poniedziałek, 15 września 2014

Od Jess'a Cd Kayli

O szyby uderzało miliony łez. W środku auta czułem się okropnie. Jakby ktoś zamknął mnie w środku bębna. Na dodatek Criss włączył ogrzewanie, które mnie już dusiło. Chciałem coś powiedzieć, ale żadne słowo nie przechodziło mi przez gardło..
Pick up podskakiwał na kamienistej drodze. Chociaż panowała cisza, nie przeszkadzała mi tak samo jak kiedy indziej. Coś ściskało mnie w brzuchu a w gardle pojawiła się gula. Nogi nadal trzęsły mi się jak z waty. Nie miałam w tej chwili jak zapanować nad własnym ciałem. Dopiero teraz dociera do mnie co działo się pięć minut temu. A może to skutek Mistralla, który pobudzony strachem Geronima rżał przenikliwie i tańczył w przyczepie. Każdy jego głos wywierał na mnie zimne dreszcze. Teraz dobrze wiem, co mogłoby się stać… Naraziłem go na śmierć i gdyby mu się coś stało nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
Konie tupią o podłogę w przyczepie i obijają się o boki, przez co Criss niepenie prowadzi samochód.
Mimo, że oddziela mnie z mistralem kilka ścian czuję jak po jego barkach spływa pot a białka oczne zalewają oko. Zaciskam dłonie a one momentalnie stają się białe jak ściana. Chciałbym uciec… jak najdalej. Zatopić się w świeżym sianie i zatkać uszy by nie słyszeć jego zawodzenia. Ale mimo, że Mistrall przestał już rżeć ja nadal go słyszę. Wszystko kłuje mnie w pierś.
Kiedy auto się zatrzymało, powoli wyszedłem na mokrą trawę. Zimny wiatr i deszcz, zaczął mnie napadać. Lepsze to niż duszne miejsce. Kiedy zrobiłem krok w stronę przyczepy, czułem jak nogi mi się uginają. Serce z każdym krokiem biło szybciej. Wokół mnie wszyscy coś krzyczeli by zagłuszyć niespodziewany wiatr. Ktoś wybiegł ze stajni pod kocem. Ja jednak stoję jak słup. Chociaż teraz powietrze dociera do mnie z większą siłą, to ja coraz bardziej nie daję rady wziąć wdechu. Patrzę jak ciemna szyja konia jest cała w pocie. Rozglądał się niepewnie, kładąc uszy do tyłu. Był zdezorientowany.
Nagle ktoś obok mnie staje. Popatrzyłem się w jego kierunku. To Kayla. Dziękuję jej w myślach, że jest obok.
- Na raz, dwa, trzy! – krzyczy Criss.
Wraz z Johanną zamykają klapę, która straszy konie swym nie naoliwionym jękiem. Przez chwilę widzę jak wałach staje dęba a mężczyzna ledwo przytrzymuje uwiąz. Kiedy jego kopyta znów opadły na ziemię, zwrócił swój wzrok na mnie. Bał się i chciał uciec…tak jak ja.
Na podjazd wjechał jakiś obłocony samochód a niego wyskoczyła Angelica. Złożyła pędem na siebie kaptur i nie wiedząc co się dzieje próbowała im pomóc.
Dopiero teraz czuję, że jestem cały mokry. Włosy pociemniały i zaczęła lać się z nich woda. Bryczesy przylgnęły mi do nóg, wraz z koszulką. Krople deszczu szroniły moją skórę.
Wtedy niczym ze snu obudziło mnie rżenie Mistralla. Otworzyłem szerzej oczy kiedy zauważyłem jego szlachetny łeb tuż przy mojej głowie, tak, że widziałem każdą jego żyłę.
- Potrzymaj go! – krzyknął Criss, próbując uspokoić szamotającego się konia.
Zdezorientowany chwyciłem uwiąz dotykając szyi konia. Wzdrygnął się na mój dotyk.. Cały czas czujny odwracał łeb i przestępował z nogi na nogę gotowy do nagłego galopu.
- Ciii – szepczę mu do ucha a on gwałtownie pokierował uszy w moją stronę.
Cały czas gładzę jego mokrą szyję opuszkami palców wykonując małe kółka. Tata mnie tego nauczył. Mawiał, że to uspokaja konie.
- Jestem tu – mówię cicho ale on pochłania spojrzeniem moje słowa.
Wiatr z deszczem hula w naszą stronę. Mimo, że stało się o wiele zimniej mi jest teraz w środku gorąco.
Jego wielkie chrapy rozszerzały się wypuszczając parę. Cały czas szeptałem do wałacha, nie opuszczając rąk z jego skóry.
Czułem jak się rozluźnia a jego oddech staje się wolniejszy. Nie tylko jego bo i mój. Uspokajamy się nawzajem. Niewidzialna więź opatula nas tak, że zapominam, że pada deszcz.
Nagle poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Powoli odwróciłem głowę. Był to zmoknięty Criss. Włosy przyczepiły mu się do czoła a niebieska kurtka stała się czarna. Mimo to ujrzałem na jego twarzy uśmiech. Dopiero teraz widzę, że Geronimo zniknął już w stajni a my stoimy samotnie na podjeździe. Wałach całkowicie już spokojny prawie stykał się z moim ramieniem. Dwa mokre cienie: człowieka i konia.
- Chodź – mężczyzna wskazał ruchem ręki na stajnie a ja w ciszy poprowadziłem Mistralla.
Teraz kiedy był spokojny u mojego boku i ja czułem się bardziej podbudowany. Tak jakby właśnie wałach mi wybaczył a to sprawiało, że coś ściskało mnie w brzuchu jakby niesamowite podekscytowanie połączone z nerwami.
Kiedy odpiąłem uwiąz od kantara Mistralla a on zaczął skubać siano poczułem się już o wiele pewniej. Przy boksie Geronima stała Kayla, Linda i Tiffany obserwując jego zachowanie. Konie były już coraz bardziej spokojne.
- Już wiem… - zaczął Criss.
Spojrzałem pytająco w jego stronę.
- Wiem jakiego konia ci przydzielę na zawody. Bo ważne jest zaufanie i jedność jakie ze sobą stworzyliście. To pierwszy klucz do sukcesu a kiedy drzwi się otworzą nic was już nie zatrzyma. Chyba już wiesz jakiego mam na myśli konia?
Kasztanek popatrzył na nas ciekawsko przeżuwając siano.
- Pojedziesz na Mistarallu.

Ktoś chce dokończyć???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz