- Daleko jeszcze? - zapytałem któryś raz już z rzędu.
- Nie - westchnęła mama ze stoickim spokojem.
- GPS mówi co innego... - otworzyłem okno, wychyliłem głowę i zacząłem się rozglądać. - Daleko jeszcze?
Włożyłem głowę z powrotem. Poczułem nagle ból na czubku głowy. Jego przyczyną była gazeta Skyler. Jęknąłem, po czym oddałem jej pustą butelką.
- Uspokójcie się. - odezwał się nagle tata, a za kierownicą robi to nieczęsto.
- On zaczął - powiedziała Sky. - Ja tylko chciałam go uspokoić.
- Co?! Czy ty siebie słyszysz?
I się zaczęło... Nie muszę opisywać tych jakże nadzwyczajnych wyzwisk?
- Nareszcie... - mruknęli jednocześnie rodzice.
Samochód się zatrzymał. Niemalże z niego wyskoczyłem. Rozciągnąłem się. Pierwsze co zobaczyłem, to moje ulubione miejsce - parkur. Od razu przyszło mi na myśl, by go wypróbować. Poszedłem jednak po konia. Trzeba dać o sobie znać. Obejrzałem się do tyłu. Rodzice ze Skyler już pojechali. Fajnie... Ładnie to tak?
- To zostaliśmy sami - powiedziałem do Świetlika.
Usłyszałem donośne rżenie i zza małego wzgórza wyłonił się koń z dziewczyną na grzbiecie. Wierzchowiec pokłusował w naszą stronę. Nie długo potem byli na miejscu. Dziewczyna zeskoczyła z konia.
- Jesteś nowy, tak? - zapytała.
Pokiwałem głową.
- Jestem Cole - wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny.
- Kayla. - złapała i potrząsnęła wyciągniętą w jej stronę dłonią.
Kayla?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz