Odprowadziłem Mistralla do stajni jak i Namka, poczym oparłem ramieniem o boks kasztanka. Zmęczony, miał przymknięte oczy a jego uszy rozstawiły się leniwie. Sierść na szyi zdążyła już wyschnąć ale na miejscu siodła nadal panowała ciemna, spocona plama. Chciałbym mu dać teraz coś smacznego w nagrodę ale moje kieszenie są puste aż po dno. Postanowiłem, że jutro pojadę na nim do sklepu, ale tym razem będę się pilnował mojej zasady, że nie chcę męczyć konia. Dzisiaj chcę już dać mu spokój, może tylko wyprawa na pastwisko i lonżowanie. To mu dobrze zrobi, w końcu nadal trwała wczesna godzina. Było gdzieś koło ósmej, co oznaczało porę obiadową ale coś sądzę, że dzisiaj się ona przedłuży. Chcąc poczekać aż cała sprawa z tym psem się wyjaśni zacząłem nabierać na widły świeżą trawę i przerzucać do boksów, z których konie nie zostały wyprowadzone na pastwisko. Momentalnie w stajni zaczęło się nawoływanie rumaków, który zagłuszył stajenne jaskółki.
- Dzień dobry – usłyszałem poważny, męski głos przy drzwiach.
Odwróciłem się, prostując moje plecy i podbierając się na widłach.
Po jego rzeczach mogłem wywnioskować, że jest to weterynarz. W ręce trzymał białą walizeczkę, na której narysowany był zielony koń. Za to w drugiej dłoni miał paczuszkę z prześwitującymi rękawicami, które używa się do dłuższych zabiegów. Ponadto pod oczami miał zmarszczki, tak jak mój tata. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest niesamowitym człowiekiem. Był zmęczony i niewyspany a i tak na twarzy gościł u niego serdeczny uśmiech. Właśnie takich ludzi lubię najbardziej. Cieszy się bo pomaga innym.
- Miło mi Pana poznać, Jesse Farris – rozpromieniłem się i podałem mu rękę.
Weterynarz odwzajemnił uścisk i zmierzył mnie wzrokiem.
- To ty do mnie zadzwoniłeś, prawda? Jest jakiś ranny koń?
- Nie wiem. Pani Angelica i Criss pojechali w stronę pastwisk a ja pilnuję koni. Ale miałem do Pana zadzwonić, na wypadek gdyby jakieś zwierzęta na tym ucierpiały – powiedziałem, gładząc pysk Miatralla.
- Czyli zostało nam tylko czekać… - westchnął mężczyzna i usiadł na beli siana.
Rżenie koni trochę ucichło. A to słychać było donośne przeżuwanie trawy przez każde z osobników w tej stajni. Wszędzie pachnęło domem. Siano, zapach koni i one same. Gdybym miał wybrać co chciałbym zabrać na bezludną wyspę to byłaby stajnia. Oczywiście z wszystkimi końmi. A chociażby z Mistralem, który radośnie konsumował pierwsze śniadanie. Mi samemu burczało w brzuchu, za dużo się działo a ja nadal bez śniadania. Niestety jest jeszcze godzina zanim mój żołądek się zaspokoi. Chociaż konie i ludzie pewnie będą mieli opóźnienia…to jeszcze gorzej.
- Widzę, że podoba ci się ten kasztanek – zaczął weterynarz, wyrywając mnie z rozmyślań – To piękny wałach. Ma końskie zdrowie – zaśmiał się.
Odwróciłem się do mężczyzny uśmiechając się. Lubiłem jak ludzie chwalili Mistalla, wtedy czułem się jeszcze bardziej wyjątkowo, kiedy mogłem być obok niego i go dosiadać.
- Pamiętam go jeszcze z zawodów. Pojechałem kilka miesięcy temu z synem mojego brata by go wspierać podczas jego przejazdu. Nie zapamiętałem do teraz prawie żadnego konia, który tam wystąpił, oprócz właśnie Mistralla. W południowym słońcu wyglądał jakby świecił a jego sierść stała się magicznie czerwona. Pokonał tor bezbłędnie. Pamiętam też, że był dosiadany przez Crissa. Nigdy dotąd nie widziałem go w konkursie skoków, a jednak chyba każdy zwrócił uwagę na czerwonego konia. Widać, że ma to coś w sobie – chrząknął podnosząc się na nogi.
- Też to zauważyłem – powiedziałem uśmiechnięty, wyobrażając sobie tego kasztanka, tak jak powiedział to weterynarz.
- Widzisz…to tak czasami jest, że to konie wybierają sobie jeźdźców. Czekają aż znajdą tego odpowiedniego. Życzę tobie aby wam się udało, bo on cię już polubił – wskazał na Mistralla, który przyjaźnie trąca mnie nosem – Konie to bardzo mądre zwierzęta. Z każdym dniem dowiaduję się o nich czegoś nowego, chociaż mam za sobą konkretny staż. Bo taka jest prawda, nie da się ich całkowicie poznać bo ich magia czai się w małym, krótkim spojrzeniu, pełnym tajemniczości, obcej dla nas – położył mi dłoń na ramieniu.
Ojciec często ze mną rozmawiał o zachowaniach koni i ich naturze. Teraz czułem się jakby to była kolejna lekcja od niego dla mnie. We wczesnej młodości prowadziłem dziennik, w którym zapisywałem wszystkie spostrzeżenia, których mnie pouczał. Tym razem jest tak samo. Chciałbym udokumentować to co mi właśnie powiedział weterynarz ale nie wiem jak to zapisać by zabrzmiało tak samo oryginalnie jak z jego ust.
W tej chwili Mistrall zarżał i postawił uszy w stronę wejścia do stajni. Pojawiła się tam Kayla. Patrzyła się w ziemię, jakby chciała ukryć jakieś emocje. Prowadziła obok siebie Flower więc coś musiało się stać.
- Cóż my tu mamy – zastanowił się weterynarz i podszedł do klaczy.
Dopiero teraz zauważyłem jak z okolic stawu skokowego Fiery wylewa się strużka krwi.
- Nie wygląda to na ugryzienie – zauważyłem.
- Dobre spostrzeżenie Jess – mężczyzna kucnął przy klaczy i poszperał coś w swojej walizce – Żadne inne konie nie zostały poranione?
Wszyscy zwróciliśmy się w stronę dziewczyny. Dopiero teraz mogłem dojrzeć pojedynczą łzę spływającą jej po policzku.
- Nie – odpowiedziała krótko.
Weterynarz przemył ranę zimną wodą i ją zdezynfekował.
- Nie ma takiej potrzeby aby zakładać bandaż, ale trzeba kilka razy dziennie przemywać to miejsce zimną wodą. Jakby coś się działo to po mnie dzwońcie bo na razie nic nie spuchło i sądzę, że klacz może wrócić do boksu. Ale doglądajcie jej – uśmiechnął się do nas.
Usłyszałem szybkie kroki w naszą stronę. Odwróciłem głowę i zauważyłem nieznaną mi dziewczynę.
- Coś się stało? – zapytała nie w temacie.
- Sprawa została wyjaśniona. Jakby co pytaj się swoich przyjaciół o szczegóły bo ja na dziesiątą mam być przy treningu młodych klaczy w pobliskiej stadninie – spojrzał na zegarek – Do zobaczenia dzieciaki – zaśmiał się i ruszył do swojego Pick-up’a.
- A gdzie Angelica i Criss? – zapytałem Kayli.
Jednak nie był to dobry pomysł bo zauważyłem, jak potok łez zaczął spływać jej po twarzy. Czyli coś się musiało stać… niekoniecznie cała ta sprawa się zakończyła.
Teraz pozostało mi tylko jedno okropne uczucie – niepewność
Kayla? Tiffany?.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz