sobota, 30 sierpnia 2014

Od Madeline Cd Kayli

Przyjrzałam się jej twarzy, starając się doszukać tam choć krzty żartobliwości czy bezczelnej kpiny. Zmrużyłam oczy, wydymając nieco dolną wargę. Dziewczyna miała iście nonszalancki wyraz twarzy, choć nie zdradzał on skrajnej uciechy.
- Czy ja wyglądam na twoją koleżankę bądź chociażby rówieśniczkę? – Wymownie uniosłam spojrzenie, przyglądając się dziewczynie z wyższością godną starej panny.
- Słucham …? Mmm… Nie rozumiem.
Dziewczyna miała nieco zaskoczony i zawiedzony moją reakcją, wyraz twarzy.
- Czy ja wyglądam na twoją koleżankę bądź rówieśniczkę? – powtórzyłam ze stoickim spokojem, marszcząc brwi. Mój wzrok przewiercał nastolatkę na wskroś, pesząc ją.
- Nie, oczywiście, że nie – odparła spłoszona, cofając się o krok do tyłu. Zamrugałam oczyma i uniosłam głowę, nie patrząc już na nią. Zapatrzyłam się na wyblakłą fotografię wiszącą na ścianie, która przedstawiała stosunkowo młodych ludzi. Jedną rękę położyłam na obojczyku, druga natomiast swobodnie opierała się o bufiasty materiał sukni.
- Swoje lata już przeżyłam, młoda damo. Wiem o życiu więcej niż niejeden bankrut, a o bankructwie, niż każdy milioner. Bez względu na wszystko należy mi się szacunek – mówiłam gardłowym głosem, ważąc słowa. – Za moich czasów młodzież była lepiej wychowana. Gdzież podział się ten dystans do ludzi dorosłych? – wspominałam, a na moje usta na kilka sekund wpełzł paskudny grymas. Zgaszona dziewczyna milczała, wlepiwszy wzrok w drewnianą podłogę.
- Świetnie. Myślę, że się dogadałyśmy – rzekłszy po chwili, z wyniośle podniesioną głową wkroczyłam do swojego pokoju i zręcznym ruchem przymknęłam drzwi, po czym zamykając je na metalowy kluczyk. Wnętrze było bardzo skromne, prosto urządzone, w niczym nie przypominało posiadłości mojej rodziny. Mieszkanie miało dwa pokoje, gdzie dało się wyróżnić sypialnię oraz salon. Wolnym krokiem obeszłam pokoje, rozglądając się w poszukiwaniu garderoby. Jej brak wzbudził we mnie podenerwowanie.
- Tu nawet nie ma minimalnego standardu! – żachnęłam się, z niechęcią i zmęczeniem po całodniowej podróży opadłam na fotel. Jak się tutaj znalazłam? Dotknęłam dłonią pulsujących skroni i odetchnęłam kilka razy. Należy przyznać, że tutejsze powietrze było inne niż w Anglii; rześkie i zimne. ‘To pewnie za sprawą pogody’ pomyślałam z kwaśną miną. Zdecydowanie źle nastawiłam się do wyjazdu, ale cóż począć?
Nagle gwałtownie podniosłam się z siedzenia, oprzytomniając i dostrzegając bolesny brak walizki. Uchyliłam drzwi i wyszłam na korytarz, upewniając się czy przypadkiem nie została tam zostawiona. Z zakłopotaniem, prędko przekroczyłam próg budynku, zmierzając ku głównemu gospodarstwu. Jęknęłam z przerażenia gdy zobaczyłam bordową, ubłoconą walizkę opartą o ogrodzenie, która jeszcze przed niespełna godziną cieszyła się chromowaną powierzchnią. Oblała mnie gorąca purpura. Na skraju wybuchu, ostrożnie podeszłam do własności, a moja twarz co kilka chwil zdradzała inne emocje. Wreszcie obejrzawszy walizkę i odnotowawszy, iż faktycznie należy do mnie, poprawiłam żakiet i za nią chwyciłam. Wtem poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Drgnęłam, odwracając się raptownie.
- Może pani w czymś pomóc?
Poznałam w dziewczynie Kaylę. Skrzywiłam się lekko, choć doceniałam uprzejmość z jej strony.
- Nie trzeba – odparłam krótko, nie zdradzając ani naparstka zadowolenia z przybycia do ośrodka.
- Jakby miała pani jakiś kłopot, chętnie pomogę w miarę możliwości – zaoferowała swą pomoc.
- Dziękuję.
Wymusiłam uśmiech.

{Kayla, dokończysz?}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz