- Pff... - westchnęłam kiedy Angelica wyszła ze stajni - I tak musiałybyśmy to zrobić.
- Pewnie tak - zgodziła się Lena z uśmiechem - Ale mnie to nie przeszkadza.
- Mnie też nie - odparłam i poszłyśmy do paszarni przygotować mieszanki dla koni. Ja nasypywałam owsa, a Lena dodawała witaminy i zalewała owies odrobiną wody tak żeby po wymieszaniu biały proszek przykleił się do ziaren, a nie został na dnie wiader.
- Gotowe - oznajmiła kiedy podałam jej ostatnie wiaderko z mieszanką - Chyba weźmiemy to na raty.
- OK - zgodziłam się i obie wzięłyśmy po trzy wiaderka. Zaniosłyśmy je do boksów najbliżej, a potem wróciłyśmy po resztę.
- No dobra... - odetchnęłam opadając na kostki siana przy jednym z boksów - To teraz możemy poczekać, aż zjedzą.
Lena usiadła obok mnie i obie wsłuchiwałyśmy się w dźwięk przeżuwania wypełniający całą stajnię. Po chwili podniosłyśmy się i zaczęłyśmy zbierać puste wiaderka z boksów. Kiedy skończyłyśmy po kolej zaczęłyśmy wyprowadzać konie klubowe z boksów. Szybko uporałyśmy się z zabłoconymi końmi które potem wylądowały przy koniowiązie żeby wyschnąć. Usiadłyśmy na murku obok i zaczęłyśmy rozmawiać. Po chwili podszedł do nas Jess prowadząc Mistralla z pastwiska.
- Cześć dziewczyny - uśmiechnął się - Chcecie się wybrać w teren?
- Dobra - zgodziła się Lena - Chociaż... W taką pogodę?
- Będzie fajnie! - poparłam Jess'a - Zresztą jeszcze Kilimandżaro i Flower się nie ruszały.
- Niech będzie - odparła - To ja wezmę Fryzyjkę.
We trójkę zabraliśmy się za siodłanie koni (za wyjątkiem Namkhaja i Cavalgady, które zostały odprowadzone do boksów).
Lena co dalej? (nie zapominaj, że jest ślisko po deszczu i wieje straszny wiatr więc teren z pewnością będzie ciekawy XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz