niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Madeline Cd Kayli

Wkroczyłam do stajni z uniesioną głową. Nie miałam zamiaru jeździć, a zwyczajowo przejrzeć konie bytujące w ośrodku. Jakże mogłam jeździć w sukni? O uszy obiły mi się jakieś słowa nastolatek, aczkolwiek nie przyłożyłam do nich dużej wagi. Przeszłam obok dziewczyn wymieniwszy z nimi jakieś uprzejmościowe słowa. Zatrzymałam się przy boksie karej klaczy fryzyjskiej, która, jak mniemam, należała do właścicieli działalności. Jak wynikało z wcześniej przeprowadzonych rozmów z personelem, to jedyny koń do mojej dyspozycji przygotowany do dresażu. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się klaczy. Nigdy nie miałam okazji jeździć na koniu fryzyjskim; zawsze przede wszystkim dosiadałam koni czystej krwi arabskiej czy angielskiej. Nie zmartwiona jednak tym faktem, opuściłam budynek kierując swe kroki ku pokojom mieszkaniowym. Stając na korytarzu, z kieszonki żakietu wyciągnęłam metalowy kluczyk i przekręciłam nim w zamku. Lekko pchnęłam drzwi, które otworzyły się z głuchym skrzypnięciem. Weszłam do sypialni, po chwili sięgając po już nieco czystszą walizkę opartą o ścianę. Pośpiesznie przyodziałam beżowe bryczesy oraz czarne buty jeździeckie, pozostając w kabaczkowym żakiecie i koronkowych rękawiczkach. Z triumfalnym uśmiechem wyciągnęłam z walizki mahoniowy, bogato zdobiony w rączce palcat.

Podeszłam do boksu konia fryzyjskiego. Stał przy ścianie i ciekawie wyglądał przez okno, przyglądając się pracującym ludziom oraz im wierzchowcom. Spoglądał w tamtą stronę z nieznaną mi tęsknotą. Bez większych emocji, można wręcz rzec, iż z lodowatą obojętnością wyprowadziłam klacz z boksu. Zdecydowanie była pobudzona, choć ufnie zaglądała w moje oczy. Sprawnie założyłam na jej grzbiet czerpak, a następnie siodło. Zakończywszy na ogłowiu, zręcznie wspięłam się na konia. Fryz żwawo ruszył do przodu, zarzucając energicznie łbem. Hamowałam te karygodne wybryki, mocniej ciągnąc za lejce. Wreszcie mogłam swobodniej rozejrzeć się po parkurze. Nie była to czworokątna arena, specjalnie przystosowana do tejże dyscypliny, a również do takich, jak skoki. Wolno prowadziłam konia po ubitym piasku. Postanowiłam zacząć z klaczą od podstaw, by móc faktycznie przekonać się o jej umiejętnościach. Stępem, a następnie przechodząc do kłusa pokonałam na koniu ósemkę oraz dobrze znaną przez większość – woltę. Chód fryzyjskiego był czysty, aczkolwiek nie do końca pasował mi jego styl; być może to kwestia przyzwyczajenia. Hm, nie dało się zaprzeczyć, iż był to koń klasyfikowany pod ujeżdżanie. Fryz zaczął z rozkojarzeniem rozglądać się na boki. Smagnęłam go palcatem, przywołując do porządku. Zatrzymałam klacz na środku wykonując piaff, który należał do figur średniozaawansowanych. Zdecydowanie nie były to moje pełne możliwości, jednakże wolałam najpierw poznać konia, nim przejdę do figur zawodowych. Zmarszczyłam brwi, czując na sobie czyjeś zamaszyste spojrzenie. Oparta o barierkę stała Kayla, z intrygą badając moje ruchy. Bez słowa, konno opuściłam parkur zatrzymując się dopiero przy stajni i zeskakując z wierzchowca. Zabrałam się za zdejmowania z konia uprzęży, gdy nastolatka podbiegła do mnie.
- Już pani kończy?
Zastanowiłam się chwilę, mściwym wzrokiem przyglądając się dziewczynie.
- Hm, wyjechałam z parkuru, rozsiodłałam konia. Na co ci to wygląda? – spytałam ironicznie. Kayla z pewnością zdała sobie sprawę, iż było to pytanie retoryczne, więc nawet nie zadała sobie trudu by na nie odpowiedzieć.
- Ma pani talent do ujeżdżania – oznajmiła uśmiechając się. – Do zobaczenia wieczorem – dodała oddalając się w stronę mieszkań osób tymczasowo zamieszkujących ośrodek, w tym mnie. Przyznam, że jej słowa nieco mnie zamurowały; nie spodziewałam się takiego odbioru, a wydawały się być szczere. ‘No, chyba, że nasza panna jest taką dobrą aktoreczką’ uśmiechnęłam się poczciwie w duchu. Przystanęłam bezruchu wpatrując się jakiś punkt na horyzoncie, klacz potrząsnęła ogłowiem, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.

{Kayla, dokończysz?}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz