerwony kantar i pomarańczowy uwiąz. Alex kupiła zapas przysmaków dla Freski, Linda rękawiczki jeździeckie dla siebie i ochraniacze dla Jaspisa. Kayla za to kupiła popręg i tak jak Alex przysmaki dla Geronimo.
Zapakowałyśmy zakupy do rowerowych koszyków i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Niestety za każdym razem kiedy aię przewracałam moje zakupy wypadały mi. W końcu wypadły mi po raz czwarty.
- Moża ja wezmę te twoje uwiązy co? - spytała ze śmiechem Alex kiedy się podnosiłem z ziemi.
- Nie musisz - powiedziałam.
- Mam tylko przysmaki, twoje rzeczy się zmieszczą.
- No dobra - włożyłem jej moje zakupy do koszyka i pojechałyśmy dalej. Oczywiście gdy dojechałyśmy do stadniny miałam dziurę w dżinsach i zdarte kolano, oraz zadrapany łokieć, oba nadgarstki i policzek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz