Na początku ucieszyłam się z propozycji chłopaka, ale gdy zauważyłam lekko przygnębioną minę chłopaka uznałam, że byłabym wredna, gdybym od tak odeszła.
- To… Ja już pójdę. – uśmiechnął się smętnie
Nie wiedziałam co zrobić. Gryzłam się z myślami, stojąc jak słup. W końcu wyrzuty sumienia wygrały i pobiegłam za chłopakiem, chwytając go za rękę.
- No już, nie bądź taki. Jedziemy razem, dobra? Przecież niedługo zawody, trzeba trenować!
Uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak odwzajemnił gest.
- To co? Nie daj się prosić!
- Pewnie, że idę!
Westchnęłam cicho, zawiedziona. Chłopak wydawał się miły, ale jednak wolę trenować sama. Freska może być niespokojna w towarzystwie innych osób, a wtedy, gdy będę co chwilę musiała ją uspokajać, trudno będzie się skupić na treningu. Mimo to szłam do stajni, a za mną ożywionym krokiem szedł Rey. Weszłam do stajni i podeszłam do boksy mojej klaczy. Ta zarżała na powitanie i musnęła mój policzek chrapami, gdy ja zamykałam za sobą drzwi boksu. Uśmiechnęłam się na jej widok i dałam jej kawałek marchewki. Freska schrupała go łakomie i nastawiła uszy, gdy usłyszała rżenie klaczy chłopaka. Pogładziłam jej szyję i wyszłam z boksu. Z siodlarni wzięłam mój stary sprzęt, który całkiem nieźle się prezentował po ostatnim polerowaniu. Wślizgnęłam się do boksu klaczy i ją osiodłałam. Wyprowadziłam ją na zewnątrz i spojrzałam w stronę chłopaka, który podawał smakołyki swojej klaczy. Freska niespokojnie dreptała, więc uspokoiłam ją nieco i dałam jej kolejny kawałek marchewki.
- Gotowy? – zapytałam
Rey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz