środa, 10 września 2014

Od Kayli Cd Jessa

Wzięłam głęboki wdech i poczułam jak mrożący paraliż powoli opuszcza moje ciało. Zaczęło docierać do mnie ciepło ciała chłopaka, który stał tuż przede mną obejmując mnie mocno. Nie myśląc o tym co robię położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam płakać. Tak bardzo się bałam, że zginę, a razem ze mną mój koń. Ale Jess uratował mi życie! Gdyby nie on i ja i Grass leżelibyśmy teraz martwi na środku jezdni.
- Dziękuję - szepnęłam przez łzy po czym odsunęłam się gdyż dostrzegłam rozmazany obraz podchodzącego do nas mężczyzny.
- Co ci strzeliło do głowy głupia dziewczyno! - wrzasnął do mnie kierowca tira - Chciałaś popełnić samobójstwo?! Zabiłabyś przy okazji konia!
- Ja... - wyjąkałam.
- No słucham! - warknął - Jakie masz wytłumaczenie na wbieganie cwałem pomiędzy pędzące samochody!!! Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało! Ci wszyscy ludzie mogli przez ciebie zginąć!
Dopiero teraz zauważyłam, że dookoła nas tłoczą się ludzie, którzy musieli gwałtownie zahamować.
- To nie jej wina - odezwał się Jess chłodnym tonem - Koń ją poniósł, a ona nie mogła nic zrobić.
Zadziwiła mnie odwaga chłopaka i to, że tak szybko się pozbierał. Ja nie mogłam wykrztusić z siebie nic sensownego.
- Jess, Kayla!!! - z tłumu wybiegł Criss, który najpewniej pojechał przywieźć pasze dla koni i teraz wracał ze sklepu - Co się stało?!
- Dancing się spłoszył - chlipnęłam, a z moich oczu znów polały się łzy.
- Czy pan jest ich opiekunem? - spytał podniesionym głosem kierowca.
- Tak - odparł bez wahania instruktor - Ponoszę za nich odpowiedzialność.
- W takim razie niech pan lepiej pilnuje swoje dzieciaki! - krzyknął mężczyzna i wskoczył do swojego wozu zatrzaskując głośno drzwiczki. Reszta też zaczęła wsiadać do sowich aut i zapalać silniki. Criss złapał Mistralla i Geromino, a my zeszliśmy na pobocze. Wszystkie pojazdy odjechały w swoją stronę i na pustej ulicy zostało tylko auto Crissa i my.
- Następnym razem lepiej go pilnuj - Criss pokręcił głową z dezaprobatą - Nic wam się nie stało?
- Chyba nie - jęknął Jess, ale kiedy spojrzałam na jego twarz stwierdziłam, że ona mówi co innego. Chłopak był blady jak ściana i tak jak ja z trudem pobierał tlen.
- Zadzwonię po Angelice żeby zabrała wasze konie - powiedział brunet wyjmując komórkę. Jess i ja natomiast wsiedliśmy do samochodu.
- Naprawdę dziękuję - powiedziałam jeszcze raz patrząc chłopakowi głęboko w oczy i przypominając sobie jak bezpiecznie czułam się w jego ramionach - Uratowałeś mi życie.
- Czego się nie robi dla przyjaciół - Jess zaśmiał się cicho.

Jess???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz