czwartek, 25 grudnia 2014

Od Kayli - Nowy C. D.

Siedziałam w pokoju i starałam się skupić na robieniu zadania od Angelicy. Nie mogłam się jednak skupić bo przez cały czas myślałam o młodej klaczce Fryzyjskiej czekającej na mnie w boksie. Wyobrażałam sobie jak po raz pierwszy na nią wsiadam, a ta całkowicie mi ufając rusza żwawym stępem. Potem przechodzimy do kłusa, równego i spokojnego, a następnie daję jej lekki sygnał łydką i ruszamy do galopu. Klacz wierzga parę razy przyzwyczajając się do ciężaru jeźdźca w szybszym chodzie, ale potem jej galop staje się miarowy i spokojniejszy. Cava całkowicie mnie akceptuje... Oderwałam się od rozmyślań i nie starając się już skupić na działaniach matematycznych wybiegłam z pokoju, a potem na zewnątrz i do stajni. Parę koni wyjrzało z boksów słysząc moje kroki, a w tym również 3-latka. Kiedy zbliżyłam się do boksu klacz gwałtownie machnęła głową ukazując białka oczu i schowała się głębiej do boksu.
- Ej - warknęłam ostro tak, żeby klaczka wiedziała, że nie wolno jej tak robić lecz potem dodałam uspokajającym tonem - Nie masz się czego bać.
Wzięłam uwiąz wiszący na ściance boksu i weszłam do środka. Cavalgada poruszyła się niespokojnie, ale dała sobie przypiąć uwiąz do kantara i spokojnie wyszła za mną z boksu. Poszłam z nią na halę gdzie stały rozstawione przeszkody i zaczęłam ją prowadzić w okół przeszkód pozwalając je obwąchać. Potem rozstawiłam drągi na stęp i poprowadziłam przez nie klacz. Obijała kopytami o belki, ale żadnej nie potrąciła.
- Będziemy nad tym pracować - powiedziałam jej i poprowadziłam klaczkę na lonżownik wcześniej zmieniając uwiąz na lonżę. Kiedy weszłyśmy na okrągły wybieg treningowy odpięłam lonżę chcąc sprawdzić co klacz zrobi ta spokojnie stała obok mnie rozglądając się dookoła. Po chwili zaczęła wąchać podłoże lonżownika. Odeszłam od klaczy, ale ta nie ruszyła za mną. Nic dziwnego... W końcu poznałyśmy się dopiero parę godzin wcześniej. Podeszłam do niej z powrotem i znów przypięłam lonżę. Odpędziłam delikatnie i kazałam iść stępem w okół mnie. Postanowiłam nie przechodzić jak na razie do kłusa więc zabrałam Cave z wybiegu i podprowadziłam pod koniowiąz gdzie wyczyściłam jej kopyta z piasku sprawdzając przy okazji czy nie ma problemu z podnoszeniem nóg. Klacz ładnie podnosiła kopyta i reagowała na komendy, ale opierała jeszcze zbyt duży ciężar na podnoszonej nodze bo nie umiała dobrze ustać na trzech. Następnie zaprowadziłam ją na wolne pastwisko i tam zostawiłam. Teraz ruszyłam do boksu Dancing'a, a kiedy go wyczyściłam i założyłam ogłowie pojechałam z nim na halę na której wcześniej byłam z 3-latką. Ruszyłam stępem w okół wybiegu przejeżdżając przez drągi i ćwicząc zatrzymania czy cofania. Kiedy minęło paręnaście minut popędziłam ogiera do kłusa. Grass miał nie wygodny kłus bo lubił wysoko podnosić nogi dla ładniejszego efektu, ale przyzwyczaiłam się już do tego i miękko siedziałam na jego grzbiecie. Po chwili zmieniliśmy kierunek i zaczęliśmy kręcić wolty i koła. Następnie najechaliśmy na parę niższych przeszkód kłusem z obu stron. Wtedy popędziłam Gera do galopu i po paru okrążeniach przejechaliśmy cały parkur. Pogalopowaliśmy sobie jeszcze trochę, a potem kiedy już przekłusowałam ogiera i wyrównał mu się oddech pojechaliśmy się rozstępować na drogę dojazdową do klubu.
- Dobry konik - powiedziałam kiedy zsiadłam z niego i zaprowadziłam do stajni. Kiedy znaleźliśmy się w boksie chwyciłam parę źdźbeł słomy i zaczęłam wiechciować mokrą sierść konia. Gdy skończyłam wyszłam z jego boksu i poszłam do jadalni z nadzieją spotkania któregoś z moich przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz