niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Kayli Cd Madeline

Poszłam do mojego pokoju, który wyglądał zupełnie inaczej niż reszta pokoi tutaj, nie licząc pokoi instruktorów. Na ścianach znajdowały się zdjęcia Dancing'a i mnie bądź samego konia oraz plakaty światowej czołówki WKKW. Na półce nad biurkiem znajdowały się rozety i puchary, których jednak nie było zbyt dużo. W końcu jeździłam tylko od czterech lat. Na łóżku rozłożony był koc z końmi, a na szafce stojącej na przeciwko szafy z ubraniami znajdowała się cała masa książek i filmów o koniach. Nie wszystkie z nich przeczytałam do końca lub w całości zważywszy na moją dysleksję oraz masę pracy w ośrodku. Usiadłam na dywanie na którym znajdowały się malutkie czarne koniki przedstawione w różnych chodach. Pogładziłam palcami puszystą powierzchnię zastanawiając się nad tym czemu Madeline skończyła trening tak szybko. Czyżby stresowała ją moja obecność? Usłyszałam kroki na schodach więc szybko podniosłam się z dywanu przypominając sobie, że zostawiłam dziewczyny w stajni. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam Madeline, która najwyraźniej wracała od Kilimandżaro.
- Em... Czy podoba się pani pani koń? - spytałam uprzejmie, ale z ciekawością.
- Powiedzmy, że może być - stwierdziła nie patrząc nawet na mnie - Jest trochę nie w moim stylu i bywa rozkojarzona.
- Mam nadzieję, że się pani z nią dogada - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę stajni myśląc o tym, że o wiele lepiej brzmiało by: "Mam nadzieję, że się dogadacie". To że nie mówię do dorosłego per. "pani" nie musi oznaczać, że nie mam do niego zaufania! To nie sprawiedliwe. No, ale cóż... Za jakiś czas może uda mi się zyskać zaufanie tej kobiety. Mimo, że jest trochę dziwna, sama przed sobą musiałam się przyznać, że ją lubię.

Madeline?

Od Madeline Cd Kayli

Wkroczyłam do stajni z uniesioną głową. Nie miałam zamiaru jeździć, a zwyczajowo przejrzeć konie bytujące w ośrodku. Jakże mogłam jeździć w sukni? O uszy obiły mi się jakieś słowa nastolatek, aczkolwiek nie przyłożyłam do nich dużej wagi. Przeszłam obok dziewczyn wymieniwszy z nimi jakieś uprzejmościowe słowa. Zatrzymałam się przy boksie karej klaczy fryzyjskiej, która, jak mniemam, należała do właścicieli działalności. Jak wynikało z wcześniej przeprowadzonych rozmów z personelem, to jedyny koń do mojej dyspozycji przygotowany do dresażu. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się klaczy. Nigdy nie miałam okazji jeździć na koniu fryzyjskim; zawsze przede wszystkim dosiadałam koni czystej krwi arabskiej czy angielskiej. Nie zmartwiona jednak tym faktem, opuściłam budynek kierując swe kroki ku pokojom mieszkaniowym. Stając na korytarzu, z kieszonki żakietu wyciągnęłam metalowy kluczyk i przekręciłam nim w zamku. Lekko pchnęłam drzwi, które otworzyły się z głuchym skrzypnięciem. Weszłam do sypialni, po chwili sięgając po już nieco czystszą walizkę opartą o ścianę. Pośpiesznie przyodziałam beżowe bryczesy oraz czarne buty jeździeckie, pozostając w kabaczkowym żakiecie i koronkowych rękawiczkach. Z triumfalnym uśmiechem wyciągnęłam z walizki mahoniowy, bogato zdobiony w rączce palcat.

Podeszłam do boksu konia fryzyjskiego. Stał przy ścianie i ciekawie wyglądał przez okno, przyglądając się pracującym ludziom oraz im wierzchowcom. Spoglądał w tamtą stronę z nieznaną mi tęsknotą. Bez większych emocji, można wręcz rzec, iż z lodowatą obojętnością wyprowadziłam klacz z boksu. Zdecydowanie była pobudzona, choć ufnie zaglądała w moje oczy. Sprawnie założyłam na jej grzbiet czerpak, a następnie siodło. Zakończywszy na ogłowiu, zręcznie wspięłam się na konia. Fryz żwawo ruszył do przodu, zarzucając energicznie łbem. Hamowałam te karygodne wybryki, mocniej ciągnąc za lejce. Wreszcie mogłam swobodniej rozejrzeć się po parkurze. Nie była to czworokątna arena, specjalnie przystosowana do tejże dyscypliny, a również do takich, jak skoki. Wolno prowadziłam konia po ubitym piasku. Postanowiłam zacząć z klaczą od podstaw, by móc faktycznie przekonać się o jej umiejętnościach. Stępem, a następnie przechodząc do kłusa pokonałam na koniu ósemkę oraz dobrze znaną przez większość – woltę. Chód fryzyjskiego był czysty, aczkolwiek nie do końca pasował mi jego styl; być może to kwestia przyzwyczajenia. Hm, nie dało się zaprzeczyć, iż był to koń klasyfikowany pod ujeżdżanie. Fryz zaczął z rozkojarzeniem rozglądać się na boki. Smagnęłam go palcatem, przywołując do porządku. Zatrzymałam klacz na środku wykonując piaff, który należał do figur średniozaawansowanych. Zdecydowanie nie były to moje pełne możliwości, jednakże wolałam najpierw poznać konia, nim przejdę do figur zawodowych. Zmarszczyłam brwi, czując na sobie czyjeś zamaszyste spojrzenie. Oparta o barierkę stała Kayla, z intrygą badając moje ruchy. Bez słowa, konno opuściłam parkur zatrzymując się dopiero przy stajni i zeskakując z wierzchowca. Zabrałam się za zdejmowania z konia uprzęży, gdy nastolatka podbiegła do mnie.
- Już pani kończy?
Zastanowiłam się chwilę, mściwym wzrokiem przyglądając się dziewczynie.
- Hm, wyjechałam z parkuru, rozsiodłałam konia. Na co ci to wygląda? – spytałam ironicznie. Kayla z pewnością zdała sobie sprawę, iż było to pytanie retoryczne, więc nawet nie zadała sobie trudu by na nie odpowiedzieć.
- Ma pani talent do ujeżdżania – oznajmiła uśmiechając się. – Do zobaczenia wieczorem – dodała oddalając się w stronę mieszkań osób tymczasowo zamieszkujących ośrodek, w tym mnie. Przyznam, że jej słowa nieco mnie zamurowały; nie spodziewałam się takiego odbioru, a wydawały się być szczere. ‘No, chyba, że nasza panna jest taką dobrą aktoreczką’ uśmiechnęłam się poczciwie w duchu. Przystanęłam bezruchu wpatrując się jakiś punkt na horyzoncie, klacz potrząsnęła ogłowiem, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.

{Kayla, dokończysz?}

Od Tiffany Cd Kayli

Weszłam na halę pewnym krokiem i zobaczyłam tam trzy dziewczyny. Dwie siedziały czyszcząc siodła, a jedna właśnie wsiadała na konia. Kiedy już na niego wskoczyła zwróciła się do mnie.
- Cześć jak masz na imię? - wtedy dwie pozostałe dziewczyny też mnie zobaczyły.
- Jestem Tiffany, a wy?
- Kayla - odpowiedziała ta na koniu.
- Linda - powiedziała jedna z tych, które siedziały przy siodłach.
- Alex - powiedziała dróga i uśmiechnęła się - Widziałam cię już.
- Co robicie? - zapytała. Zmieniając temat.
- Wałaśnie miałam położyć Grass'a.
- Położyć? - najpierw nie bardzo wiedziałam o co jej chodzi. Jak można położyć konia? Przecież on jest ciężki. Po chwili zastanawiania się (przez moją sklerozę przypomniałam) sobie o co jej chodzi. - Aha! Widziałam to już gdzieś! - uśmiechnęłam się promiennie i popatrzyłam jak to robi.



Kayla dokończysz?

Od Tiffany

Był już wieczór kiedy sprzątałam w boksie Nukke. Słońce zachodziło i robiło się ciemno więc musiałam się spieszyć. Reszta już posprzątała boksy swoich koni, ale ja oczywiście zapomniałam więc musiałam robić to teraz!
- Fuuj! Nukke! - jęknęłam wywożąc gnój na taczce a klacz tylko spojżała na mnie niewinnie. Uśmiechnęłam się do niej bo tak na prawdę to nie miałam do niej pretensji. Przy wejściu do stajni zdeżyliśmy się z jakąś oędzącą dziewczyną i wysypałam połowę zawartości taczki.
- Przepraszam - powiedziała.
- Ee...nic nie szkodzi - odpowiedziałam, chwyciałam łopatę i zaczęłam z powrotem sprzątać. Dziewczyna chwyciła drógą łopatę i zaczęła mi pomagać.
- W ofóle to jak masz na imię? - zapytała.
- Tiffany, a ty?
- Jestem Kayla. Pomogę ci to posprzątać.
- A tak właściwie to gdzie sie tak spieszyłaś? - zapytałam.

Kayla dokończysz?

Od Jessa Cd Kayli

Zza okien widoczna była wielka kula pomarańczowego słońca, chyląca się ku ziemi. Na brązowym stoliku obok, włączona była już jednak lampka, która dawała małą poświatę białego światła.
Linda wskoczyła na sofę jak lew na swoją ofiarę i przewróciła się na plecy, tak, że widać było jej tylko wystające nogi ze sztylpami. Za to Alex pokręciła się obok wieży z radiem, w którym akurat leciały jakieś przeboje.
- Mam nadzieję, że nie zaczęliście jeść beze mnie – weszła do domu Kayla.
Popatrzyłem zrezygnowany po szafkach.
- Czy tu jest coś, co można by było spożytkować do jedzenia? – oparłem się o lodówkę.
Dziewczyna podeszła do kuchni i otworzyła pierwszą szufladę.
- Proszę mąka, proszek do pieczenia…czego ci brakuję? – Kayla wyjęła wszystko na ladę.
- Szukałem w tej szafce… Wcześniej niczego tam nie było…
- Aha, akurat. Wyczarowałam to wszystko – popatrzyła na mnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
Podszedłem do stolika i wsypując dane składniki do miski zacząłem je rytmicznie mieszać. Ale przy wsypywaniu mąki połowa jej zawartości wysypała się na moją bluzkę.
- Cholerka – jęknąłem, otrzepując bluzkę.
Do kuchni wparadowała też Linda nalewając sobie Cole. Zaśmiała się widząc, mnie całego białego.
- Nie wiedziałam, że chcesz zostać bałwanem – podała mi cukier.
- Cóż, każdy ma swoje hobby – uśmiechnąłem się.
Kayla też odebrała swój napój gazowany.
- A może chcesz fartuch – zaproponowała śmiejąc się.
Popatrzyłem na nią z rozbawioną miną.
- A co, masz jakiś uroczy kolor? – zacząłem wlewać masę do foremek.
Dziewczyna sięgnęła do szafki.
- Jest! – krzyknęła.
- No i jaki? Różowy? – Linda spojrzała Kayli przez ramię.
- Nie, ale jest z galopującym koniem – odparła – z napisem „Like a boss”.
Zaśmiałem się wylewając kawałek masy na blat.
- Kupuję to – wziąłem materiał od dziewczyny i przewiesiłem sobie fartuch przez szyję. Usłyszałem jak dziewczyny zaczęły chichotać na mój wygląd.
- Co? – popatrzyłem na nie jakbym wyglądał całkiem normalnie – Nie podoba się?
- Nie, wyglądasz jak cool cowboy w roli babci – wymamrotała Alex siadając na blacie kuchennym.
- Eee… nie za bardzo mogę sobie to wyobrazić ale mi się podoba – uśmiechnąłem się, biorąc banany i udając, że to pistolet.
Alex zaśmiała się.
- Teraz moja teza wygląda bardziej wiarygodnie.
Dosłownie pogalopowałem do rozgrzanego piekarnika i włożyłem blaszkę z babeczkami do piekarnika. Kiedy się obróciłem, dziewczyny próbowały jeść mąkę, mówiąc do siebie, że nie wiedzą jak smakuje. Kayla wzięła kawałek do ust i wystawiając język.
- Fuuu – skrzywiła się.
- Nie, moim zdaniem jest całkiem dobre – powiedziała ironicznie Linda.
- Ach tak? To masz! – Kayla rzuciła garść mąki w stronę dziewczyny.
- Ej! – krzyknęła, otrzepując włosy – Pokażę ci!
Wtedy zaczęła się bitwa na kule mąki, która trafiła w końcu we mnie. A ja sięgnąłem po to co miałem pod ręką czyli jajka. Rzuciłem w Alex. Która podskoczyła jak zając, donosicie się śmiejąc.
- Jess! To są moje ulubione bryczesy! Patrz jak teraz wyglądają – jednak i ona chwyciła jajko i rzuciła mi w brzuch.
- No, no, no – pokręciłem palcem z udawaną powagą – Nieładnie. Trafiłaś koniu w głowę – wskazałem na fartuch, na którym zamiast narysowanego łba była żółta maź.
Alex zaśmiała się, ale Linda szybko ją przygłuszyła.
- Cicho! To moja ulubiona piosenka! – krzyknęła, kiedy z radia wydobyła się nuta dźwięków.
Linda pogłośniła utwór na max i zaczęła tańczyć swój szalony układ biorąc patelnie i udając, że to gitara. Po niedługim czasie dziewczyny się do niej dołączyły, całe w mące i jajkach, machały włosami niczym gwiazdy rocku. Śmiałem się razem z nimi, które szalały po uwalonej kuchni. Chwyciłem kapelusz cowboyski i dwa banany biegając jak dziki w fartuchu. Nadal nie wiem co mną kierowało robiąc coś takiego.
Wtedy do domu weszła Pani Angelica i szybko zasłoniła sobie uszy.
- Co tu się wyrabia?! – krzyknęła na cały głos, ściszając muzykę, po czym załamała dłonie widząc stan kuchni.
Usłyszałem donośny dzwonek piekarnika, dając znać, że muffinki są już gotowe.
- To kto ma ochotę na moje wypieki – wypaliłem, ni w pięć ni w dziewięć, przerywając cieszę.
Wtedy kobieta spojrzała na mnie, a jej wroga mina zamieniła się w donośny śmiech. Bo w końcu co można sobie pomyśleć o chłopaku, który ma na sobie jej fartuch, w dodatku cały poplamiony jajkami, twarz w mące i brązowy kapelusz na głowie. Powiem jedno – sam się z siebie śmiałem.

Kayla? Linda? Alex?

Od Tiffany

Wstałam wcześnie rano (oczywiście z pomocą budzika bez, której nie dałabym rady) i zdałam sobie sprawę, że nie jestem już w domu tylko w klubie jeździeckim. Tuż po śniadaniu postanowiłam przejechać się na Nukke. Pobiegłam do stajni, do jej boksu i zaczęłam ją czyścić, nie była bardzo brudna więc poszło mi to szybko. Potem założyłam jej ogłowie.
Wyprowadziłam klacz ze stajni, wsiadłam na nią na oklep i pojechałyśmy w kierunku małej hali.
Stępowałam chwilę a potem popędziłam Nukke do kłusa. To jest takie fajne jak koń w kłusuje podbija na oklep! Postanowiłam że będzie to luźna lekcja. Po jakiejś pół godzinie jeżdżenia figur ujeżdżeniowych ustawiłam na środku małą kopertę i zagalopowałam. Przez chwilę galopowałam do okoła hali a potem przeskoczyłam przeszkodę. Nukke nie umiała zbyt dobże skakać ale to mi nie przeszkadzało, bo przecież po to ćwiczyłam żeby się nauczyła. Jeszcze dwa razy podwyższyłam przeszkodę i kiedy skakałam ją po raz trzeci przy lądowaniu po prostu straciłam równowagę i ześlizgnęłam się po szyi klaczy lądując na plecach. W tej chwili do chali wjechała jakaś dziewczyna na koniu, a ja usiadłam i uśmiechnęłam się do niej jakbym tak sobie po prostu siedziała na środku hali, a nie spadła właśnie z konia.


Ktoś dokończy?

Od Kayli Cd Tiffany

Byłam właśnie na hali, a przy wejściu siedziały Alex i Linda czyszcząc siodła swoich koni. Ja natomiast właśnie wylonżowałam Dancing'a, a teraz biegałam po hali i "uciekałam" za ogierem, który podążał za mną krok w krok. Miałam też rozstawioną przeszkodę przez którą przeskakiwałam ja, a potem mój koń. Dziewczyny co jakiś czas patrzyły w moim kierunku komentując to co robię, ale bardziej interesowały je siodła niż ja i całkiem mi ten stan rzeczy odpowiadał.
- No chodź przystojniaku! - zawołałam do konia i puściłam się pędem w stronę przeszkody, którą przeskoczyłam z lekką trudnością po czym odwróciłam się obserwując jak Grass galopuje w moją stronę rżąc radośnie i bez problemu pokonuje przeszkodę. Kiedy koń zatrzymał się przede mną wyjęłam z kieszeni smaczka i przekładając rękę pod brzuchem konia pokazałam mu smakołyk w okolicach jego klatki piersiowej. Koń próbując dosięgnąć przysmak sięgną głową do mojej ręki. Ja jednak cofnęłam dłoń tak żeby koń musiał schylić się jeszcze bardziej. W końcu niemal dotykał głową podłoża na hali i jednocześnie pięknie się kłaniał. Wtedy pozwoliłam mu zjeść smakołyka i zaczęłam energicznie klepać konia.
- To było fajne - skomentowała Linda uśmiechając się do mnie - A umie się kłaść i siadać.
- Nie, siadać nie. Nauczę go tego jeszcze, ale pokażę ci jak się kładzie - powiedziałam podchodząc do nich, a Geromino oczywiście ruszył za mną. Chwyciłam dwa uwiązy potrzebne mi do położenia konia.
- Wsiądziesz na niego? - spytała Alex.
- Tak - odparłam i przypięłam jeden z uwiązów do kantara mojego konia, a drugi zacisnęłam na pęcinie ogiera. Już miałam na niego wskoczyć kiedy na halę weszła dziewczyna, której jeszcze nie poznałam.

Tiffany?

Od Tiffany

Kiedy tylko przyjechałam do Klubu jeździeckiego Tryumf od razu poczułam się świetnie. Okolice były ładne, a sam klub spodobał mi się od razu. Kiedy wysiadłam z samochodu szybko wyprowadziłam Nukke z przyczepy i zauważyłam jakąś dziewczynę idącą do stajni.
- Hej - powiedziałam podchodząc.
- Cześć jak masz na imię? - zapytała.
- Jestem Tiffany ale mów mi Tiffy. A ty?
- Jestem Alex, jesteś nowa?
- Tak, właśnie przyjechałam, kto jest kierownikiem stadniny?
W odpowiedzi dziewczyna wskazała na jakąś panią kszątającą się przy koniu przypiętym do koniowiązu. Poprosiłam by mama potrzymała mi konia a ja pobiegłam ku niej.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Dzień dobry, jesteś nową klubowiczką?
- tak, przyszłam się zapisać - wtedy podeszli moi rodzice i zaczęli rozmawiać z tą panią, ale ponieważ wydawało mi się to nudne zaprowadziłam Nukke do pierwszego leprzego pustego boksu.
Kiedy przyniosłam bagaże rodzice skończyli rozmawiać z kierowniczką, pożegnali się ze mną i pojechali.
- Tak w ogóle to jestem Angelica Hantson - powiedziała uśmiechając się kiedy nasz samochód z przyczepą odjechał.
- Tiffy - też się uśmiechnęłam.
Anelica pokazała mi mój pokój gdzie się rozpakowałam, a później poszłam zapoznawać się z innymi.

Ktoś może dokończyć?

Nowa osoba w Tryumfie!

Imię i nazwisko: Tiffany James (w skrucie Tiffy)
Płeć: kobieta
Wiek: 16 lat
Cechy charakteru: Miła, przyjacielska, leniwa, wesoła, wytrwała, uparta, stanowcza, ciekawska, zwariowana, lubi się zakładać, pomysłowa, szczera, wierzy w siebie i w swojego konia, rozkojażona, zabawna nie zawsze rozsądna, niezdecydowana, cały czas ma nowe pomysły i hobby.
Zalety: nie naj gorzej rysuje, umie jeździć na rowerze i oczywiście na koniach, nie ma lęku wysokości, bardzo szybko biega
Wady: nie jest pilną uczennicą, nie punktualna, nie potrafi gotować ani śpiewać i grać, bazgrze, nie umie jeździć na nartach, snowboardzie, rolkach, łyżwach, deskorolce, ma klaustrofobię i chorobę morską oraz krótką pamięć
Rodzina: rodzice oraz brat bliźniak, który nie lubi koni
Historia: Tiffy nigdy się dobrze nie uczyła, chodziła na wagary ze swoim bratem, a co najleprze zawsze udawało jej się uniknąć kłopotów. Cały czas miała nowe hobby, a kiedy miała 12 lat wymyśliła, że spróbuje jeździć na koniach. Brat śmiał się z niej i mówił, że jej to nie wyjdzie, ale mylił się. Jeździectwo okazało się jedną z niewielu rzeczy, które wychodziły Tiffany, więc zaczęła częściej jeździć, a w krótce zapisała się do Klubu Jeździckiego Tryumf.
Partner: brak
Ulubiona dyscyplina: brak
Koń: Nukke
Staż: 4 lata
Nick: ara-felki

Imię: Nukke (po fińsku lalka) w skrócie Nuk, Nukuś
Data urodzenia: 2008 rok
Płeć: klacz
Temperament: troszkę płochliwa, energiczna, chętna do pracy, łatwo się uczy, posłuszna, nadaje się dla prawie każdego jeźdźca
Specjalizacja: specjalizuje się w ujeżdżeniu ale poradzi sobie również w innych specjalizacjach
Właściciel: Tiffany James

Od Kayli Cd Alex

Zaśmiałam się widząc jak ogier "prosi" grzebiąc nogą w specjalnym podłożu placu skokowego.
- Dosyć tego dobrego - mruknęłam i z powrotem dosiadłam konia.
- Jeszcze ci nie wystarczy? - zdziwiła się Alex - Wymęczysz go!
- On ma niezliczone pokłady energii - wyjaśniłam klepiąc ogiera po spoconej szyi - Muszę tylko powtórzyć najazd na tą przeszkodę i kończę. Jeśli nie skoczy tego poprawnie, a ja mu odpuszczę to źle się nauczy.
- Też tak czasami robię z Freską - przyznała dziewczyna idąc w stronę wyjścia. Zrobiłam duże koło w kłusie, potem w galopie, a następnie nakierowałam Dancing'a na przeszkodę. Koń wydłużył krok i lekko wybił się w powietrze. Przeleciał nad przeszkodą podkurczając przednie nogi w ten sposób, że kopytami dotykał brzucha, po czym łagodnie wylądował za przeszkodą pokonując ją bezbłędnie. Jeśli ten skok oglądali by sędziowie dostałabym za ocenę skoku z pewnością 10. Geromino galopował dalej na przód, a gdy siadłam mocniej na jego grzbiecie i lekko pociągnęłam za wodze zarzucił głową wyrażając swój sprzeciw. Zwolnił jednak do kłusa, a potem do stępa. Podjechaliśmy w stronę wyjścia.
- Nieźle skaczesz - stwierdził Jesse uśmiechając się.
- Tak ujdzie - potwierdziła Linda. Ja tylko pokręciłam głową i ruszyłam w stronę stajni.
- Sprzątnęliście moje siodło! - zawołałam kiedy zobaczyłam, że nie ma go na koniowiązie.
- A to źle? - spytała rozbawiona Alex.
- Nie... - mruknęłam - Dzięki.
Zeskoczyłam z ogiera i zaprowadziłam go do boksu gdy tym czasem moi przyjaciele powiedzieli, że czekają na mnie w jadalni.
- Byłeś świetny - szepnęłam do Grass'a kiedy już ściągnęłam mu ogłowie - Jesteś najlepszym koniem na świecie.
Wyszłam z boksu zamykając go dokładnie po czym pobiegłam do jadalni.

Jesse? Linda? Alex?

Od Alex Cd Kayli

Przyglądałam się Kayli i Dancing’owi. Wyglądali przepięknie, gdy bezbłędnie pokonywali przeszkody. W pewnym momencie jednak ogier zahamował, a dziewczyna, która dotąd lekko siedziała na koniu, przeleciała nad jego łbem, upadając kilka metrów dalej. Na początku przeraziłam się, ale gdy zobaczyłam, że Kayla powoli zaczęła wstawać, podbiegłam do niej.
- Kayla! Wszystko w porządku? – zapytałam, pomagając jej wstać
- Tak, wszystko OK. – uśmiechnęła się lekko, ale zaraz skrzywiła się z bólu
- Będziesz miała sporego siniaka.
- Przeżyję. – powiedziała
Skinęłam głową i podeszłam do ogiera, który niespokojnie zarzucił łbem. Chwyciłam za wodze i zaczęłam kojąco do niego przemawiać. Podeszłam do dziewczyny, która otrzepywała swoje ubranie.
- Dancing! – podeszła do ogiera i objęła jego szyję
Uśmiechnęłam się do nich. Cieszyłam się, że wszystko w porządku. Pogładziłam ogiera po szyi i spojrzałam na twarz Kayli.
- Mogę dać mu smakołyka? – zapytałam
- Pewnie. – uśmiechnęła się
Sięgnęłam do kieszeni połówkę jabłka i podałam ją Dancing’owi. Ogier ze smakiem ją schrupał i zaczął obwąchiwać moją kurtkę w poszukiwaniu kolejnych przysmaków. Zaśmiałam się i pogłaskałam go po grzywie.

Kayla?

Od Kayli Cd Jessa

- Pewnie - uśmiechnęłam się - Prawda dziewczyny?
- Jasne - zgodziły się. Właśnie wjechaliśmy przed stajnię więc wszyscy oprócz mnie zsiedli z koni.
- A co ze skokami? - spytałam.
- Konie są już trochę zmęczone - stwierdziła przepraszającym tonem Linda - Może jutro poskaczemy?
- Dobra - mruknęłam zsiadając z Dancing'a i zdejmując mu siodło. Był nieco spocony, ale wiedziałam, że nawet gdybym nie chciała musiałabym na nim trochę pojeździć, żeby nie wariował. Powiesiłam siodło na koniowiązie i  z powrotem wskoczyłam na ogiera.
- A ty gdzie się wybierasz? - spytał ze zdziwieniem Jesse.
- Muszę go jeszcze trochę poruszać - stwierdziłam nie patrząc w ich stronę i udałam się na parkur. Rozstawione tam przeszkody miały wysokość P1, ale postanowiłam ich nie zniżać. Przejechałam układ parkuru w stępie, żeby Dancing nie bał się przeszkód i żeby wiedzieć w jakiej kolejności mam skakać przeszkody i ruszyłam galopem na pierwszą stacjonatę. Geromino pokonał ją bez trudu, a ja nie zachwiałam się nawet na jego grzbiecie robiąc pod czas skoku delikatny pół siad i oddawanie wodzy. Zrobiłam ciasny zakręt i najechałam na doble barre i pokonałam je z łatwością. Następnie skierowałam konia na groźnie wyglądający okser. Mimo, że przez chwilę straciłam równowagę udało nam się pokonać przeszkodę, a drążki nawet się nie zachwiały. Następna w kolejności była koperta, której Grass chyba nawet nie zauważył, a potem czekała na nas Triple barre. Nie udało nam się jej jednak pokonać, bo mimo, że jechaliśmy z odpowiednią szybkością mój koń gwałtownie się zatrzymał, a ja przeleciałam nad jego głową i nad przeszkodą, co musiało wyglądać dość komicznie.

Jesse? Linda? Alex? (Kayli nic się nie stało)

Od Kayli Cd Madeline

Uśmiechnęłam się i ze zdziwieniem stwierdziłam, że mimo wszystko Madeline nie jest zła. Kobieta odwróciła się ciągnąc za sobą mokrą i ubłoconą walizkę. Ja natomiast poszłam do stajni zająć się końmi. Przygotowałam paszę i podałam ją koniom, a kiedy zjadły wyprowadziłam na paddock. Obserwowałam jak wesoło galopują w odległą część pastwiska po czym zatrzymują się i zaczynają tarzać. Zawsze lubiłam patrzeć na tarzające się konie. Po podniesieniu się każdy z nich strzepywał z siebie pył i pojedyncze ździebła trawy, od razu schylał się i zaczynał łapczywie jeść. Wróciłam do stajni i zabrałam się do czyszczenia boksów. Szło mi to dość powoli, ale też nie miałam powodów do pośpiechu. Kiedy wywaliłam na gnojownik taczkę trocin i końskiej kupy z trzeciego boksu w stajni pojawiły się Linda i Alex.
- Pomóc ci? - spytały patrząc na moją mozolną robotę.
- Było by super - zaśmiałam się i wszystkie trzy zabrałyśmy się do sprzątania boksów. Razem zajęło nam to naprawdę nie dużo czasu.
- Coś jeszcze? - spytała Alex kiedy zmęczone opadłyśmy na kostkę siana stojącą przy boksie Alfonsa.
- Trzeba objeździ Namka i jeżeli Madeline nie raczy dzisiaj wsiąść na Kilimandżaro to ją też trzeba by ruszyć - wyjaśniłam - Bo Flower miała już dwugodzinny teren pod Criss'em, a na Mistrallu na pewno pojeździ jeszcze Jess.
W tej chwili do stajni weszła Madeline i zdałam sobie sprawę, że z pewnością usłyszała to co powiedziałam o niej i o ujeżdżeniowej klaczy.

Madeline?

Od Kayli Cd Alex

- Przepraszam was - mruknęłam - Nie wiem czemu ale jakoś taki miałam nastrój.
- Spoko - zaśmiała się Alex - Każdy czasami tak ma.
- Chodźcie - powiedziałam wstając energicznie i podchodząc do Dancing'a i odwiązując go od drzewa. Alex podeszła do swojej klaczy i podciągnęła jej popręg, który, tak jak my wszystkie, popuściła wcześniej, żeby klacz się nie zapoprężyła. Linda natomiast zacmokała tylko, a Jaspis sam do niej podszedł. Kiedy siedziałyśmy już na koniach ruszyłyśmy stępem lecz szybko przeszłyśmy do kłusa żeby następnie w galopie pokonać zwalone drzewo. Kiedy wjechałyśmy na ciągnącą się daleko łąkę, zatrzymałyśmy konie i ustaliłyśmy, że się ścigami.
- A kiedy mniej więcej będziemy zwalniać? - spytała Linda.
- Może na wysokości tego wielkiego drzewa - zaproponowałam.
- Tak, to dobry pomysł - zgodziła się Alex i zaczęła odliczanie. Nasze konie przeczuwały co się stanie i z podekscytowania drobiły w miejscu, wyrywając się już do dzikiego cwału.
- ...2 1 0!
Ruszyłyśmy. Nie musiałam poganiać Grass'a bo i tak wiedział, że ma gnać jak wiatr i wyprzedzić wszystkie konie. Nie było to jednak proste bo Freska i Jaspis były równie szybkie o ile nie szybsze. Uśmiechnęłam się widząc, że wyprzedzam Alex, która została potem z tyłu, a następnie Lindę i gnam dalej do przodu zostawiając je za sobą. Wyciągnęłam ręce jeszcze bardziej do przodu dając tym samym znak Geromino, że ma biec szybciej. Już cieszyłam się zwycięstwem kiedy nagle tuż obok mnie dosłownie przeleciał Jaspis gnając dziko do przodu. Linda zaśmiała się tryumfalnie lecz niedługo potem mina jej zrzedła, bo Freska cwałująca tuż za Jaspisem wyprzedziła go i tym samym wygrała bo wtedy akurat przejechała przez ustaloną wcześniej metę. Tak więc wygrała Alex, druga była Linda, a ja z Dancing'iem wylądowaliśmy na końcu. Jednak ani ja, ani Linda nie miałyśmy za złe Alex, że wygrała, bo była to w końcu tylko zabawa.
- To co? - spytałam, a w moich oczach z pewnością pokazały się iskierki podekscytowania - Jedziemy poskakać?

Linda? Alex?

sobota, 30 sierpnia 2014

Od Jessa Cd Kayli

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ale nie taki sam, kiedy witasz kogoś i musisz być radosny ale taki, dzięki którym w moim brzuchu wzbiło się do lotu stado motyli. Popatrzyłem na Kayle, a ona przesłała mi uśmiech.
- Pewnie – odparłem szybko.
Dziewczyny zatrzymały swoje konie a przytrzymałem Mistralla za grzywę. Wzbiłem się w górę jednak nie na tyle wysoko by go dosiąść.
- Podejście drugie – powiedziałem ze śmiechem.
Tym razem zrobiłem rozbieg ale i to nie sprawiło, że wspiąłem się na piękny grzbiet kasztanka. Mistral popatrzył na mnie jak na wariata. Jedna z dziewczyn chyba też cicho się śmiała z moich poczynań. Westchnąłem i chwyciłem się jeszcze raz grzywy konia i przesunąłem nogę przez jego grzbiet.
- Siedzę na koniu – oznajmiłem z uśmiechem podnosząc zabawnie brwi.
- Nie no, geniusz – powiedziała jakaś blondynka z ironią w głosie.
- Wiem, wiem – zaśmiałem się.
Z tej perspektywy świat zawsze był ładniejszy. Kiedy siadałem na grzbiet konia od razu czułem się pewniejszy. Może to dlatego, że jako sam człowiek jestem tylko połówką a koń dopełnia tą drugą pustkę.
Kasztanek odwrócił do mnie łeb, jakby sprawdzając kto na nim siedzi. Ruszyliśmy stępem. Rude uszy Mistralla połyskiwały w słońcu. Zawsze lubiłem jazdę na oklep. Mogłem poczuć wtedy każdy mięsień zwierzęcia, całą jego potęgę.
- A tak w ogóle – zaczęła Kayla – Ta po mojej prawej to jest Linda a obok niej jest Alex.
- Jesteście wszystkie w klubie? – zapytałem, chociaż znałem odpowiedź.
- Tak – odparła Linda – A to są nasze konie.
– A jaki jest… Mistrall? – jego piękna grzywa powiewała mi na dłonie.
Kayla popatrzyła na kasztanka.
- To bardzo odważny koń i wspaniale skacze.
Uśmiechnąłem się. To właśnie był koń ideał. Odwaga i potencjał do skoków były dla mnie największymi zaletami konia, jeśli oczywiście chciało się pójść w tym kierunku razem z nim.
Wjechaliśmy na łąkę, tuż przy drodze. Była o wiele równiejsza i lepsza do chodzenia dla koni.
- Ostatni galop? – zaproponowała Alex.
Ale tak naprawdę to pytanie skierowane było tylko do mnie.
- Czemu nie – pewniej chwyciłem uwiąz i lekko dotknąłem konia piętami dając mu sygnał do galopu.
Znów wiatr napierał na mnie pełną siłą. Czułem się wolny razem z Mistrallem. Byliśmy jak płonąca kula ognia pędząca przed siebie. Nie liczyło się nic prócz nas. Jego walecznego serca, mięśni, które wydeptywały równomierne ślady. Postawił uszy do przodu i radośnie parsknął. Faktycznie był niesamowity. Reagował na każde moje polecenia. Nawet kiedy puściłem luźno uwiąz on cały czas uważnie strzygł do mnie uszami. Był pomarańczowym diamentem.
Usiadłem mocnej i lekko pociągnąłem uwiąz ku sobie zmuszając go do wolniejszego chodu. Kiedy przeszliśmy do stępa cały świat powrócił tak szybko jak i przestał istnieć. Do kasztanka zjeżdżały się konie z jeźdźcami, którzy rozjechali się po całej długości pola.
- Już polubiłem to miejsce – uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy.
- Ja też – dodała rozpromieniona Alex.
- To co, może jutro zrobimy powtórkę, tylko że na parkurze? – podjechała do nas Linda.
- Ale przed tym zapraszam was wszystkich na coca cole i muffinki – uśmiechnąłem się.
- Muffinki – zaśmiała się Kayla – Nawet nie wiesz gdzie jest kuchnia a już nas gdzieś zapraszasz.
- Oj tam, to szczegół – machnąłem ręką - To co? Idziecie?

Kayla? Alex? Linda?

Od Kayli Cd Jessa

- Może... - mruknęłam po czym dodałam ze śmiechem - Oczywiście Criss! A myślałeś, że co ja innego robię przez ostatnie dni niż pokazuję wszystko nowym! To całkiem zabawne...
Instruktor zaśmiał się po czym wypuścił Fiery Flower na pastwisko. Klacz pognała w stronę pasących się koni rżąc radośnie, a jej uniesiony do góry ogon powiewał za nią jak flaga. Flower zatrzymała się gwałtownie tuż przed nimi sprawiając, że zaniepokojone jej nagłym przybyciem przestały na chwilę jeść i podniosły głowy.
- Wraca pan z nami? - spytała uprzejmie Alex po czym poprawiła się - Znaczy się czy wracasz z nami.
Najpewniej dowiedziała się już o tym, że Criss woli jak się do niego mówi po imieniu, albo nauczyła się ode mnie, bo ja do wszystkich instruktorów mówiłam po imieniu. Właściwie to mogła bym do Angelici mówić "mamo", ale jakoś nie mogłam się nigdy na to zdobyć.
- Nie - odparł - Wypuściłem Firey tylko na chwilę, a potem zapoznam ją z nowym torem.
- Ok. To na razie! - zawołałam i cała czwórka ruszyła drogą.
- Nie masz swojego konia, prawda? - zagadnęła Linda i nie jestem do końca pewna czy było to odpowiednie pytanie.
- Nie, nie mam. Ale bardzo podoba mi się Mistrall - wyjaśnił klepiąc z uśmiechem szyję konia. Kiedy mówił, że nie posiada własnego rumaka w jego głosie nie odczytałam smutku, co bardzo mnie ucieszyło. Niektórym, kiedy wspominają o tym, że nie mają konia pojawiają się łzy w oczach, a głos im drży, natomiast Jessiemu albo to nie przeszkadzało, albo starannie to ukrywał.
- Chciał byś teraz wskoczyć na Mistralla? - spytałam z uśmiechem.

Jess?

Od Jessa

Kłosy zboża kołysały się niczym ocean, budując kolejne, potężne fale pchane wiatrem. Błękitne niebo, które nie wpuszczało do siebie żadnej białej chmurki było jak nadejście czegoś niesamowitego. Słońce grzało mnie w plecy. A ja szedłem opustoszałą, kamienistą drogą, przed siebie. Na ramieniu miałem torbę, która była moim jedynym bagażem. Cały czas kroczyłem z uśmiechem na twarzy, bo to miejsce aż eksplodowało radością.
Nagle usłyszałem jak odgłos rżenia jakiegoś konia rozniósł się echem po okolicy. Tętent kopyt rytmicznie uderzał o ziemię. Po chwili ujrzałem galopującego kasztanka w moją stronę. Jego grzywa powiewała niczym jesienna trawa. Orzechowa szyja wygięta w łuk nadawała mu dumy i niesamowitego uroku. Niesforna gwiazdka na wicherku czyniła z niego kapryśnego konika. Był taki piękny, gdy z lekkością motyla przemierzał soczysto, zielone pastwiska. Pokłusował do ogrodzenia i parsknął pełen energii. Jego mądre oczy patrzyły na mnie pełne wolności. Były jak dwa szczęśliwe ogniki. Chyba nigdy nie zapomnę widoku tego zadbanego konia.
- Cześć mały – wystawiłem do niego rękę.
Ten szturchnął ją mając nadzieje, że mam dla niego coś dobrego. Pogłaskałem go po jego błyszczącej szyi.
- Jak się nazywasz piękny, co? – oparłem się o płot, rzucając torbę gdzieś na trawę.
Kasztanek wyglądał na zainteresowanego moją obecnością. Przywitał mnie jako pierwszy kiedy inne konie energicznie jadły trawę.
- Widać, że jesteś od nich mądrzejszy – wyszeptałem mu do ucha, dotykając jego chrap – Bo tylko ty wiesz, że mam coś lepszego od trawy.
Wyjąłem z kieszeni woreczek z marchewkami, które kupiłem w sklepie spożywczym niedaleko przystanku autobusowego. Koń na zapach przysmaku pokiwał kilka razy łbem i parsknął zachęcając mnie abym oddał mu marchewki.
Zaśmiałem się i po połówkach wystawiałem kasztankowi przed pysk. Nie jadł łapczywie jak wiele innych koni. Powoli przeżuwał, delektując się każdym kawałkiem.
- Witam! – usłyszałem męski głos.
Odwróciłem głowę. Szedł tam facet prowadzący gniadego araba, który radośnie postawił uszy w stronę kasztanka.
- Dzień dobry – uśmiechnąłem się.
Mężczyzna wydawał się być tak około trzydziestki. Podał mi przyjaźnie dłoń.
- Criss Goldenwood – przedstawił się.
- Jesse Farris.
Osobnik przede mną zmarszczył czoło po czym się rozmyślił.
- To ty jesteś naszym nowym klubowiczem? – zapytał, pozwalając by jego koń powąchał się z kasztankiem.
- Tak, właśnie szedłem w tamtą stronę – pogłaskałem po szyi dumnego konia za mną.
- Myślałem, że przyjedziesz autobusem. Jest jeszcze jeden przystanek do stadniny.
- Autobus zepsuł się w połowie drogi, dlatego idę tak przez dwie wsie, ale przynajmniej miałem więcej czasu na poznanie okolicy – uśmiechnąłem się do mężczyzny.
- Podoba mi się twoje nastawienie – zaśmiał się krótko.
Kasztanek lekko szturchnął mnie w plecy. No tak, przestałem mu dawać marchewki.
- Widzę, że już poznałeś naszego Mistrala – wskazał na konia wyjadającego mi marchewki.
- A więc Mistrall – poklepałem konia po szyi – Piękny koń.
- A ten arab to Fiery Flower. Tak jak Mistrall jest koniem klubowym.
Na mojej twarzy przeleciał uśmiech. Marzyłem aby dosiąść tego kasztanka.
- Chciałbym cię zobaczyć na jego grzbiecie – powiedział, jakby czytał mi w myślach i pociągnął za uwiąz Flower, która ciągnęła pyskiem do marchewek w mojej dłoni – Jestem instruktorem od Crossu, więc na pewno mnie to nie ominie.
Przez kilka sekund mocował się z arabem.
- Mogę jej dać? – zapytałem widząc jak jej „ślinka cieknie” na widok marchewek.
- Pewnie – uśmiechnął się – Właściwie to i tak zabrałem ją na spacer by pojadła sobie trochę trawy i poznała nowe przeszkody, które niedawno przywieźliśmy. Nie chciałem aby była potem płochliwa gdy ktoś ją zabierze poskakać na nowy parkur Crossowy. Bo ja dbam o zdrowie Klubowiczów – zaśmiał się żartobliwie wypinając pierś.
- Widać, że jest pełna energii – potrząsnąłem głową.
- To prawda, każdy koń jest teraz pełny i chętny do jazdy. W końcu cieszą się, że będą mogłi komuś zrobić rodeo na jeździe. A te nasze koniska to są takie chytre i sprytne, że aż strach się bać – z twarzy nie schodził mu uśmiech, widać było, że rozmawianie o koniach sprawia mu przyjemność.
Schowałem pusty worek po marchewkach do kieszeni, gładząc po grzywie Mistrala.
Gdzieś w oddali usłyszałem donośne rżenie. Flower i Mistrall postawiły uszy. Pan Criss też to zauważył bo podniósł uważnie głowę, niczym nasłuchujący koń. Aż zauważyliśmy trzy galopujących jeźdźców na koniach po świeżych ścierniskach.
- Oho, widzę, że Kayla znalazła już sobie nowe przyjaciółki – zaczął mężczyzna.
Mnie bardziej zachwyciły konie, na których jechały dziewczyny. Wyglądały na bardzo zadbane. Widać, że są tu kochane zwierzęta.
Instruktor pomachał dziewczynie ręką a te podjechały do nas klepiąc radośnie swoje wierzchowce.
- Cześć dziewczyny! – chwycił pewniej klacz Arabską, która ponownie wyrywała się do koni.
- Dzień dobry – odparła dziewczyna na karym koniu o białej strzałce i skarpetkach.
- Cieszę się, że was spotkałem. To jest – wskazał na mnie – nasz kolejny członek klubu.
- Cześć – powiedziałem przyjaźnie.
Wtedy instruktor podał mi wolny uwiąz.
- Weź Mistrala do stajni – polecił.
Kiedy ja już miałem zaprzeczyć, że nie wiem gdzie ona jest, szybko dodał.
- Dziewczyny pokażecie mu gdzie się ona znajduje?

Kayla?, Linda?, Alex?

Od Madeline Cd Kayli

Przyjrzałam się jej twarzy, starając się doszukać tam choć krzty żartobliwości czy bezczelnej kpiny. Zmrużyłam oczy, wydymając nieco dolną wargę. Dziewczyna miała iście nonszalancki wyraz twarzy, choć nie zdradzał on skrajnej uciechy.
- Czy ja wyglądam na twoją koleżankę bądź chociażby rówieśniczkę? – Wymownie uniosłam spojrzenie, przyglądając się dziewczynie z wyższością godną starej panny.
- Słucham …? Mmm… Nie rozumiem.
Dziewczyna miała nieco zaskoczony i zawiedzony moją reakcją, wyraz twarzy.
- Czy ja wyglądam na twoją koleżankę bądź rówieśniczkę? – powtórzyłam ze stoickim spokojem, marszcząc brwi. Mój wzrok przewiercał nastolatkę na wskroś, pesząc ją.
- Nie, oczywiście, że nie – odparła spłoszona, cofając się o krok do tyłu. Zamrugałam oczyma i uniosłam głowę, nie patrząc już na nią. Zapatrzyłam się na wyblakłą fotografię wiszącą na ścianie, która przedstawiała stosunkowo młodych ludzi. Jedną rękę położyłam na obojczyku, druga natomiast swobodnie opierała się o bufiasty materiał sukni.
- Swoje lata już przeżyłam, młoda damo. Wiem o życiu więcej niż niejeden bankrut, a o bankructwie, niż każdy milioner. Bez względu na wszystko należy mi się szacunek – mówiłam gardłowym głosem, ważąc słowa. – Za moich czasów młodzież była lepiej wychowana. Gdzież podział się ten dystans do ludzi dorosłych? – wspominałam, a na moje usta na kilka sekund wpełzł paskudny grymas. Zgaszona dziewczyna milczała, wlepiwszy wzrok w drewnianą podłogę.
- Świetnie. Myślę, że się dogadałyśmy – rzekłszy po chwili, z wyniośle podniesioną głową wkroczyłam do swojego pokoju i zręcznym ruchem przymknęłam drzwi, po czym zamykając je na metalowy kluczyk. Wnętrze było bardzo skromne, prosto urządzone, w niczym nie przypominało posiadłości mojej rodziny. Mieszkanie miało dwa pokoje, gdzie dało się wyróżnić sypialnię oraz salon. Wolnym krokiem obeszłam pokoje, rozglądając się w poszukiwaniu garderoby. Jej brak wzbudził we mnie podenerwowanie.
- Tu nawet nie ma minimalnego standardu! – żachnęłam się, z niechęcią i zmęczeniem po całodniowej podróży opadłam na fotel. Jak się tutaj znalazłam? Dotknęłam dłonią pulsujących skroni i odetchnęłam kilka razy. Należy przyznać, że tutejsze powietrze było inne niż w Anglii; rześkie i zimne. ‘To pewnie za sprawą pogody’ pomyślałam z kwaśną miną. Zdecydowanie źle nastawiłam się do wyjazdu, ale cóż począć?
Nagle gwałtownie podniosłam się z siedzenia, oprzytomniając i dostrzegając bolesny brak walizki. Uchyliłam drzwi i wyszłam na korytarz, upewniając się czy przypadkiem nie została tam zostawiona. Z zakłopotaniem, prędko przekroczyłam próg budynku, zmierzając ku głównemu gospodarstwu. Jęknęłam z przerażenia gdy zobaczyłam bordową, ubłoconą walizkę opartą o ogrodzenie, która jeszcze przed niespełna godziną cieszyła się chromowaną powierzchnią. Oblała mnie gorąca purpura. Na skraju wybuchu, ostrożnie podeszłam do własności, a moja twarz co kilka chwil zdradzała inne emocje. Wreszcie obejrzawszy walizkę i odnotowawszy, iż faktycznie należy do mnie, poprawiłam żakiet i za nią chwyciłam. Wtem poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Drgnęłam, odwracając się raptownie.
- Może pani w czymś pomóc?
Poznałam w dziewczynie Kaylę. Skrzywiłam się lekko, choć doceniałam uprzejmość z jej strony.
- Nie trzeba – odparłam krótko, nie zdradzając ani naparstka zadowolenia z przybycia do ośrodka.
- Jakby miała pani jakiś kłopot, chętnie pomogę w miarę możliwości – zaoferowała swą pomoc.
- Dziękuję.
Wymusiłam uśmiech.

{Kayla, dokończysz?}

Od Alex Cd Kayli

- Przepraszam, Kayla. Nie bierz sobie tego do serca, tak tylko powiedziałam… - spojrzałam na dziewczynę
Kayla chyba najwyraźniej nie miała ochoty na pogawędkę, bo tylko spięła wodze i ponagliła swojego ogiera. Westchnęłam cicho. Chciałam się po prostu zaprzyjaźnić, tyle…
- Kayla, jak pozwiedzamy trochę terenów, możemy przecież pojechać na halę. – uśmiechnęłam się – Chętnie poskaczę.
- Zobaczymy. – powiedziała obojętnie
- Wiemy, że chcesz. – wtrąciła Linda – No weź, rozchmurz się.
Gdy tylko jasnowłosa dziewczyna to powiedziała, nad nami przefrunęło kilka ptaków. Ogier i wałach nie zwróciły na nie zbytniej uwagi, ale Freska odskoczyła do tyłu, próbując stanąć dęba. Na szczęście w porę zareagowałam i uniemożliwiłam to klaczy. Gdy tylko stanęła spokojnie, poklepałam ją po szyi i ścisnęłam jej boki łydkami, aby ruszyła. Dziewczyny spojrzały na mnie pytająco, ale uśmiechnęłam się tylko.
- Nic się nie stało, ona po prostu czasami tak ma. – powiedziałam
Ruszyłyśmy dalej, przyśpieszając do lekkiego galopu. Wiatr rozwiewał nam włosy. Humor Kayli wyraźnie się poprawił, jej ogierowi zresztą też. Freska co jakiś czas niespokojnie spoglądała w stronę Dancing’a, ale nie starała się od niego oddalić. Na drodze leżał powalony pień, niezbyt wysoki, dlatego też każdy z koni przeskoczył go bezproblemowo. Po kilkunastu minutach zatrzymałyśmy konie, zauważając mały strumyczek. Zeskoczyłam z grzbietu Freski, puszczając ją swobodnie. Wiedziałam, że nie ucieknie, nawet, gdyby się czegoś przestraszyła, ale i tak miałam ją na oku. Linda i Kayla również zsiadły z koni i cała nasza trójka usiadła w cieniu, pod drzewem.

Linda? Kayla?

Kolejny członek!

Imię i nazwisko: Jesse Farris
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Cechy charakteru: Jest optymistą, który zawsze mówi, że jeśli się nie spróbuje to się nie dowie. Umie być stanowczy i odpowiedzialny. Nigdy nie łamie obietnic, które komuś złożył. Lubi się uśmiechać, bo uważa to za pewnego rodzaju szczerość. Ale posiada też własne zdanie, którego nigdy nie odpuści, co potwierdza jej upartość. Nienawidzi kłamstw i jeśli ktoś go okłamie straci do niego zaufanie. Często jest miły ale nie wiem czy aż taki towarzyski. Na pewno nie jest nieśmiały. Szybko pojmuje co się do niego mówi i ma dobrą pamięć. Dobry strateg i bardzo ambitnie leci do celu. Wie, że tylko praca uczyni go kimś. Czasami w złych chwilach lubi być ironiczny ale nie jest lekkomyślny. Nie lubi być w centrum uwagi.
Zalety: Umie podkuwać konie i czynić im pierwszą pomoc. Ojciec wiele go nauczył – ,np. jak zachowywać się podczas gdy koń zostanie ranny i rozróżnić jego chorobę. Lubi ryzyko i nie boi się skakać coraz wyżej, ale posiada umiar. Zawsze jest na czas. Zdarza mu się, że pisze wiersze. Umie mówić płynnie po Angielsku, Włosku i Francusku. Kocha psy ale zawsze na pierwszym miejscu są konie. Umie robić pizzę i muffinki.
Wady: Nie gra na żadnym instrumencie, nie umie śpiewać ani tańczyć. Jest uzależniony od chodzenia w bryczesach, więc widok opalającego się chłopaka pod stajnią w bryczesach nie powinien cię zdziwić XD. Cóż, nie można go nazwać też wykwintnym panem domu, który wszystko ładnie pościeli. W przeciwieństwie – wybebeszy wszystko z szafek, tak, że ma się na myśl stado pędzących koni, które zostały tu wprowadzone.
Rodzina: Ojciec – Jack umarł. Matka – Sarah żyje w Londynie.
Historia: Urodził się na wsi, na obrzeżach Londynu. Razem ze swoimi rodzicami mieszkał skromnie ale umieli się oni cieszyć z małej drobnostki. Jego matka piekła zawsze w niedziele ciasto, bo ojciec mówił, że miłe zakończenie tygodnia to podstawa. Nazajutrz szli wszyscy do stajni i razem myli konia, którego im polecili. Ojciec był bardzo cenionym weterynarzem, który zajmował się końmi wyścigowymi w pobliskiej stajni. Bardzo kochał swoją pracę i poświęcał się dla niej tyle ile mógł. Każdego dnia mały Jesse dowiadywał się coraz więcej na temat koni. Jak je oporządzić, wyprowadzać jak uspokajać i wykryć, że coś im dolega. Ojciec był dla syna wzorem, którego za wszelką cenę chciał naśladować. Od niego nauczył się inaczej spoglądać na konie. Zobaczyć piękno w ich mądrych oczach i delikatnych chrapach. Aż pewnego słonecznego dnia ojciec nie wrócił w niedziele na ciasto mamy. Jesse nawet nie zdążył się z nim pożegnać, bo wyszedł wcześnie rano do pracy. Wtedy już nikt nie tknął wypieku a żona weterynarza płakała nocami w kuchni, tak by syn nie widział jak cierpi. Kochany ojciec Jesse’ego miał wypadek samochodowy. Zbyt szybko jechał na śliskich serpentynach bo śpieszył się do klaczy, która dostała kolki. Jego opony wpadły w poślizg a auta stoczyło się po krzakach niczym kamień. Umarł na miejscu. Cała rodzina cierpiała rok ale nikt już tego nie mógł znieść. Nie mieli pieniędzy a sprawa zdała się być alarmowa. Przeprowadzili się do małego, wynajmowanego mieszkanka w Londynie. Jesse podjął się pracy stajennego w prywatnej stajni a jego mama ciężko harowała w piekarni. Codzienne szczęście przestało być czymś ważnym. Tak było do siedemnastych urodzin chłopaka. Matka dała mu małą paczuszkę, którą zapełniał jedynie list. Pisało w nim, że został przyjęty do szkoły jeździeckiej.
- Chcę abyś wreszcie spełnił swoje marzenia – powiedziała mu i go wyściskała.
Opowiedziała też Jesse’mu, że dostała awans w pracy i może samodzielnie spłacać dom. Chłopak z radością zgodził się wyjechać. Chciał aby jego życie znów nabrało sensu.
„Bo nikt nie zdoła cię tak pocieszyć jak konie” – mawiał ojciec – „Nigdy tego nie zapomnij Jesse…”
Partner: brak
Ulubiona dyscyplina: skoki i cross
Koń: Jako mały chłopiec zawsze marzył, że dostanie własnego wierzchowca. Teraz musi liczyć się z rzeczywistością i wiedzą, że nie ma tyle pieniędzy by zadbać na jego utrzymanie i uczynić go szczęśliwym. Ale jest jeden koń, który zbudził jego zainteresowanie… jest to Mistrall. Chociaż wie, że nigdy nie będzie on do niego należeć i tak zakochała się w nim i chciałby aby i on mu zaufał.
Staż: Pochodził z rodziny koniarzy i dlatego jeździ samodzielnie od trzynastu lat.
Nick: Lew


Nowa osoba w klubie!

Imię i nazwisko: Fiona Lopez
Płeć: kobieta
Wiek: 32
Cechy charakteru: wymagająca, ma poczucie humoru, lubi spotykać się z ludźmi
Zalety: bardzo mądra i rozumiejąca, świetna obserwatorka, doskonale umie słuchać i chętnie pomaga ludziom którzy są dla niej ważni
Wady: brakuje jej cierpliwości i bywa zazdrosna o jeźdźców, ponieważ sama jest po kontuzji i już nie może jeździć konno
Rodzina: Jest jedynaczką, tata był Hiszpanem a mama - Angielka.
Historia: Klub podpisał z nią kontrakt na cały rok szkolny żeby umożliwić jeźdźcom którzy nie ukończyli jeszcze szkoły prywatne zajęcia.
Partner: Oficjalnie jest singlem, ale na pewno długo nim nie pozostanie, ma również długa historię związków i rozstań.
Koń: Mehdi
Staż: 19
Nick: susanpilch27@gmail.com
Inne zdjęcia: brak


Imię: Mehdi
Data urodzenia: 2004
Płeć: walach
Temperament: Bardzo wytrzymały Koń Hiszpańskiej Krwi, wiele przeszedł ale ma jeszcze dużo siły i uwielbia jazdy w teren.
Specjalizacja: Cross i ujeżdżenie
Właściciel:  Fiona Lopez

piątek, 29 sierpnia 2014

Od Kayli Cd Lindy

Kazałam przejść Namkhajowi do galopu, a kiedy wykonał parę okrążeń ze spuszczoną głową i uchem postawionym w moim kierunku pozwoliłam konikowi przejść do kłusa, a potem do stępa. Odpięłam lonżę od jego kantara i zwijając ją ruszyłam w stronę wyjścia, a Namek posłusznie ruszył za mną. Linda podbiegła do mnie i obie poszłyśmy do stajni.
- Namkhaj chyba bardzo cię lubi - uśmiechnęła się dziewczyna patrząc w tył na podążającego za mną jak cień wałacha.
- Może - zaśmiałam się - Jeżdżę na nim często, żeby nie stracił kondycji.
- A ile ogólnie tu jest koni? - spytała zaciekawiona.
- Hmm... Daj mi chwilkę. Mi liczenie zabiera strasznie dużo czasu - jęknęłam i zabrałam się do mozolnego przeliczania koni klubowych, oraz prywatnych, których tyle dzisiaj przyjechało - Dziewięć. Razem z prywatnymi oczywiście.
- To nie tak źle - stwierdziła z udawaną powagą.
- No coś ty! - żachnęłam się udając głos dorosłego, który dziwnie przypominał głos Madeline - To okropne! Dziwię się, że ten klub w ogóle funkcjonuje! Skandal i hańba! Tyle ci powiem.
Linda zaczęła chichotać co później przerodziło się w głośny śmiech. Ja również zaczęłam się śmiać. Namek natomiast parskną cicho nie wiedząc zabardzo czemu wydajemy takie nadludzkie dźwięki.
- Dobry konik - uśmiechnęłam się do niego i pogłaskałam go po nosie. W tej samej chwili doszłyśmy do stajni, więc zamknęłam Namka w boksie i zabrałam się do przedstawiania Lindzie wszystkich koni.

Linda?

Od Kayli Cd Alex

Alex koniecznie chciała obejrzeć tutejsze tereny więc dziewczyny ustaliły, że jedziemy na przejażdżkę. W sumie powinnam się cieszyć bo zwykle jeździłam sama, a przecież poskakać mogę później, ale przejeżdżając obok rozstawionego na placu treningowym parkuru nie udało mi się powstrzymać cichego westchnienia.
Jechałyśmy wszystkie obok siebie. No może nie zupełnie bo Grass co chwile wyprzedzał, albo cofał czy też nagle odskakiwał w bok. Nie zawsze się tak zachowywał, ale teraz całkiem niedaleko niego znajdowała się klacz, więc całkowicie mu odwalało. Zastanawiałam się czemu właściwie nie oddam Geromino do kastracji, jednak bardzo szybko znalazłam odpowiedź. Lubiłam mojego konia takiego jakim jest i nie chciałam żeby cokolwiek w jego temperamencie się zamieniało.
- Czemu nic nie mówisz? - spytała Alex patrząc na mnie ze zdziwieniem, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jeszcze ani razu się nie odezwałam. Dziwne... Zwykle nie potrafiłam zamknąć jadaczki...
- Ma focha bo nie pojechałyśmy na halę - stwierdziła z rozbawieniem Linda.
- Biedna Kayla... - zadrwiła Alex - Jak chcesz to możesz wracać pójdziemy na żywioł i same poznamy tereny tutaj.
W tym momencie miałam ochotę odjechać galopem i znaleźć się w jednym z moich miejsc w terenie których nikt jeszcze nie odwiedził, ale powstrzymałam złość. Chciałam się z nimi zaprzyjaźnić, a nie rywalizować. Poza tym dzisiaj miałam chyba zły humor.
- Chodźcie pojedziemy tędy - mruknęłam tylko i skierowałyśmy się w stronę rozłożystych łąk.

Linda? Alex?

Od Alex Cd Kayli

Gdy tylko się rozpakowałam pobiegłam do Freski. Klacz stała spokojnie w boksie, żując siano. Gdy tylko mnie zobaczyła nastawiła uszy i zarżała na powitanie. Odsunęłam zasuwę i wślizgnęłam się do boksu.
- Cześć, skarbie! – uśmiechnęłam się i pocałowałam klacz i pysk – Jedziemy na przejażdżkę?
Wyczuwając mój entuzjazm Freska zarżała i zaczęła dreptać w miejscu. Przez kilkanaście minut masowałam boki klaczy. Gdy skończyłam, poszłam do siodlarni po moje stare, wysłużone siodło, które przywiozłam ze sobą, i zawiesiłam uzdę na ramię. Gdy usiłowałam osiodłać klacz, usłyszałam wołanie.
- Alex, idziesz już? Czekamy! – zawołała Kayla
- Już idę! – odpowiedziałam i zaśmiałam się cicho, kiedy klacz zaczęła bawić się moimi włosami
Wyprowadziłam klacz z boksu i poprawiłam popręg. Kayla prowadziła za sobą okazałego ogiera, który z każdym krokiem zarzucał niecierpliwie łbem.
- Jestem gotowa. – oznajmiłam
Po chwili podjechała do nas dziewczyna na jasnym wałachu.
- Jestem Linda Lawless, a to mój wałach, Jaspis. – uśmiechnęła się
- Alex Ristenfall. A to jest Freska.
- To jak, jedziemy? – wtrąciła Kayla
- Pewnie! – uśmiechnęłam się
Wsiadłam na Freskę i ścisnęłam jej boki łydkami, a klacz posłusznie ruszyła.

Linda? Kayla?

Od Kayli Cd Cole'a

- Piękny koń - stwierdziłam patrząc uważnie na konia należącego do chłopaka i jednocześnie przytrzymując wyrywającego się Geromino. Uchwyciłam jego tęskne spojrzenie w stronę parkuru i natychmiast załapałam o co chodzi.
- Skaczesz? - spytałam uśmiechając się do Cole'a.
- Tak - przyznał, a coś w jego głosie podpowiedziało mi, że nie tylko bardzo to lubi, ale i jest w tym świetny.
- To może kiedy pokażę ci twój pokój to poskaczemy trochę? - zaproponowałam z ekscytacją.
- Mogę się rozpakować później - stwierdził najwyraźniej potwierdzając mój entuzjazm - Osiodłam konia od razu.
- Super! - zaśmiałam się zapominając zupełnie o tym, że dopiero co się poznaliśmy - To ja pojadę już na ujeżdżalnię.
Z powrotem wskoczyłam na Dancing Grass Geromino i poprowadziłam go w stronę parkuru. Wjechałam na plac i zaczęłam kłusować przy ścianie omijając przeszkody. Potem przeszłam w zebrany galop i starałam się uspokoić mojego konia, który był bardzo podniecony obecnością innego ogiera. Mimo, że byłam skupiona na jeździe co jakiś czas spoglądałam w stronę Cole'a siodłającego Świetlika. Nie żeby chłopak mi się podobał... Nie należę do takich którzy zakochują się do pierwszego wejrzenia, ale czułam, że będziemy się dogadywać. Z pewnością jest dobrym przyjacielem.

Cole?

Od Lindy

    Jechałam na tylnim siedzeniu samochodu wpatrzona w przelatujące za oknem obrazy. Mijaliśmy wiejskie dróżki, pola, domy z ogrodami i lasy. Wjeżdżaliśmy pod lekka górkę po jednokierunkowej ulicy, na której asfalt był pokruszony i popękany. Sierpień się kończył ale upały nie oszczędziły nieszczęsnych ludzi piekących się w słońcu na mijanych przystankach autobusowych. Po nie długim czasie zjechaliśmy z asfaltowej drogi na kamienistą prowadzącą przez pola zbóż i zobaczyłam pastwiska koni, a dalej stajnie, hale, ujeżdżalnię i jakiś spory domek.
    Gdy tylko zaparkowaliśmy na podjeździe i wysiadłam na zewnątrz, udeżyła mnie fala gorąca. Ośrodek byłzadbany i wyglądał na nowy. Z początku myślałam, że nikogo nie ma ale gdy stałam przed jedną ze stajni oglądając konie znajdujące się najbliżej wejścia z środka wyszła pewnym krokiem dziewczyna w moimwieku.
- Cześć - powiedziała - ty jesteś ta nowa, która miała dzisiaj przyjechać?
- Na to wygląda - odparłam orientując się, że wszyscy już wiedzieli o moim przyjeździe. - Jestem Linda, a ty?
- Kayla, czekaj zaraz zawołam instruktorkę - po tych słowach odbiegła w stronę hali.
- Widzę, że już masz koleżankę - odezwała się mama za moimi plecami.
- Ta... - w sumie to ta dziewczyna wydawała się całkiem miła. Zauważyłam, że mój tata właśnie otwiera przyczepę Jaspisa więc poszłam zajżeć jak tam u mojego konia. Jak zwykle czuł się świetnie, podróże nigdy mu nie szkodziły, kiedy go wyprowadziłam zaczął się rozglądać, węszyć i skubać trawę rosnącą przy karuzeli dla koni. Rodzice pomogli mi wyładować moje liczne bagaże, a mianowicie dwie wielkie walizki i dwa ogromne plecaki i wtedy zjawiła się jakaś pani mniej więcej w wieku mojej mamy.
- Kayla powiedziała mi, że już przyjechaliście - powiedziała. - Jestem Angelica Hantson - przywitaliśmy się z nią, zaprowadziłam mojego konia do wolnego boksu i wrzuciłam rzeczy do pokoju, w którym miałam mieszkać po czym poszłam szukać tej dziewczyny...jak jej tam? Kayli?
    Znalazłam ją na hali lążującą siwego konia. Był niski, tak jak mój Jaspis, ale musiałam przyznać, że bardzo ładny.
- Co to za koń? - spytałam w końcu.
- Namek - odparła uśmiechając się do mnie. - To koń klubowy. Jeśli chcesz to jak skończę pokażę ci inne konie.
 - Ok - przykucnęłam pod ścianą obserwójąc w Kaylę i Namka.

Kayla?

Od Cole'a

- Daleko jeszcze? - zapytałem któryś raz już z rzędu.
- Nie - westchnęła mama ze stoickim spokojem.
- GPS mówi co innego... - otworzyłem okno, wychyliłem głowę i zacząłem się rozglądać. - Daleko jeszcze?
Włożyłem głowę z powrotem. Poczułem nagle ból na czubku głowy. Jego przyczyną była gazeta Skyler. Jęknąłem, po czym oddałem jej pustą butelką.
- Uspokójcie się. - odezwał się nagle tata, a za kierownicą robi to nieczęsto.
- On zaczął - powiedziała Sky. - Ja tylko chciałam go uspokoić.
- Co?! Czy ty siebie słyszysz?
I się zaczęło... Nie muszę opisywać tych jakże nadzwyczajnych wyzwisk?

- Nareszcie... - mruknęli jednocześnie rodzice.
Samochód się zatrzymał. Niemalże z niego wyskoczyłem. Rozciągnąłem się. Pierwsze co zobaczyłem, to moje ulubione miejsce - parkur. Od razu przyszło mi na myśl, by go wypróbować. Poszedłem jednak po konia. Trzeba dać o sobie znać. Obejrzałem się do tyłu. Rodzice ze Skyler już pojechali. Fajnie... Ładnie to tak?
- To zostaliśmy sami - powiedziałem do Świetlika.
Usłyszałem donośne rżenie i zza małego wzgórza wyłonił się koń z dziewczyną na grzbiecie. Wierzchowiec pokłusował w naszą stronę. Nie długo potem byli na miejscu. Dziewczyna zeskoczyła z konia.
- Jesteś nowy, tak? - zapytała.
Pokiwałem głową.
- Jestem Cole - wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny.
- Kayla. - złapała i potrząsnęła wyciągniętą w jej stronę dłonią.

Kayla?

Od Kayli Cd Alex

- Mam na imię Kayla - przedstawiłam się - I jestem przybraną córką Angelici.
- Aha Angelica mówiła, że znajdę tutaj dwie podopieczne, które zaprowadzą mnie do mojego pokoju - przypomniała sobie dziewczyna - Czy jedną z tych "podopiecznych" jesteś ty?
- Uhum - stwierdziłam - A druga zwiała do swojego konia. To co jak pokażę ci twój pokój to pójdziemy pojeździć?
- Pewnie - uśmiechnęła się - W takim razie gdzie będę spać?
- Tutaj - wskazałam na drzwi obok mojego pokoju - Czekam w stajni.
Zostawiając Alex żeby się rozgościła pognałam do stajni i wyprowadziłam Grass na zewnątrz, do koniowiązu. 
- Hej - usłyszałam za sobą głos Lindy, którą troszkę zdążyłam już poznać.
- Cześć - uśmiechnęłam się do dziewczyny po czym wróciłam do czyszczenia kopyt Geromino - Właśnie przyjechała nowa dziewczyna Alex i zaproponowałam jej, że razem pojeździmy. Chcesz z nami?
- Pewnie - zgodziła się - Osiodłałam już Jaspisa bo miałam go przelonżować w siodle ale skoro macie zamiar się przejechać to ja też. Jedziecie w teren czy na hali lub ujeżdżalni?
- Nie wiem. Angelica mówiła mi, że Alex jeździ w crossie więc pewnie chciała by pojechać w teren - wyjaśniłam - Zobaczymy bo jeśli mamy jechać w teren to pojadę z siodłem. No wiesz... Grass dostaje totalnego przypływu ADHD kiedy jedziemy w teren i wtedy wierzga i staje dęba, ale jeśli miałybyśmy pojeździć na hali to zrobiłabym sobie potęgę skoku na oklep, albo jakiś parkurek.
Mówiąc "parkurek" miałam na myśli przeszkody na wysokości klasy L. 

Alex? Linda? Która z was dokończy?

Nowy!

Imię i nazwisko: Cole Murray
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Cechy charakteru: Cole jest bardzo energiczny. Nigdy nie może usiedzieć w miejscu, a gdy zostaje posadzony na siłę, przemienia swoje ADHD na gadanie i tym samym męczenie osób w pobliżu. Ma wielkie poczucie humoru, nie zawsze bierze wszystko na poważnie. Zawsze stawia na swoim. Uwielbia wszystkie zwierzęta.
Zalety: Grywa na gitarze, mówi płynnie po Włosku, Francusku i Angielsku, jest bardzo wysportowany, dobrze gotuje.
Wady: Nie potrafi i nie lubi tańczyć, niesamowicie uparty, nie jest artystą, często wpada w kłopoty.
Rodzina: Mama - Kate, tata - James, ma młodszą siostrę Skyler.
Historia: Rodzice pomyśleli, że ma za dużo energii i dobrze radzi sobie w siodle, więc wysłali do tu. Koniec.
Partner: -
Ulubiona dyscyplina: Skoki
Koń: Skylight
Staż: 6 lat
Nick: Koniczek$
Inne zdjęcia: -

Imię: Skylight (Świetlik)
Data urodzenia: 2010 r.
Płeć: Ogier
Temperament: Skylight jest tak samo uparty jak jego właściciel. Bardzo trudno było go ujeździć. Nie daje się dosiąść nikomu oprócz Cole'owi. Bardzo szybki i zwinny. Wysoko skacze. Tego konia nie da się zmęczyć.
Specjalizacja: Skoki
Właściciel: Cole Murray

Od Alex

Nasza przyczepa zatrzymała się na zamiecionym, zadbanym podjeździe. Koła zazgrzytały o kamieniste podłoże, a ja wyskoczyłam ze starego, zabłoconego auta. Byłam ciekawa, jaki będzie ten klub. Podbiegłam do przyczepy i wyjrzałam na mojego tatę, który wysiadał z auta. Pomógł mi otworzyć ciężkie drzwi. Wskoczyłam do środka, podczas gdy mój tata przywitał się z kobietą, która wyszła nam na spotkanie. Pogłaskałam szyję Freski, która stała w przyczepie, niecierpliwie przebierając nogami. Zdziwiłam się lekko, ponieważ klacz zwykle stała spokojnie, czekając na wyprowadzenie. Uśmiechnęłam się, gdy Freska trąciła moją kieszeń, w poszukiwaniu marchewek. Miałam kilka kawałków, więc podałam jej, a klacz łapczywie ją schrupała.
- Alex! Wyprowadź już ją! – krzyknął mój tata
- Dobrze, już idę! – odpowiedziałam, po czym odwiązałam klacz i wyprowadziłam ją z przyczepy
Freska posłusznie ruszyła za mną, machając ogonem w celu odgonienia much.
- Dzień dobry. – przywitałam się – Jestem Alex Ristenfall. A to jest moja klacz, Freska.
- Miło mi. Nazywam się Angelica Hantson, założycielka Tryumfu. Zaprowadź swoją klacz do tamtej stajni, a później zabierz swój bagaż do tamtego budynku. – powiedziała kobieta, wskazując budowlę – Tam znajdziesz dwie podopieczne, które zaprowadzą Cię do twojego pokoju, gdzie się rozpakujesz. – uśmiechnęła się
- Dobrze, dziękuję. – powiedziałam i zwróciłam się do mojego ojca – Żegnaj, tato. Zobaczymy się, niebawem. – pocałowałam go w policzek – Pozdrów mamę! – krzyknęłam przez ramię, chwytając walizkę do ręki
Cmoknęłam, a Freska ruszyła obok mnie. Oparłam walizkę o mur i otworzyłam drzwi stajni. Powitało mnie wesołe rżenie koni. Odprowadziłam moją klacz do boksu i objęłam jej szyję.
- Niedługo wrócę. Obiecuję. – szepnęłam i wyszłam z boksu, zasuwając zasuwę
Zacisnęłam rękę na rączce walizki i przebiegłam przez podwórze, do wskazanego przez założycielkę budynku. Szłam wąskim korytarzem, aż doszłam do pokoju numer 12, z którego wyszła młoda dziewczyna, mniej więcej w moim wieku.
- Cześć. – uśmiechnęłam się – Mam na imię Alex, jestem nowa. A ty?

Kayla?

Kolejny klubowicz!

Imię i nazwisko: Rayson Grace (Ray)
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat
Cechy charakteru: Bardzo towarzyski i wesoły, czasami nierozsądny i roztrzepany, romantyczny, zabawny, inteligentny, ciekawski.
Zalety: Umie grać na gitarze, całkiem ładnie śpiewa, rozumie konie, dobrze na nich jeździ.
Wady: Przyciąga kłopoty jak magnes, boi się ciemności i pająków, czasami mściwy, ciekawski.
Rodzina: Nie chce znać swojej rodziny.
Historia: Dotarł do klubu przeszukując wszystkie kluby w okolicy, by znaleźć odpowiednią dla siebie stajnię.
Partner: Brak.
Ulubiona dyscyplina: Cross, trenowany samotnie lub z jedną osobą towarzyszącą. Interesuje się również jazdą naturalną.
Koń: Cynthia
Staż: Pierwszy raz wsiadł na konia w wieku sześciu lat i nigdy tego nie żałował. Potem nie jeździł przez długie lata i dopiero po jeździe w wielu klubach, postanowił ostatecznie podszlifować swoje umiejętności i zająć się jazdą konną na stałe, może zostać instruktorem.
Nick: lumino
Inne zdjęcia:
Galopując na Cynthii:
Ray i Cynthia:
W stajni:



Imię: Cynthia
Data urodzenia: 24.06.2008 r.
Płeć: Klacz.
Temperament: spokojna, posłuszna, ale czasami żywiołowa, temperamentna i ognista. Przywiązana do Ray'a, który wychował ją od maleńkości.
Specjalizacja: Cross, jazda naturalna.
Właściciel: Rayson Grace

Uf, uf, uf... Kolejna!

Imię i nazwisko: Alex Ristenfall Płeć: kobieta
Wiek: 17 lat (Urodziny obchodzi 18.12)
Cechy charakteru: To wesoła i energiczna dziewczyna, która kocha zwierzęta, a w szczególności konie, psy i koty. Jest otwarta na przyjaźnie i nowe znajomości. Ma bujną wyobraźnię, przez co w ukryciu pisze powieść, o której nikomu nie mówi. Ma wiele hobby, ale największym z nich zawsze pozostanie jazda konna. Nie przywiązuje wagi do wyglądu; nienawidzi sukienek i spódnic.
Zalety: pisze powieść, szybko biega i ma dobrą kondycję, całkiem ładnie rysuje, dobrze się uczy, jest wielką miłośniczką koni i traktuje je jak rodzinę
Wady: jest zapominalska, ma brzydkie pismo, nie umie grać na instrumentach i niezbyt ładnie śpiewa
Rodzina: mama Sophia i ojciec John; Alex jest jedynaczką
Historia: Alex, odkąd pamięta, mieszkała na farmie rodziców. Mieli oni świnie, krowy, kury. Była też tam suczka i kilka kotów. Dziewczyna pomagała rodzicom prowadzić farmę, tzn. oporządzała i karmiła zwierzęta, doiła krowy i sprzątała dom. Ale zawsze, po spełnieniu swoich obowiązków ruszała do stajni, gdzie znajdowała się jej klacz. Brała ją na przejażdżkę do lasu. Rodzice zdecydowali, że ich córka powinna rozwijać swoją pasję, jaką jest jeździectwo. Tak właśnie trafiła tutaj, do Klubu Jeździeckiego Tryumf.
Partner: brak
Ulubiona dyscyplina: cross
Koń: Freska
Staż: Alex pasjonuje się jeździectwem od 10 roku życia, czyli od około 7 lat.
Nick: Ktosicek
Inne zdjęcia: brak

Imię: Freska
Data urodzenia: 09.07.2008
Płeć: klacz
Temperament: Freska to spokojna klacz. Jest ufna i łagodna, bardzo lubi towarzystwo innych koni. Przeważnie jest posłuszna i z chęcią wykonuje podane jej komendy, lecz gdy coś ją spłoszy trudno ją opanować. To kochający i inteligentny koń. Jest szybka i zwinna, bardzo ciekawska. Lubi poznawać nowe tereny. Nie je dużo, chyba, że mowa o smakołykach. Uwielbia marchewki; to jej największy przysmak.
Specjalizacja: cross
Właściciel: Alex Ristenfall

Kolejna klubowiczka!!!

Imię i nazwisko: Linda Lawless
Płeć: kobieta
Wiek: 16 lat
Cechy charakteru: Linda jest śmiała odważna i ostra. Lubi planować, ma dużo marzeń i wielką wyobraźnię przez co umie ciekawie opowiadać. Ma własne zdanie i nie boi się go wyrażać, jest uparta i zacięta. Lubi wygrywać oraz być w centrum uwagi, czasem kłamie, jest zazdrosna i  nie uczciwa. Pracowita ale nie zbyt pomocna, gdy się rozzłości bywa naprawdę wredna, ale jak się z nią zaprzyjaźnić to może okazać się naprawdę fajną kumpelą. Zabawna, sarkastyczna, uważna, lubi ryzykować i często zmienia plany w ostatniej chwili. Sprytna i mądra, ma dobrą pamięć, jest zdecydowana i lubi poznawać nowych ludzi. Jednak jeśliktoś jej się nie spodoba będzie przez nią dręczony do końca życia! XD
Zalety: Ładnie rysuje, maluje i pisze. Jest wysportowana - dobrze się wspina, jest silna, szybko biega, ale na krótki dystans. Nie naj gorzej śpiewa, choć uważa, że mogłaby lepiej. Jedynym obcym językiem w jakim potrafi dobrze mówić jest francuski.
Wady: Nie potrafi biec dłużej niż 5 minut, czasami jej własna duma potrafi ją wprowadzić w kłopoty, nie potrafi grać na żadnym instrumencie, ani gotować. Nie umie również tańczyć, ale nie przeszkadza jej to. Trudno jej się przyznać do tego, że potrafi się wzruszać, i że rozmawia z końmi.
Rodzina: Jej rodzice mieszkają we wsi dość nie daleko.
Historia: Linda mieszkała przez długi czas w Londynie z rodzicami. Była małą rozpuszczoną jedynaczką, a jej rodzice byli bogaci. Jednak kiedy firma jej taty zbankrutowała przenieśli się na wieś i rozpoczęli proste życie pozbywając się większości wcześniejszych luksusów. Mała Linda musiała się nuczyć zupełnie innego trybu życia. Kiedy jej rodzice znowu zaczęli więcej zarabiać nie chcięli już wracać do miasta więc kupili Lindzie konia Jaspisa. Miała wtedy 11 lat u zero pojęcia o tych zwierzętach. Nauczyła się jeździć w najbliższej stadninie. Z początku była to tylko jazda rekreacyjna ale później postanowiła ćwiczyć do zawodów i tym samym przenieść się do Klubu Jeździeckiego Tryumf, o którym usłyszała od jednego z jej instruktorów.
Partner: Według niej miłość tylko przeszkadza w realizowaniu planów i marzeń...
Ulubiona dyscyplina: cross i skoki
Koń: Jaspis
Staż: 5 lat
Nick: matisa10
Inne zdjęcia:


Imię: Jaspis
Data urodzenia: 2007
Płeć: wałach
Temperament: Jego temperament należy do zrównoważonych, nie jest narowisty ale też i zbyt uległy. Jaspis jest odważny, łagodny i dzielny. Lojalny i przywiązany do swojej właścicielki
Specjalizacja: cross
Właściciel: Linda Lawless
                            

czwartek, 28 sierpnia 2014

Od Kayli Cd Madeline

- No więc... - zaczęłam niepewnie patrząc na kobietę idącą obok mnie i nie wierząc, że jeździ konno - Tutaj jest stajnia... Tam są hale i wybiegi treningowe, a tam dom w którym mieszkają instruktorzy, ja i od teraz pani. Jest też tam jadalnia.
Sama się zdziwiłam, że tak szybko udało mi się streścić wszystko co znajduje się w Tryumfie. W końcu ośrodek nie jest wcale taki mały...
- A pokażesz mi mój pokój? - spytała niecierpliwie kobieta - Przejechałam długą trasę, żeby znaleźć się tutaj.
- Pewnie - uśmiechnęłam się przyjaźnie chodź jeszcze nie do końca wiedziałam co mam myśleć o kobiecie. Ruszyłyśmy w stronę domu.
- Czy jak się pani rozpakuje to pokaże mi pani jak pani jeździ? - spytałam jednocześnie myśląc o tym, że jeśli mam mam współpracować z Madeline to muszę przejść z nią na "ty" bo dodawanie "pani" przy co drugim słowie jest trochę niezręczne.
- Może - ucięła krótko - Czy będę jeździć na jakimś konkretnym koniu?
- Oczywiście - odparłam grzecznie - Ta kara klacz Fryzyjska będzie należała do pani do puki jest pani w Tryumfie. To bardzo utalentowany koń, ale potrzebuje odważnego jeźdźca bo jest dość płochliwa.
Przez chwilę szłyśmy w milczeniu, ale kiedy znalazłyśmy się w środku budynku postanowiłam spytać czy mogę mówić Madeline po imieniu.
- Mogę mówić do pani po imieniu? - spytałam mając wielką nadzieję, że powie "tak" bo nie miałam najmniejszego zamiaru mówić ciągle "pani to, pani tamto".

Madeline?

Od Madeline Bolingbrote

Brytyjski A.C. 16/70 Sports Drophead Coupé mojej rodziny wjechał na żużlową, wiejską drogę. Uchyliłam delikatnie szybę, by wpuścić do środka świeże powietrze, a zamiast tego do moich nozdrzy dostał się swąd końskiego łajna. Pośpiesznie zamknęłam okno od samochodu. Auto zatrzymało się z mocnym szarpnięciem. Otworzyłam drzwi i nieufnie przyjrzałam się nowemu miejscu. ‘Zaraz, mam mieszkać na farmie?!’ pomyślałam z oburzeniem i chcąc, nie chcąc wygramoliłam się z samochodu, przytrzymując dół sukni. Rozejrzałam się dookoła z niemal ciekawością małego dziecka, nagle stanęłam oko w oko ze średniego wzrostu kobietą o serdecznym uśmiechu. Zmierzyłam ją wątpliwym spojrzeniem. Była mniej więcej mojego wieku bądź trochę starsza, miała zmarszczki, choć nie aż tak bardzo widoczne oraz brudne rękawice robocze i zabłocone buty.
- Witam panią – chrząknęłam z degustacją. – Madeline Bolingbroke – Wyciągnęłam rękę na powitanie.
- Serdecznie witamy w klubie jeździeckim Tryumf. Nazywam się Angelica Hanston – uśmiechnęła się, wypowiadając formułkę, którą pewnie nauczyła się na pamięć. – Umie pani jeździć konno? – spytała poprawiając niesforny kosmyk, który osuną się jej na czoło.
- Umiem, nie przybyłam tu by uczyć się jeździectwa. Przyjechałam by odpocząć od codzienności i obcować z końmi.
Kobieta wyglądała na zaskoczoną, ale jednocześnie zadowoloną.
- W takim razie wybrała pani idealne miejsce.
- Domyślam się, że nie odradziłaby mi pani własnej działalności.
- Za chwilę zapewne moja podopieczna panią oprowadzi - powiedziała, puszczając moją sarkastyczną uwagę mimo uszu. - O, Kayla, poznaj pannę Madeline. Mogłabyś ją oprowadzić? - gestem przywołała nastolatkę krzątającą się przy karej klaczy. Dziewczyna wytarła ręce i podała mi dłoń.
- Dzień dobry - oznajmiła naprędce. - Proszę za mną - dodała i ruszyła w kierunku stajni. Angelica pomachała nam ręką i weszła na padok, chwytając lonżę.

{Kayla, dokończysz?}

ICHA!!! I już jest nowy członek :)


Imię i nazwisko: Madeline Bolingbroke
Płeć: kobieta
Wiek: 32 lata 6 miesięcy
Cechy charakteru: powściągliwa, wyniosła, stanowcza, życzliwa, sentymentalna, inteligentna, nierzadko sarkastyczna, zdystansowana, konsekwentna, precyzyjna, odpowiedzialna.
Zalety: wyspecjalizowała się w ujeżdżaniu; potrafi grać na pianinie
Wady: traktuje konie, jak przedmioty; używa bata
Rodzina: Emilia Arundell Bolingbroke (m.) & gen. William Bolingbroke (o.)
Historia: Madeline Bolingbroke została poczęta w staro angielskiej, bogatej rodzinie jako córka Emilii oraz generała Williama Bolingbroke. Po śmierci rodzicieli kobieta sprzedała posiadłość, poświęcając się jeździectwu.
Partner: -
Ulubiona dyscyplina: -
Wierzchowce: -
Staż: 28 lat
Nick: Cernunnos