niedziela, 7 grudnia 2014

Od Leny

Minęło już kilka dni odkąd tu jestem. Poszłam do stajni i osiodłałam Queen. Planowałam poskakać ale kiedy chciałam iść na ujeżdżalnie była jazda. Stwierdziłam, że nie ma sensu czekać aż skończą jak mam osiodłanego konia. Postanowiłam pojechać w teren. Jechałam leśną ścieżką. W prawdzie nie tęsknie za rodzicami, teraz mam swoje życie, a oni swoje. Szczerze to najlepiej mi się myśli jak jestem sama w terenie. Na horyzoncie były dwa powalone drzewa. Trzeba skakać przeszkoda szeroka, ale z Crazy Queen nie ma co się martwić. Pogłębiłam dosiad i dałam klaczy sygnał, że ma ruszyć. Posłusznie ruszyła galopem, skoczyłyśmy bez problemu. Popuściłam wodze i pozwoliłam klaczy pędzić, bo tylko kiedy na niej siedzę mogę zapomnieć o wszystkich problemach. Nawet nie spostrzegłam się kiedy zaczęło padać. Niechętnie zawróciłam i wróciłyśmy do stajni. Rozsiodłałam ją i wyczyściłam.
- Co kochana chcesz jeszcze pobiegać ? - spytałam klaczy która stała niespokojnie w boksie.
Wzięłam szybko lonże i założyłam Queen kantar do lonżowania. Poszłyśmy na halę. Niestety była jazda. Poszłam więc na mniejszą halę. Tam spokojnie polonżowałam Crazy, a następnie zaprowadziłam z powrotem do boksu. Kocham ją najbardziej na świecie. Mam tylko ją, bo rodzice od czasu naszej kłótni nie odzywają się za często. Przytuliłam ją i podsunęłam jej pod nos rękę z cukierkiem dla koni, klacz z apetytem go zjadła. Cały czas tuląc klacz nuciłam swoją ulubioną piosenkę. Wyszłam z boksu i nie patrząc na deszcz wyszłam na dwór usiadłam na ławce i wpatrywałam się w mokre drzewa powiewające na wietrze. Nie obchodziło mnie, że jest zimno, że będę chora teraz ważne było to, żeby nic nie było ważne. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać instagram. Po chwili jednak schowałam go i znów wpatrywałam się w drzewa. Teraz minuty były dla mnie wiecznością. Zanim tu przyjechałam zerwał ze mną chłopak. Moje życie zdecydowanie nie było w tęczowych barwach ale może z czasem to się zmieni. Przed oczami miałam obraz tego co tak bardzo kochałam ale to już nie wróci i nie mam na co liczyć. Po moim policzku zaczęła płynąć łza. Wiatr zaczął wiać mocniej przez co było mi jeszcze zimniej, a deszcz pod wpływem wiatru padał w moją stronę. Przemoczona do suchej nitki udałam się z powrotem do stajni. Tu było ciepło i bezpiecznie, a co najważniejsze była tu też Crazy Queen. Siadłam na ziemi przy jej boksie. Do stajni weszła Kayla.
Kayla?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz