Parkur był już rozstawiony i ćwiczyła na nim Tiffany. Nie byłam już na nią zła i podejrzewałam, że ona raczej już o tym zapomniała, ponieważ podjechała do nas z uśmiechem.
- Cześć! - wykrzyknęła zadowolona.
Kayla miała do nas dołączyć dopiero za pół godziny więc we trójkę skakałyśmy parkur nawzajem się sprawdzając. Ja przeskoczyłam z jednym błędem, tak samo jak Alex ale Tiffany (z uwagi na to, że Nukke jest koniem ujeżdżeniowym) z trzema w czym raz zwaliła całą przeszkodę. To było świetne. Uwielbiałam rywalizować i bardzo mi odpowiadało to, że nie była najgorsza z naszej trójki. Potem skakałyśmy wszystko jedna po drugiej do puki wszystkie nie pokonałyśmy toru bezbłędnie. Kayla przyjechała wtedy kiedy miała przyjechać i trenowałyśmy już we czwórkę. Podnosiłyśmy przeszkody za każdym razem aż doszłyśmy do 110 cm i po raz pierwszy straciłam przeszkodę. Byłam tym rozczarowana, ale nie chciałam skakać już wyżej ponieważ Jaspis był tak samo zmęczony jak Freska, Nukke i Grass. Poszłyśmy więc do stajni rozsiodłać konie.
Gdy tylko Tiffy wzięła swój sprzęt od razu cały jej się rozsypał. Na ziemi leżało siodło, ochraniacze, czaprak i gąbka, a w ręce zostało jej tylko ogłowie. Tym razem wszystkie łącznie z nią roześmiałyśmy się.
Tiffy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz