Właśnie miałem jechać na przejażdżkę, kiedy do siodlarni weszła jeszcze nieznana mi dziewczyna. Odwróciłem się w jej stronę.
- Jestem Dylan - W końcu trzeba się jakoś poznać, a to jedyne co mi wpadło do głowy.
- Nathalie - Odparła nie odrywając się od swojej pracy.
- Jedziesz ze mną na przejażdżkę? - Przez chwilę się zawahała, ale w końcu westchnęła i po chwili odrzekła:
- Okay, i tak miałam jechać - Nathalie bez wyrazu wzruszyła ramionami.
- Dziewczyno, czy ty zawsze chodzisz taka smętno-obojętna? - Odwróciłem się w jej stronę. Brak reakcji. Nie to nie.
- Pójdę oporządzić konia - powiedziałem zgarniając wszystkie rzeczy - Tak jakby co mówię.
Zmierzając w stronę Sargasa czekającego już w boksie, wyjąłem jabłko i oczyściłem je o skrawek swojej koszulki.
- Nie wiem o co chodzi z tą "smętno-obojętną", ale dobra - Odezwała się w końcu Nathalie.
Aha. Okay, nie wszyscy ludzie mnie rozumieją.
- Jasne, łapię - podniosłem głos, żeby będąca i innym pomieszczeniu dziewczyna zrozumiała, a przynajmniej usłyszała, że coś mówię.
Zabrałem się za czyszczenie kopyt mojego konia.
Nathalie? Co prawda wena wyjechała na drugi koniec świata, ale opko jest :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz