- Angelica... - zaczęłam drżącym głosem starając się powstrzymać łzy - Ten pies... Ją u-ugryzł...
Nie zdołałam powiedzieć nic więcej. Opadłam na podłogę stajni i ukryłam twarz w dłoniach zanosząc się głośnym szlochem.
- Na pewno nic jej nie będzie - pocieszyła mnie Tiffany siadając obok mnie i kładąc mi rękę na ramieniu.
- Właśnie - poparł ją Jess - Nie jest powiedziane, że wścieklizna musi przejść na jej ciało. Najprawdopodobniej nic jej nie jest.
- A co jeśli jest?! - krzyknęłam z wyrzutem, a konie stojące najbliżej nas prychnęły niezadowolone tym, że ktokolwiek zakłóca ich spokój - Co jeśli umrze? Co wtedy...
- Hej - zaczął łagodnie chłopak klękając naprzeciwko mnie - Przestań się zamartwiać. Możemy zadzwonić do Crissa i spytać co tam u nich.
- Dobra - chlipnęłam podnosząc się i wszyscy w trójkę poszliśmy do jadalni. Kiedy znaleźliśmy się w pomieszczeniu sięgnęłam po telefon i drżącymi palcami wykręciłam numer do instruktora.
- Halo? - usłyszałam podenerwowany głos mężczyzny.
- Cześć tu Kayla. Co z moją mamą? - powiedziałam to tak szybko i impulsywnie, że nawet nie zdałam sobie sprawy, że pierwszy raz w życiu użyłam słowa "mama" w stosunku do Angelici.
- Nic jej nie jest, ale musi zostać na obserwacji przez dwanaście godzin. Zostanę z nią w szpitalu, a potem razem wrócimy do domu - chodź nie mogłam dostrzec jego twarzy mogłabym przysiąc, że się uśmiechnął.
- Ok - zgodziłam się - To będziemy na was czekać.
Usłyszałam głos jakiejś osoby, która najwyraźniej chciała rozmawiać z Crissem więc on nie mówiąc już nic więcej wyłączył komórkę.
- Wszystko z nią dobrze - poinformowałam odkładając telefon na miejsce.
- Myślę, że należy nam się porządne śniadanie - zaśmiała się Tiffany otwierając lodówkę i zaglądając ciekawie do środka.
- Ty też nic nie jadłaś? - zdziwił się Jess po czym podszedł do niej i również zabrał się do przeglądania jedzenia.
- Co powiecie na naleśniki z owocami i bitą śmietaną? - spytała blondynka patrząc wesoło w moją stronę.
- Może być - mruknęłam siadając na blacie i przyglądając się jak moi przyjaciele z zapałem przygotowują składniki. Cieszył mnie ich entuzjazm i radość, który powoli udzielał się też mi.
Tiffany? Jess?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz