wtorek, 30 grudnia 2014

Nowa w klubie!

Imię i nazwisko: Sasha Silver
Płeć: Kobieta
Wiek: 17 lat
Cechy charakteru: Miła, otwarta na nowe znajomości, pomocna. Optymistka. Dobrze rozumie się ze zwierzętami.
Zalety: Szybko biega, jest wytrzymała, ma duży talent do jeździectwa, ładnie rysuje i robi piękne zdjęcia.
Wady: Nie umie tańczyć (odziedziczyła to po kuzynce - Lenie), ma brzydkie pismo, a jej talent literacki jest po prostu straszny.
Rodzina: Matka Klara - wyjechała do Paryża razem z rodzicami Leny, Ojciec Jake zginął w wypadku samochodowym, gdy Sasha miała 9 lat.
Historia: Przed wyjazdem mamy uzgodniły, że pojedzie do tego klubu jeździeckiego. Uzgodniły wszystko i po kliku dniach po wyjeździe Klary, Sasha pojechała do Tryumfu.
Partner: Nie chce mieć i nie ma
Ulubiona dyscyplina: Brak
Koń: Angel
Staż: 10 lat
Nick: Nieujarzmiona
Inne zdjęcia:

I nowy konik:
Imię: Angel
Data urodzenia: 21.09.2010r.
Płeć: Ogier
Temperament: Skoczny, zwinny, szybki, "dzikus", reaguje na łydkę, głos i dosiad. Ładnie wchodzi na kontakt, robi żucie z ręki itp. koń bardzo dobrze zajeżdżony i wytrenowany zarówno do ujeżdżenia jak i do skoków. Czasami mu odwala, jednak daje się szybko opanować. Dzieje się tak najczęściej przy klaczy, w wietrzne dni lub po długim okresie bez chodzenia.
Specjalizacja: cross
Właściciel: Sasha Silver

sobota, 27 grudnia 2014

Od Nathalie Cd Leny

Gdy tak jechałyśmy popatrzyłam z zazdrością na klacz Leny. Oczywiście kochałam Jaggera, a z resztą był idealnym koniem, ale wciąż miałam przed oczami mknącą Crazy Queen i nieudacznika Jaggera ze mną na grzbiecie. To było poniżające i mimo, że pierwsza złość już minęła ciągle miałam ochotę się na czymś lub kimś wyżyć. Z trudem powstrzymałam się od rzucenia lodem i kopania mojego wałacha.
- Nie martw się - uśmiechnęła się dziewczyna jakby czytała w moich myślach - Jagger też był świetny.
- Żartujesz? - warknęłam - To jest osioł, a nie koń!
 Zamachnęłam się i chyba po raz pierwszy w życiu uderzyłam konia. Ten zaskoczony gwałtownie podniósł głowę kładąc uszy.
- Nie szczurz się idioto! - krzyknęłam na niego nim zdążyłam się powstrzymać. Spłoszona Queen puściła się galopem, a Jagger popędził za nią. Szybko ściągnęłam wodze upuszczając loda w trawę i siadłam głębiej w siodło aby zatrzymać konia. Jagger zwolnił nieco, ale zgubił rytm i potknął się. Prędkość sprawiła, że zachwiał się i przewrócił. Upadłam na ziemię i na chwilę straciłam przytomność...
Kiedy się ocknęłam zobaczyłam leżącego obok mnie wałacha i podjeżdżającą do mnie kłusem Lenę, której najwyraźniej udało się zatrzymać spłoszoną klacz.
- Co się stało? - spytała zeskakując z Crazy i podchodząc do leżącego Jaggera. Ja też podniosłam się z ziemi i uklękłam przy koniu.
- On nie może wstać - jęknęłam i poczułam, że zaczynam płakać. Sprawdziłam nogi konia, a Lena w tym czasie zadzwoniła do Angelicy.
- Prawa przednia jest gorąca - stwierdziłam przez łzy - Mógł zerwać ścięgno.
- Angelica przyjedzie tu po niego przyczepą - pocieszyła mnie dziewczyna - Wszystko będzie dobrze.
- Nie! Nie będzie dobrze - wyszlochałam - Krzyknęłam i uderzyłam go... I teraz przeze mnie coś sobie zrobił! Kto wie czy kiedykolwiek z tego wyjdzie...

Lena? Nathalie jest trudna i jeszcze długo będzie nie miła, ale tak na prawdę lubi Lenę, tyle, że jeszcze o tym nie wie XD

piątek, 26 grudnia 2014

Od Leny Cd Nathalie

- Oj nie bocz się tak - powiedziałam z uśmieszkiem do widocznie niezadowolonej Nathalie.
- Łato ci mówić bo wygrałaś - odparła nadal obrażonym tonem.
- Wiem, że pochodzisz z bogatej rodziny - zaczęłam dość niepewnie - wiem, że dziewczyny z bogatych rodzin często są dość nie miłe więc rozumiem cię, ale nie możesz wygrywać wszystkiego - powiedziałam starając się nie urazić Nathalie.
- Czyli sugerujesz mi że jestem osobą straszną ? - oburzyła się dziewczyna.
- Nie i nie wyolbrzymiaj sprawy - powiedziałam zmieszana.
- Dobra mów - powiedziała cicho.
- Nie chce cię mieć za wroga. Musisz uświadomić sobie, że jeśli teraz wszyscy będą na twoje zawołanie kiedyś zostaniesz sama. Pogódź się z tym, że nie każde zawody wygrasz - mówiłam spokojnie.
- Może i masz racje - stwierdziła.
- To co może zrobimy szpan w miasteczku i pojedziemy na lody konno ? - spytałam z szatańskim uśmiechem.
- W sumie co mi szkodzi - powiedziała i przyśpieszyła tępa. Trzymałam klacz żeby za bardzo nie wyprzedzać Jaggera.
Jechałyśmy spokojnym galopem kiedy zjechałyśmy na asfalt zwolniłyśmy do kłusa, żeby nie jechać za szybko gdyby jechało auto. Po 15 minutach byłyśmy w miasteczku. W okół przyglądali nam się ludzie. Pod lodziarnią zsiadłam z Queen.
- Potrzymasz ją? - spytałam Nathalie.
- Chyba żartujesz mam trzymać nie swojego konia, który na dodatek pokonał mojego?! - oburzyła się, a ja posłałam jej lodowate spojrzenie.
Podeszłam do okienka prowadząc Crazy. Zamówiłam lody i wróciłam do Nathalie. Odjechałyśmy jedząc lody.
Nathalie ? Będzie przyjaźń?

Od Nathalie Cd Leny

Jagger z trudem dogonił szybką klacz dziewczyny co mnie zdenerwowało. Jakaś głupia Lena nie mogła mieć przecież szybszego konia ode mnie!
- Nie źle - pochwaliłam z wyższością patrząc na starszą ode mnie o dobre trzy lata klubowiczkę.
- Skoro uważasz, że jesteś lepsza to czemu miałaś takie trudności z dogonieniem mnie? - spytała mierząc mnie nieprzyjaznym wzrokiem co wcale mnie nie zdziwiło.
- Jagger jeszcze się nie rozgrzał, ale jak chcesz to możemy się po ścigać - rzuciłam wyzwanie - Zobaczymy wtedy kto jest lepszy.
- Jasne - zgodziła się - Ale wiedz, że nie masz ze mną żadnych szans!
- Nie bądź taka pewna siebie - syknęłam - Dokąd biegniemy?
- Widzisz tamte dwa drzewa? - spytała wskazując na znajdujący się w oddali lasek - To jest meta.
- Dobra - odparłam i zaczęłam odliczać - Trzy... Dwa... Jeden... ZERO!
Oba konie rzuciły się do szaleńczego biegu, ale Crazy Queen nie miała żadnych problemów w wyprzedzeniu mojego wałacha, mimo, że ten bardzo starał się dotrzymać jej kroku. Odchyliłam się jeszcze bardziej do przodu dając ręce niemal przy uszach konia i tym samym dając mu sygnał aby przyśpieszył. W tym samym momencie Lena znalazła się już przy drzewach i zatrzymała swoją klacz. Przestałam popędzać Jaggera i spokojnym galopem dojechałam do niej. Nie mogłam jednak powstrzymać mojej złości i frustracji związanej z przegraną. Nigdy, przenigdy nie przegrywałam i zawsze byłam najlepsza!

Lena? Nathalie już tak ma... Ale przy bliższym kontakcie może się okazać świetną przyjaciółką :)

Od Leny Cd Kayli

- Wiesz nie każdy dobry jeździec ma wszystkie odznaki - odparł Jess.
- Za nim przeniosłam się tutaj jeździłam w ośrodku jeździeckim Gold Rider i była tam dziewczyna. Miała na imię Pola i nie miała żadnej z odznak, a jak patrzyłam na to jak jeździ stwierdzam, że spokojnie bez przygotowania mogła by zdawać złoto - powiedziałam.
- Z tego wniosek, że nie odznaka nie mówi o stopniu zaawansowania jeźdźca, a jest tylko odznaczeniem - powiedział Jess.
- Wiem ale ja wolę ją mieć żeby uniknąć nieprzyjemności przy startach w zawodach - oznajmiła Kayla, która skończyła kakao i wyszła z pokoju.
- Według mnie zda nawet jeśli opowie to swoimi słowami - powiedziałam.
- Też tak myślę - odparł Jess kończąc swoje kakao.
- Daj kubek to odniosę - powiedziałam biorąc kubek od chłopaka.
Poszłam z kubkami do kuchni i pozmywałam oba kubki. Następnie poszłam do pokoju Kayli sprawdzić czy tam jest. Lekko uchyliłam drzwi i zobaczyłam, że siedzi razem z Jessem więc postanowiłam im nie przeszkadzać i po cichu wymknęłam się do stajni.
***
Rano nakarmiłam Crazy oraz dałam jej pić. Pogoda byłą o niebo lepsza niż wczoraj. Świeciło słońce i było dość ciepło. Kiedy klacz zjadła przypięłam jej uwiąz i poszłam na pastwisko, które było jeszcze puste bo stajenni nie wyprowadzili koni. Queen rwała do przodu więc przyśpieszyłam kroku i zaczęłam biec, a ona spokojnym galopem biegła zaraz obok mnie. Szłam takim tempem wracając do stajni tak żeby klacz biegła kłusem. Osiodłałam ją i poszłam na ujeżdżalnie. Zrobiłyśmy sobie trening skokowy po czym udałyśmy się w teren. Dziki cwał po leśnej ścieżce kiedy świeci słońce to coś co kocham. Kiedy tak cwałowałam kogoś minęłam ale nie zdążyłam się przyjrzeć komu. Po chwili ten ktoś zaczął gonić mnie i moją torpedę. Koń tamtej osoby był no nie wiem obraz za mną był dość rozmazany. Zwolniłam trochę by tajemnicza osoba mogła nas dogonić.
Ktosiu? Kayla? Jess? Cloe? Dylan? Emily? Nathalie? Rita? Kto kolwiek ?

Od Kayli Cd Leny

- Kayla? A co tak właściwie zrobiła Flower, że spadłaś? - spytał Jess patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Urządziła mi małe rodeo - stwierdziłam ponuro - Gdyby nie pogoda i nie to, że spadłam na kamienie to może nawet bym się z tego śmiała. To musiało wyglądać zabawnie.
- Ty zawsze wyglądasz zabawnie - zaśmiała się Lena otwierając przed nami drzwi.
- Dzięki - udawałam obrażoną - A teraz? - spytałam robiąc śmiertelnie poważną minę.
- Jeszcze gorzej - Lena pokiwała głową z udawaną dezaprobatą.
- Dobra - przerwał nam Jess - Robimy kakao!
- Wy robicie - poprawiłam go siadając na blacie w moich zabłoconych bryczesach - Ja nie umiem.
- Oczywiście, że umiesz! - zapewniła mnie Lena - Zawsze w chłodne dni rano masz w stajni kakao.
- Może... - westchnęłam masując sobie łokieć - Ale teraz mi się nie chce.
- Rusz się leniu! - Jess zepchnął mnie z blatu i wyjął z szafki kubki z końmi. Lena zagotowała wodę i wyjęła mleko z lodówki, a ja nasypałam do kubków kakao. Kiedy parujący napój był gotowy usiedliśmy przed kominkiem i chwilę siedzieliśmy w ciszy patrząc na trzaskające płomienie.
- Wiecie, że w marcu będzie można zdawać srebrną odznakę? - spytałam z uśmiechem - Zdajecie?
- Ja już mam - oznajmiła Lena - Ale z pewnością będę ci kibicować.
- Ja też już zdawałem. Zacząłem nawet przygotowywać się do złota - mrukną Jess współczującym tonem.
- Aha... - zrobiło mi się głupio, ale szybko zmusiłam się do uśmiechu - To będziecie mi pomagać się uczyć. Dobra?
- Pewnie - blondyn poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu - Jak ci idzie wkuwanie pytań?
- Kiepsko - przyznałam - Mam strasznie słabą pamięć i mimo, że z pięć razy przeczytałam wszystko to dalej nic nie pamiętam. Chyba będę po prostu odpowiadać swoimi słowami...
- Jak tak zrobiłam - odparła z uśmiechem Lena - Zobaczysz będzie dobrze.

Lena? Jess <3? Które z was dokończy?

czwartek, 25 grudnia 2014

Od Leny Cd Kayli

Osiodłaliśmy konie i pojechaliśmy w teren. Konie stąpały po błotnistej ścieżce, nasze włosy rozwiewał wiatr. Wiatr mocniej zawiał powodując, że gałązka urwała się z drzewa wydając przy tym odgłos głośnego chrupnięcia. Kilmandżaro spłoszyła się i wyrwała cwałem w prost drogi. Ostatnie co usłyszałam to krzyk Jessa:
- Lena gdzie się śpieszysz! - zawołał.
Opanowałam klacz i spokojnym galopem wróciłam do grupy. Jechaliśmy spokojnie dalej kłusem.
- Pogoda nie rozpieszcza - oznajmił Jess.
- Szybko to zauważyłeś - odparła Kayla.
Jechaliśmy rozmawiając i nie patrząc na nic. Na nasze nieszczęście z zarośli wyskoczyło stado bażantów, a konie się popłoszyły. Kilmandżaro ze mną na grzbiecie wyrwała przodem dalej ścieżką, Flower z Kaylą strzeliła baranka i wywiozła ją w głąb lasu, a Mistral z Jessem w stronę stajni.
- No ładnie - mruknęłam próbując opanować spłoszoną fryzyjkę.
Klacz zaczęła wierzgać usiłując mnie zrzucić. Trzymałam się w siodle ale po 5 minutach stwierdziłam, że nie ma to sensu i zeskoczyłam z jej grzbietu. Zdjęłam wodze z jej szyi i zaczęłam wracać za śladami kopyt. Klacz szarpała się i nie chciała iść. Kiedy szła już normalnie z powrotem jej dosiadłam. Jess na pewno sobie poradził w końcu ma to 18 lat. Ja też skończyłam 18 ale Kayla nie więc wypadało by jej poszukać. Przyśpieszyłam klacz i dotarłam do miejsca, w którym to się zaczęło. Pojechałam za śladami kopyt Flower i dotarłam do ubłoconej Kayli siedzącej na ziemi i Flower róznież nieco w błotku skubiącą mokrą trawę. Zeskoczyłam z klaczy i puściłam ją żeby podeszła do Flower, a sama podeszłam do Kayli.
- Nie siedź tak bo się przeziębisz, wstawaj - powiedziałam wyciągając rękę w jej stronę.
Kayla wstała. Obie dosiadłyśmy konie i wróciłyśmy do stajni. Po drodze spotkałyśmy Jessa który nas nawoływał i szukał.
- Jesteśmy Sherlocku - zawołałam w jego stronę.
- To dobrze bo się martwiłem - powiedział.
***
Rozsiodłaliśmy konie i poszliśmy napić się gorącej czekolady.
Kayla ?

Od Kayli Cd Jess'a

Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. W sumie to nic dziwnego bo przecież w jadalni znajdowali się wszyscy klubowicze, ale ten wzrok był taki... specyficzny. Obejrzałam się i odkryłam, że przyglądającą mi się osobą jest Jess. Szybko wróciłam do nalewania napojów do szklanek wkładając w to szczególną uwagę. Zaczęłam się zastanawiać dla czego blondyn się mi przygląda... Oczywiście nie robił tego przez cały czas. Odnosiłam wrażenie, że robi to ukradkiem, ale jednak na mnie patrzył. Ja przecież też często się na niego gapiłam, ale wątpiłam czy z jego strony nasza przyjaźń jest czymś więcej.
Zakręciłam butelkę i zabrałam ze stołu dwie szklanki z napojem kierując się w stronę stojącego przy blacie Jess'a.
- Przyniosłam ci colę - oznajmiłam wręczając mu szklankę i sama upijając łyk - Jak tam ci idzie praca z Gammą?
- Dobrze - odparł uśmiechając się - To straszna dzikuska, ale z wiekiem jej pewnie przejdzie. Ma po prostu strasznie dużo energii więc często muszę na niej jeździć.
- Jasne - zgodziłam się z nim - Widziałeś nową klacz klubową?
- Tą Cavalgadę? - upewnił się - Tak. Jest piękna.
- Angalica powierzyła mi jej trening, ale chciałabym, żebyś mi pomógł. Masz talent jeśli chodzi o dogadywanie się z końmi i myślę, że będzie się nam fajnie pracowało - zaproponowałam - Poza tym dobrze by było, żeby Cava zapoznawała się więcej niż z jedną osobą i przyzwyczajała się do tego, że w przyszłości nie będzie pracowała z jednym jeźdźcem.
- OK. Będzie fajnie.
Podszedł do nas Dylan, który wydawał się już zapomnieć o pomyłce jaką popełnił. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że w sumie trzeba by namówić Angelice na kolejne zawody i że powinien być to bieg przełajowy.
- Lubię tego typu rywalizację - stwierdził Dylan z błyskiem w oku - Oczywiście indywidualne występy takie jak w ujeżdżeniu czy skokach też są spoko, ale najlepsze jest wtedy kiedy wszyscy na raz startujemy i każdy gołym okiem widzi jaką szansę ma z rywalami.
- Tak w ogóle to w Tryumfie powinien być tor wyścigowy - włączył się do rozmowy Cole.
- Nie wiem gdzie byśmy go pomieścili, ale fajnie by było - przyznałam - Lubię się ścigać.
Jess właśnie miał coś dodać, ale w tym momencie Emilly, która wspięła się na stół wrzasnęła przekrzykując muzykę, że wszyscy mają tańczyć.

Jess?

Od Jess'a Cd Kayli

Wszedłem do domu z kurczakiem i z Dylanem, który powiedział, że zostanie i postara się nam pomóc zorganizować wieczorną imprezę. Nie wiem co powiedzieć, gdy widzę całe zgrupowanie klubowiczów, którzy już dawno zasiedlili kuchnie. W swoim towarzystwie wszyscy stawali się radośni i skorzy do wygłupów.
Razem z Dylanem rzucaliśmy do siebie oskubanym ptakiem nad głową Leny, aż odwinął się z papieru i wylądował na podłodze.
- Jeżeli wszyscy poumieramy na zarazę albo cokolwiek innego, co jest na tej podłodze, chcę, żebyście wiedzieli, że to nie moja wina – oznajmiła Lena, patrząc na nas spod brwi.
Do pomarszczonej skóry na grzbiecie kurczaka przykleiło się trochę piasku.
- E tam – westchnął Dylan.
A ja spojrzałem w kierunku lukru, który został wcześniej zrobiony przez dziewczynę. W ustach już niemal poczułem jego słodki smak, więc powoli wyciągnąłem palec, by go spróbować.
- A gdzie z tymi palcami?! – krzyknęła Emily, odsuwając ode mnie miskę, ale i tak zdążyłem zabrać na palcu kawałek i wsunąłem go do ust. Jednak dziewczyna zamiast chronić masy, sama się do niej już zaczynała dobierać.
- Wynocha mi z tej kuchni, ale już! – krzyknęła Lena wskazując palcem wyjście, próbując ogarnąć zamieszanie, które pojawiło się w pomieszczeniu – A ty Dylan, podnieś wreszcie tego kurczaka – spojrzała na chłopaka, który nadal przyglądał się jedzeniu, jakby już zjadał go wzrokiem.
- Po prostu trzeba zeskrobać ten piasek – powiedziałem podając dziewczynie kurczaka, bo chłopak nadal nie drgnął – Trochę brudu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
- Słyszałem, że przyrządzasz całkiem zjadliwe kurczę – odezwał się nagle Dylan patrząc na Lenę z prowokacyjnym uśmieszkiem.
- Hm, to raczej nie potwierdzone pogłoski – odpowiedziała, odwracając się do nas tyłem, by przepłukać kurczaka – Możesz zawsze zrobić go sam.
Nagle wparowała do kuchni Kayla, która z uśmiechem na twarzy oparła się o blat.
- To jak to nasze zapiekanki? – wtrąciła pogodnie
Popatrzyłem z ukosa na Dylana..
- Jakie zapiekanki? – chłopak popatrzył na Kaylę jakby nigdy nic.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Wysłałam was do sklepu abyście kupili składniki na naszą zapiekankę – popatrzyła na nas zdziwiona. Ale po chwili ciszy dodała – To co w tym sklepie robiliście?
- Ups… - zaśmiałem się cicho, wiedząc co tak naprawdę mieliśmy wziąć.
- Dylan, przecież mówiłam ci o zapiekance – popatrzyła na niego gniewnie.
- Widocznie musiałem zrozumieć coś innego… - zaczął niewinnie.
Kayla popatrzyła na nas z niedowierzaniem.
- Serio? Pomylić słowo „zapiekanka” ze słowem „kurczak”…
- Można i tak – znów się zaśmiałem, trącając łokciem zdezorientowanego Dylana.
- Dobra, niech będzie już ten kurczak - Kayla westchnęła zrezygnowana i podeszła do Leny, odbierając od niej zwierzę – Przeżyję…
- Albo i nie – wtrąciła Lena, patrząc na nas jak na winowajców.
Dylan niewinnie podniósł ręce do góry i wyszedł z kuchni, tak szybko i tak cicho, że aż nie zauważyłem kiedy to zrobił.
- Pomogę ci – podszedłem do Kayli wyjmując jej z rąk kurczaka.
Ale okazuje się, że brudne kurczę to najmniejsze z moich zmartwień. Moje ręce są tak czarne, że nawet po długim i dokładnym szorowaniu, kiedy mniej więcej powracają do swojego własnego koloru, wciąż mają podejrzany zapach, coś jakby mieszanka Gammy i Mistralla.
Cole kucnął przy radiu, próbując złapać jedną ze stacji, w której mogłoby lecieć coś ciekawego. Jednak ze względu na brak muzyki Cole zaśpiewał kawałek piosenki, którą kiedyś udało mu się usłyszeć, co chwilę fałszując. Dom wydawał się pełen ludzi.
Spojrzałem przez okno na niewyraźny obraz stajni i kilku samochodów z podpiętymi przyczepami. Słońce chowało się powoli za chmurami.
Cole wreszcie znalazł jakąś stacje z piosenkami i puścił je na cały dom. Babeczki dochodziły w piekarniku, a kurczak wyłaniał swoją smakowitą woń. Nie wiem jak, ale Nathalie wytrzasnęła skądś jakieś wino, chociaż w żadnym wypadku nie była ona pełnoletnia.
Oparłem się o blat, przyglądając się jak Kayla bez pytania nalewa dla wszystkich coca-cole. Cały czas próbuję się powstrzymywać od zerkania w jej kierunku, bo jestem absolutnie pewny, że nikomu wokoło nie umknie to, jak na nią patrzę i jak reaguję, gdy ona patrzy na mnie.

Kayla? <3

Od Kayli - Nowy C. D.

Siedziałam w pokoju i starałam się skupić na robieniu zadania od Angelicy. Nie mogłam się jednak skupić bo przez cały czas myślałam o młodej klaczce Fryzyjskiej czekającej na mnie w boksie. Wyobrażałam sobie jak po raz pierwszy na nią wsiadam, a ta całkowicie mi ufając rusza żwawym stępem. Potem przechodzimy do kłusa, równego i spokojnego, a następnie daję jej lekki sygnał łydką i ruszamy do galopu. Klacz wierzga parę razy przyzwyczajając się do ciężaru jeźdźca w szybszym chodzie, ale potem jej galop staje się miarowy i spokojniejszy. Cava całkowicie mnie akceptuje... Oderwałam się od rozmyślań i nie starając się już skupić na działaniach matematycznych wybiegłam z pokoju, a potem na zewnątrz i do stajni. Parę koni wyjrzało z boksów słysząc moje kroki, a w tym również 3-latka. Kiedy zbliżyłam się do boksu klacz gwałtownie machnęła głową ukazując białka oczu i schowała się głębiej do boksu.
- Ej - warknęłam ostro tak, żeby klaczka wiedziała, że nie wolno jej tak robić lecz potem dodałam uspokajającym tonem - Nie masz się czego bać.
Wzięłam uwiąz wiszący na ściance boksu i weszłam do środka. Cavalgada poruszyła się niespokojnie, ale dała sobie przypiąć uwiąz do kantara i spokojnie wyszła za mną z boksu. Poszłam z nią na halę gdzie stały rozstawione przeszkody i zaczęłam ją prowadzić w okół przeszkód pozwalając je obwąchać. Potem rozstawiłam drągi na stęp i poprowadziłam przez nie klacz. Obijała kopytami o belki, ale żadnej nie potrąciła.
- Będziemy nad tym pracować - powiedziałam jej i poprowadziłam klaczkę na lonżownik wcześniej zmieniając uwiąz na lonżę. Kiedy weszłyśmy na okrągły wybieg treningowy odpięłam lonżę chcąc sprawdzić co klacz zrobi ta spokojnie stała obok mnie rozglądając się dookoła. Po chwili zaczęła wąchać podłoże lonżownika. Odeszłam od klaczy, ale ta nie ruszyła za mną. Nic dziwnego... W końcu poznałyśmy się dopiero parę godzin wcześniej. Podeszłam do niej z powrotem i znów przypięłam lonżę. Odpędziłam delikatnie i kazałam iść stępem w okół mnie. Postanowiłam nie przechodzić jak na razie do kłusa więc zabrałam Cave z wybiegu i podprowadziłam pod koniowiąz gdzie wyczyściłam jej kopyta z piasku sprawdzając przy okazji czy nie ma problemu z podnoszeniem nóg. Klacz ładnie podnosiła kopyta i reagowała na komendy, ale opierała jeszcze zbyt duży ciężar na podnoszonej nodze bo nie umiała dobrze ustać na trzech. Następnie zaprowadziłam ją na wolne pastwisko i tam zostawiłam. Teraz ruszyłam do boksu Dancing'a, a kiedy go wyczyściłam i założyłam ogłowie pojechałam z nim na halę na której wcześniej byłam z 3-latką. Ruszyłam stępem w okół wybiegu przejeżdżając przez drągi i ćwicząc zatrzymania czy cofania. Kiedy minęło paręnaście minut popędziłam ogiera do kłusa. Grass miał nie wygodny kłus bo lubił wysoko podnosić nogi dla ładniejszego efektu, ale przyzwyczaiłam się już do tego i miękko siedziałam na jego grzbiecie. Po chwili zmieniliśmy kierunek i zaczęliśmy kręcić wolty i koła. Następnie najechaliśmy na parę niższych przeszkód kłusem z obu stron. Wtedy popędziłam Gera do galopu i po paru okrążeniach przejechaliśmy cały parkur. Pogalopowaliśmy sobie jeszcze trochę, a potem kiedy już przekłusowałam ogiera i wyrównał mu się oddech pojechaliśmy się rozstępować na drogę dojazdową do klubu.
- Dobry konik - powiedziałam kiedy zsiadłam z niego i zaprowadziłam do stajni. Kiedy znaleźliśmy się w boksie chwyciłam parę źdźbeł słomy i zaczęłam wiechciować mokrą sierść konia. Gdy skończyłam wyszłam z jego boksu i poszłam do jadalni z nadzieją spotkania któregoś z moich przyjaciół.

niedziela, 21 grudnia 2014

Od Rity

Kolejny dzień w klubie. Starałam się nie rzucać w oczy. Dzisiaj zamierzałam poskakać z Deusem. Miałam nadzieję, że nikt mi tego nie będzie miał za złe. Przywitałam się z wałahem i go porządnie wyczyściłam. Wtem Deus zarżał ciho. Zrozumiałam, że ktoś jest w pobliżu. Obróciłam się do wyjścia. Stał tam jakiś chłopak i opierał się o częściowo otwarte dzrwi boksu mojego wierzchowca.
-Słucham. -powiedziałam najmilej jak się dało. - Mogę w czymś pomóc?
-Nie, tylko patrzę. -odparł chłopak wzruszając ramionami.
Nie wiedziałam jak na to zareagować. w końcu obróciłam się ponownie do konia i wyczesałam mu porządnie grzywę i ogon. Nie mogłam nic innego wymyśleć, co nie wymagałoby wychodzenia z boksu, a zarazem mijania chłopaka (który cały czas patrzył na mnie). Musiałam wziąć siodło, które aktualnie znajdowało sie na stojaku, który zaś był za chłopakiem. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się od konia. Podeszłam do drzwi.
-Przepraszam. -mruknęłam, a chłopak odsunął się. Wzięłam ogłowie. Założyłam je bez problemu. Następnie wróciłam po bordowy czaprak. Założyłam go wałahowi. Gy chciałam wziąć siodło, drogę zastąpił mi ciągle przyglądający się chłopak. Nie wytrzymałam już.
-O co ci właściwie chodzi?! -zdenerwowałam się.
Deus słysząc, że podnoszę głos, zarżał nerwowo. Wróciłam szybko do konia, aby go uspokoić, ale po chwili znów spojrzałam na chłopaka czekając na odpowiedź.

Ktosiu? Jakiś mężczyzno?

poniedziałek, 15 grudnia 2014

UWAGA!

Jestem bardzo dumna z waszej aktywności na blogu mimo testów przed świętami :) Bardzo dziękuję! Proszę tylko o napisanie opowiadań przez:
Ritę
Emilly
Alex
Z góry dziękuję za opowiadania i życzę wam dalszej weny i od razu WESOŁYCH ŚWIĄT!

Od Kayli Cd Leny

- Pff... - westchnęłam kiedy Angelica wyszła ze stajni - I tak musiałybyśmy to zrobić.
- Pewnie tak - zgodziła się Lena z uśmiechem - Ale mnie to nie przeszkadza.
- Mnie też nie - odparłam i poszłyśmy do paszarni przygotować mieszanki dla koni. Ja nasypywałam owsa, a Lena dodawała witaminy i zalewała owies odrobiną wody tak żeby po wymieszaniu biały proszek przykleił się do ziaren, a nie został na dnie wiader.
- Gotowe - oznajmiła kiedy podałam jej ostatnie wiaderko z mieszanką - Chyba weźmiemy to na raty.
- OK - zgodziłam się i obie wzięłyśmy po trzy wiaderka. Zaniosłyśmy je do boksów najbliżej, a potem wróciłyśmy po resztę.
- No dobra... - odetchnęłam opadając na kostki siana przy jednym z boksów - To teraz możemy poczekać, aż zjedzą.
Lena usiadła obok mnie i obie wsłuchiwałyśmy się w dźwięk przeżuwania wypełniający całą stajnię. Po chwili podniosłyśmy się i zaczęłyśmy zbierać puste wiaderka z boksów. Kiedy skończyłyśmy po kolej zaczęłyśmy wyprowadzać konie klubowe z boksów. Szybko uporałyśmy się z zabłoconymi końmi które potem wylądowały przy koniowiązie żeby wyschnąć. Usiadłyśmy na murku obok i zaczęłyśmy rozmawiać. Po chwili podszedł do nas Jess prowadząc Mistralla z pastwiska.
- Cześć dziewczyny - uśmiechnął się - Chcecie się wybrać w teren?
- Dobra - zgodziła się Lena - Chociaż... W taką pogodę?
- Będzie fajnie! - poparłam Jess'a - Zresztą jeszcze Kilimandżaro i Flower się nie ruszały.
- Niech będzie - odparła - To ja wezmę Fryzyjkę.
We trójkę zabraliśmy się za siodłanie koni (za wyjątkiem Namkhaja i Cavalgady, które zostały odprowadzone do boksów).

Lena co dalej? (nie zapominaj, że jest ślisko po deszczu i wieje straszny wiatr więc teren z pewnością będzie ciekawy XD)

niedziela, 14 grudnia 2014

Od Leny Cd Kayli

Poszłyśmy do pokoju Kayli.
- No wyjmuj książki - powiedziałam i siadłam na łóżku.
Kayla wyjęła kartkę z zadaniami od Angelici, zeszyt i podręcznik.
- Okey pokaż mi co mamy do zrobienia - wstałam i podeszłam do biurka.
- Tyle równe 14 - powiedziała i spuściła głowę.
- Wiem ty zrobisz siedem ja siedem - zaproponowałam - zrobię je na kartce a ty przepiszesz gdzie tam trzeba.
- Dobry pomysł - powiedziała - ty zrób mi te od Angelici a ja zrobię szkolne - powiedziała wręczając mi dwie kartki jedną na zadania, a drugą z zadaniami.
***
Zajęło nam to jakieś 30 minut może więcej.
- No to matma z głowy - powiedziałam ucieszona - nie pada chodź na halę.
***
Osiodłałam Queen i poszłyśmy na halę. Zrobiłyśmy sobie luźny trening skokowy po czym wróciłyśmy do stajni.
- Fajny dzień - powiedziałam.
- A jak - uśmiechnęła się dziewczyna.
W tym momencie do stajni weszła Angelica.
- Siedzisz cały dzień w stajni, a do lekcji nie siądziesz. Lepiej powiedz czy zrobiłaś matematykę ? - spojrzała podejrzliwie na szesnastolatkę.
- Zrobiłam inaczej miałabym ją na sumieniu - zaśmiała się.
- W takim razie dobrze - odparła i miała wyjść lecz zawróciła - Mogłybyście mi pomóc ? Mam zbyt dużo pracy w papierach i nie mogę się tym zająć.
- Pewnie w czym ? - spytałam ochoczo.
- Więc nakarmić konie i wszystkie klubowe wźiąćś na myjkę bo są ubłocone - powiedziała podnosząc z ziemi kartkę, która jej upadła.
- Nie ma problemu.
Kayla? Sory Brakus wenus foreverus

Od Kayli Cd Jess'a

- Super pomysł - zgodziłam się z promiennym uśmiechem popuszczając wodze fantazji i bez skrępowania wyobrażając sobie jak tańczę w objęciach Jess'a przy jakiejś wolniejszej piosence. Zaraz się jednak opamiętałam wbijając do głowy, że to nie możliwe.
- Przygotujemy mnóstwo żarcia, będziemy puszczać głośną muzykę... - rozmarzył się chłopak odpinając lonże od kantara Mistralla i po poklepaniu go zamykając boks.
- To ja przygotuje odpowiednie kawałki fajnych piosenek i zadbam o to żeby Angelica się nie wtrącała - zaoferowałam - Ponieważ jedzenie ma być dobre to lepiej nie będę się zajmowała jego przygotowywaniem.
- Przestań! - zawołał Jess trącając mnie łokciem i śmiejąc się jednocześnie - Nie wolno ci tak mówić.
- Pfff... - prychnęłam - To przecież prawda.
Chłopak tylko westchnął, a kiedy odwiesił na miejsce lonże ruszyliśmy w stronę jadalni. Po drodze spotkaliśmy Cole i Lenę wracających z przejażdżki i od razu zaprosiliśmy ich na imprezę. Kiedy weszliśmy do jadalni zauważyliśmy Emilly, Ritę i Dylana rozmawiających przy kominku.
- Dzisiaj wieczorem będzie impreza - oznajmiłam - Jess dostał Mistralla na własność!
- Super... - szepnęła zachwycona Emilly.
- Więc ruszcie dupska i pomóżcie mi w przygotowywaniu jedzenia - zawołał blondyn z entuzjazmem.
- Dobra, dobra... - jęknął Dylan podnosząc się powoli i razem z resztą kierując się w stronę kuchni. Ja natomiast pobiegłam na górę do pokoju Nathalie. Kiedy znalazłam się przed drzwiami jej pokoju zapukałam i nie czekając na odpowiedź wkroczyłam do środka. Dziewczyna siedziała na łóżku z słuchawkami na uszach i grała na tablecie. Zastanawiałam się czy ta rozpieszczona i skomputeryzowana blondynka czyta w ogóle książki.
- Cześć - odezwałam się - Przyjdziesz na imprezę dzisiaj wieczorem?
Nathalie spojrzała na mnie, ale najwyraźniej nie usłyszała co mówiłam.
- Co? - spytała zsuwając słuchawki na szyję.
- Chciałam spytać czy nie chcesz przyjść na imprezę wieczorem. Jess dostał konia i chcemy to uczcić - wyjaśniłam.
- Może... - westchnęła po czym patrząc na mnie uważnie spytała - Czy Jess to twój chłopak?
- Nie! - odparłam szybko czując, że palą mnie policzki i najpewniej robię się czerwona - Nie wiem czemu tak myślisz...
- Kiedy pierwszy raz tu przejechałam podrywaliście się w stajni - mówiła tonem świadczącym o oczywistości tego co mówi.
- Wcale nie - warknęłam myśląc o tym, że nigdy nie popatrzyłabym na to w taki sposób.
- He, he - dziewczyna zaśmiała się wrednie - Myśl jak chcesz, ale nie zdziw się jeśli ten cały Jess pewnego dnia poprosi cię o zostanie jego dziewczyną.
- Nie poprosi - zapewniłam ją i nie chcąc dalej przeciągać tego wstydliwego tematu opuściłam jej pokój. Teraz pozostało mi tylko poproszenie o zgodę Angelice, ale ona i tak nie miała wyjścia, bo przecież i tak wszystkich już zaprosiliśmy. Pobiegłam do biura gdzie siedziała instruktorka rozmawiająca przez telefon. Poczekałam jak skończy i dopiero wtedy zadałam jej pytanie.
- Raczej nie mam nic przeciwko - zgodziła się - My instruktorzy nie będziemy tam wchodzić. Wpadniemy tylko po coś do jedzenia i zjemy tutaj.
- Dziękuję! - zawołałam przytulając ją. Kobieta uśmiechnęła się, ale szybko mnie puściła bo znów odezwał się telefon. Cicho wyszłam z domku i poszłam pomóc Jess'owi i reszcie.

Jess? <3

Od Jess'a Cd Kayli

Jego kopyta rytmicznie uderzały o iskrzący się w słońcu piasek. Lśniące mięśnie poruszały się z lekkością, a jego szybki oddech przyprawiał mnie o drżenie. Rudy biegł kłusem niedaleko mnie jakbyśmy byli połączeni niewidzialną lonżą. Głowę miał opuszczoną i prawie dotykał chrapami podłoża, uszy miał skierowane w moją stronę i czekał tylko na mój sygnał. Wtedy odwróciłem się do niego tyłem, kładąc ręce wzdłuż ciała i spuszczając wzrok. Odezwała się do mnie cisza. Przestałem słyszeć kopyta uderzane o piach. Nawet ptaki milczały tą chwilę kiedy moje serce było pewne wątpliwości. Przez te parę sekund wszystkie najczarniejsze myśli przegalopowały po mojej głowie. A jeśli nie przyjdzie, akurat teraz, kiedy obserwuje nas Angelica…? A może bardziej atrakcyjna była dla niego trawa w narożniku? A co jeśli zaciekawiło go coś innego? Cisza. Pod bluzą wali mi głośno serce. Te kilka sekund, tak dla mnie długie były po to abym i ja mu zaufał. Bo nie tylko on ma to zrobić – ja też muszę.
Uśmiechnąłem się.
- Ufam ci – szepnąłem, zamykając oczy.
Wtedy jak na zawołanie moje uszy wykryły znajomy mi odgłos kopyt. Mistrall zarżał i pokłusował do mnie. Szturchnął mnie swoimi chrapami w ramię, a ja poczułem niesamowitą radość, która wiązała się też z ekscytacją. Od tej chwili Rudy ani myślał mnie opuścić. Gdzie tylko poszedłem on ruszał za mną. Nawet ta rażąca zielenią trawa w narożniku, soczysta jak grzech dla koni nie skłoniła go do zatrzymania. Zapomnieliśmy się totalnie. Byliśmy tylko my. Połączeni niewidzialną liną, która nigdy już nie miała się rozerwać. Na zawsze.
Z niesamowitego transu obudził mnie odgłos klaskania. Obróciłem się w stronę głównego wyjścia, gdzie stała Kayla z mamą i Criss’em, który pokazał mi kciuk w górę. Nabrałem większej pewności siebie i poszedłem w ich kierunku.
- Chyba się udało – uśmiechnąłem się, gładząc kasztanka po szyi.
- Było genialnie Jess! – mężczyzna pochylił się nad barierką – Widzicie jaki mam dar wybierania koni, to dzięki mnie jechałeś tamte zawody na Mistrallu.
Criss uśmiechnął się kładąc sobie rękę na piersi udając wielce zasłużonego.
- Jakby to miało coś z tym wspólnego – wtrąciła się Kayla trącając go w brzuch.
Ten popatrzył na nią z wielce poważną miną i zagroził jej palcem. Jednak nie minęła chwila a ci wymienili między sobą uśmiechy i przybili sobie piątkę.
Niestety Angelica stała w miejscu z przeszywającym milczeniem. Bałem się. Bo co…, tylko przez to, że udało nam się wykonać join-up, Mistrall ma się stać mój… Nie, to się nie uda.
Kayla chrząknęła patrząc na swoją mamę, bo i ta zauważyła, że się nie odzywa
- Mamo… co o tym sądzisz? – zapytała z nutą niepewności.
Kobieta patrzyła się przez chwilę na kasztanka a potem przeniosła swój wzrok na mnie, a ja wytrzymałem jej spojrzenie.
- Jess… - zaczęła – Ja wiem, że Mistrall jest dla ciebie ważny. To wspaniały koń i już jako dwulatek widać było, że wiele osiągnie. Dlatego też go kupiłam. Z nadzieją, że przyniesie klubowi wiele zasług.
Popatrzyła znów na wałcha, który znudzony grzebał kopytem w piasku. Nie wiedziałem co o tym myśleć, wiem tylko, że z minuty na minutę co raz bardziej boli mnie brzuch. Za dużo nerwów na jeden dzień…
- Och daj spokój Angelica, popatrz tylko… – zaczął spokojnie Criss, ale kobieta przerwała mu stanowczym spojrzeniem.
- Kilka lat po tym jak go kupiliśmy – kontynuowała Angelica – nastał problem z doborem właściwego jeźdźca dla Mistralla. Znaleźliśmy kilku niezłych kandydatów, ale żaden nie widział w nim tego czego szukał. Dlatego przeniosłam go do szkółki by tam mógł mieć pole do popisu. Ale dzisiaj widzę, że znalazłam odpowiedniego jeźdźca – odparła lekko się do mnie uśmiechając.
Nie mogę opisać tego jak mi ulżyło. Po prostu kamień spadł mi z serca.
- Czyli Mistrall może być koniem Jess’a? – Kayla była także pozytywnie zaskoczona.
- Oddam ci go pod opiekę, Jess, ale mam nadzieję, że nie schowasz go dla siebie, tylko będziesz godnie reprezentował na nim nasz klub. Mam jeszcze kilka warunków – minę miała poważną – Jeden - podniosła palec wskazujący – Będziesz startować na nim w zawodach, a dochody z nich przeznaczone będą na klub. A dwa – podniosła kolejny palec – Mam nadzieję, że w ramach wdzięczności włączysz się w jakieś dodatkowe prace, na przykład pomógłbyś stajennym, bo zima przychodzi wielkimi krokami a pracy coraz więcej.
Nie mogłem uwierzyć, w to co powiedziała. Otworzyłem szeroko oczy i usta same się otworzył. Byłem totalnie zaskoczony. Jeszcze przed chwilą byłem pewien, że powie kategorycznie nie, ale jak widać ja i ona mieliśmy z tego jakieś plusy.
Kayla krzyknęła swój radosny okrzyk i przeskoczyła przez płotek wpadając mi w ramiona. Uśmiech nie chciał mi zejść z twarzy. Gdyby nie ona… Tyle dla mnie zrobiła i to jeszcze za nic w zamian. Gdy tylko poczułem jej ciepło, uścisnąłem ją ramionami. Była taka niezwykła… aż nie chciałem wypuścić ją z objęć. Jednak nie trwało to długo bo Kayla poszła też uściskać mamę a do mnie przyszedł Criss podając rękę.
- Gratuluję nabycia nowego konia – uśmiechnął się.
- Dziękuję, nawet nie wiesz jak mi pomogłeś – odezwałem się nadal zaskoczony, a moje serce nie przestało bić jak oszalałe.
- Oj tam, oj tam – zaśmiał się – Nie żebym był jakoś bardzo dobrotliwy ale od czasu do czasu trzeba zainwestować w młodzież.
Położył mi dłoń na ramieniu, a ja ruszyłem w stronę Angelicy.
- Dziękuję… - zacząłem.
- Och, już nie dziękuj – uśmiechnęła się – mam nadzieję, że i ja będę mieć z tego jakieś korzyści. Przyjdź do mnie jutro do biura, to zbiorę jakieś papiery.
- Tak bardzo dziękuję…
- No już idź, bo zaraz się rozmyślę - popatrzyła na mnie pogodnie.
Zapiąłem uwiąz do kantara Mistralla i razem z Kaylą ruszyliśmy do stajni.
- Musimy to jakoś uczcić – zacząłem – Co sądzisz o jakiejś imprezie? Moglibyśmy zaprosić wszystkich klubowiczów. Oczywiście ja stawiam! – jak widać, dobry humor nie chciał mnie już opuścić.

Kayla? (sorki, że tak długo, ale sprawdziany przedświąteczne mnie ostatnio natarczywie atakują XD)

Od Kayli Cd Leny

Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam jej uścisk.
- Wiesz co teraz zrobimy? - spytała Lena.
- Nie - odparłam cofając się o krok tak by widzieć jej twarz.
- Zrobimy kakao i ciasteczka - zaproponowała mrugając do mnie.
- Eeee... - jęknęłam - Ja nawet jajka nie umiem ugotować i z trudem opanowałam przygotowywanie kawy i kakaa tylko dla tego, że robię je sobie w chłodne dni po dwa albo trzy razy dziennie. No dobra... Wczoraj zamiast kakaa robiłam coś na kształt budyniu...
- Pokażę ci co masz robić - powiedziała pocieszającym tonem - Będzie fajnie!
- Nooo dobra - zgodziłam się i pobiegłyśmy przez zacinający deszcz do jadalni. Kiedy znalazłyśmy się w ciepłym i przytulnym pomieszczeniu zdjęłyśmy zabłocone buty i Lena zaczęła wyjmować z lodówki i szafki potrzebne składniki.
- Mogę coś puścić? - spytałam podchodząc do radia i podłączając do niego mój telefon, który wyjęłam z przemoczonych bryczesów.
- Dobra - zgodziła się, a ja wybrałam pierwszą wesołą piosenkę z mojej playlisty i ją puściłam. Zaczęłam tańczyć, a Lena nie przestając przygotowywać ciasteczek również zaczęła tańczyć. Chwyciła za drewnianą łyżkę którą właśnie wyciągnęła z szafki i śpiewając do niej wsypywała i wlewała potrzebne składniki do sporej wielkości miski.
- Jak mam ci pomóc? - podeszłam do niej przyglądając się jak zręcznie miesza składniki.
- Hmm... - zastanowiła się - Zetrzesz skórkę cytrynową, a potem zrobisz kakao?
- Jasne - uśmiechnęłam się wypełniając jej polecenie. Po piętnastu minutach ciasteczka były w piekarniku, a my siedziałyśmy przy jednym ze stołów i piłyśmy gorące kakao.
- O nie! - krzyknęłam przypominając sobie nagle, że muszę pouczyć się matematyki i wypełnić zadane przez Angelice działania matematyczne.
- Co? - spytała nieco zaskoczona Lena patrząc z niepokojem na moją przerażoną minę.
- Muszę się pouczyć matematyki... - westchnęłam z rezygnacją - Angelica mi karze.
- To kiepsko - podsumowała Lena wstając i wyłączając piekarnik - Ale mogę ci pomóc. Nie jestem jakaś mega dobra w matmie, ale razem zawsze będzie prościej.
- To by było super - zgodziłam się - Zaniesiemy ciasteczka do mojego pokoju, a jak odrobimy moje zadanie i dalej będzie padało to obejrzymy film. Mam Niezwyciężonego Secretariata, Flickę, Skok Po Marzenie... A jeśli przestanie padać i wiać to...
- Pojeździmy na hali - dokończyła za mnie Lena uśmiechając się.
- Dokładnie - przyznałam i obie ruszyłyśmy do mojego pokoju

Lena?

sobota, 13 grudnia 2014

Od Nathalie Cd Dylana

Ten cały Dylan strasznie mnie irytował... To, że jestem taka, a nie inna nie znaczy, że on musi mi zwracać uwagę. Jak mu się nie podoba to niech spada! Chwyciłam za szczotki i ruszyłam do boksu Jaggera. Wałach jak zwykle stał spokojnie i tylko skubał siano. Najwyraźniej zdążył się już zaprzyjaźnić z końmi w boksach obok bo był zupełnie rozluźniony. Zaczęłam czesać jego ciemno gniadą sierść chodź w sumie była całkiem czysta lecz gdy perę razy przejechałam po niej szczotką nabrała pięknego połysku. Potem przeczesałam jeszcze tylko grzywę i ogon i pobiegłam z powrotem do siodlarni po osprzęt. Kiedy osiodłałam i okiełznałam mojego konia wyprowadziłam go ze stajni przed koniowiąz gdzie czekał już na mnie Dylan z pięknym siwym arabem.
- To co, jedziemy? - spytał starając się najwyraźniej być miłym.
- Tak - odparłam po czym dodałam ironicznie - Jak chcesz to możesz iść.
Dociągnęłam popręg i opuściłam strzemiona po czym wskoczyłam na Jaggera. Pojechaliśmy stępem obok siebie w stronę polan za ośrodkiem.
- Długo jeździsz? - spytałam w końcu kiedy zjechaliśmy z drogi dojazdowej na trawę.
- Zacząłem kiedy miałem 9 lat czyli w sumie to jeżdżę od 8 lat - wyjaśnił uśmiechając się lekko do mnie. Na ten gest skrzywiłam się tylko i lekkim przyłożeniem łydki i skróceniem kontaktu na wodzach dałam wałachowi sygnał do przejścia w kłus.

Dylan? (takie trochę krótkie wyszło...)

Od Dylana Cd Nathalie

Właśnie miałem jechać na przejażdżkę, kiedy do siodlarni weszła jeszcze nieznana mi dziewczyna. Odwróciłem się w jej stronę.
- Jestem Dylan - W końcu trzeba się jakoś poznać, a to jedyne co mi wpadło do głowy.
- Nathalie - Odparła nie odrywając się od swojej pracy.
- Jedziesz ze mną na przejażdżkę? - Przez chwilę się zawahała, ale w końcu westchnęła i po chwili odrzekła:
- Okay, i tak miałam jechać - Nathalie bez wyrazu wzruszyła ramionami.
- Dziewczyno, czy ty zawsze chodzisz taka smętno-obojętna? - Odwróciłem się w jej stronę. Brak reakcji. Nie to nie.
- Pójdę oporządzić konia - powiedziałem zgarniając wszystkie rzeczy - Tak jakby co mówię.
Zmierzając w stronę Sargasa czekającego już w boksie, wyjąłem jabłko i oczyściłem je o skrawek swojej koszulki.
- Nie wiem o co chodzi z tą "smętno-obojętną", ale dobra - Odezwała się w końcu Nathalie.
Aha. Okay, nie wszyscy ludzie mnie rozumieją.
- Jasne, łapię - podniosłem głos, żeby będąca i innym pomieszczeniu dziewczyna zrozumiała, a przynajmniej usłyszała, że coś mówię.
Zabrałem się za czyszczenie kopyt mojego konia.

Nathalie? Co prawda wena wyjechała na drugi koniec świata, ale opko jest :3

wtorek, 9 grudnia 2014

Od Leny Cd Kayli

Uśmiechnęłam się.
- Co mi szkodzi - powiedziałam i wstałam - który jest jego boks?
- O ten - powiedziała i wskazała boks, w którym stał siwy kuc.
- Cześć śliczny - rzekłam wchodząc do boksu Namakhaja.
Wałach podszedł do mnie i zaczął szukać w moich kieszeniach czegoś do jedzenia. Uśmiechnęłam się i zaczęłam go czyścić. Po 15 minutach był już czysty. Wzięłam jego czaprak, ochraniacze i siodło. Czaprak miał czerwony podobnie jak ochraniacze. Zapięłam mu popręg lekko i stwierdziłam, że dopnę mu go na hali. Przełożyłam wodze przez jego szyję. Wędzidło przyjął bez problemu.
- Gotowa? - spytała się mnie Kayla wychylając się z boksu jej konia.
- Tak - zawołałam otwierając boks i zabierając toczek, bacik oraz rękawiczki.
Po chwili byłyśmy już na hali. Dopięłam siwkowi popręg i wskoczyłam na siodło.
- Może zejdę jeszcze i ustawie nam jakieś przeszkody? - spytałam.
- Spoko. Zrób dwie niższe na rozgrzewkę i kilka wyższych - powiedziała wsiadając na Dancinga.
Ustawiłam niską kopertę ok 40 cm i mały okser 60 cm. Wsiadłam na kuca i zaczęłam stępować. Po kilku kółkach stępa kazałam Namakhajowi ruszyć kłusem. Po około dwóch kółkach najechałam na kopertę. Kucyk skoczył bez problemu, następni skręciłam na okser, który również nie był problemem dla kuca. To samo zrobiła Kayla.
- Tak na was patrze i myślę, że jesteście idealnie dobraną parą - powiedziałam.
- Dzięki. Ty też dobrze sobie z nim radzisz - powiedziała i ruszyła galopem.
Kazałam Siwkowi ruszyć galopem na co on radośnie bryknął i pogalopował za Dancingiem.
***
Po jeździe dałam kucykowi jabłko i wyszłam z boksu. Podeszłam do Kayli.
- Dziękuję - powiedziałam.
- Ale za co ? - zdziwiła się.
- No gdyby nie ty nadal siedziałabym w stajni pod boksem Crazy Queen - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
Kayla? Sory ale nie mam weny :/

Od Kayli Cd Leny

Zdziwiłam się patrząc na siedzącą przy boksie swojej klaczy Lenę. Dziewczyna była przemoczona i wyglądała na smutną. Podeszłam do niej i usiadłam obok, tak jak ona opierając się o drzwi boksu Crazy Queen. Mimo, że właściwie się nie znałyśmy objęłam ją ramieniem czując, że ma jakiś problem. Nie zamierzałam jednak pytać co się stało bo przecież nie była to moja sprawa. Mogłaby mi powiedzieć gdyby miało przynieść jej to ulgę, ale ja przecież nie potrzebowałam znać powodu jej smutku żeby ją pocieszyć.
- Pojeździmy razem? - spytałam wyobrażając już sobie ciepłą i oświetloną halę.
- Przecież jest jazda - mruknęła nie patrząc na mnie.
- Już się skończyła bo dzieci bały się, że ich konie się spłoszą przy takim deszczu - wyjaśniłam - Nasze pewnie też będą nerwowe, ale nawet jakby miały wariować to i tak będzie zabawa.
- Wiesz... - zaczęła - Przed chwilą przelonżowałam Queen, a wcześniej byłyśmy razem w krótkim terenie więc myślę, że jak na razie jej wystarczy.
- Może weźmiesz Namkhaja? - spytałam - To mój ulubiony kuc z koni klubowych i miałam jeszcze dzisiaj na nim pojeździć, żeby go poruszać, ale godzinę więcej nie zaszkodzi Dancingowi.
Mogło się wydawać dziwne, że byłam tak miła dla Leny, ale straciłam dwie najlepsze i właściwie jedyne przyjaciółki, Alex i Lindę, które odeszły z klubu więc bardzo chciałam się z kimś zaprzyjaźnić.

Lena? (Sorry, że tak późno i że takie krótkie ale nie chciałam za ciebie podejmować decyzji.)

Od Leny Cd Cole

Zupełnie straciłam poczucie czasu kiedy Cloe oprowadzał mnie po stajni. Kiedy skończyliśmy zaczynało się ściemniać, chłopak usiadł na trawie i patrzył na cały ośrodek. Siadłam obok niego i również patrzyłam na Tryumf.
- Ślicznie tu - powiedziałam - nie żałuję, że nie wyjechałam z rodzicami.
- Gdzie twoi rodzice wyjechali? - spytał.
- Do Paryża - odparłam.
Rozmawialiśmy jeszcze około 10 minut, bo zadzwonił mój telefon. Niech to szlag dlaczego akurat teraz?! Odebrałam, a chłopak tylko na mnie spojrzał. Dzwoniła moja kuzynka. Odrzuciłam. Było już ciemno i zrobiło się chłodniej.
- Może jeszcze się przejdziemy? - zaproponowałam.
- Chętnie - odpowiedział i poszliśmy ścieżką prowadzącą w stronę podwórza. Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że znam go bardzo długo. Czas leciał a my ciągle Spacerowaliśmy.
***
Następnego dnia rano przyjechałam do stajni i nakarmiłam Crazy. W kieszeni miałam jabłko, które przepołowiłam i pół dałam Queen, a drugą połówkę Świetlikowi. Do stajni wpadł Cloe.
- Cześć - przywitałam się z uśmiechem.
Cloe? sory za długość ale piszę z telefonu ;-;

poniedziałek, 8 grudnia 2014

I kolejna klubowiczka :)

Imię i nazwisko: Alexa Walker ( ale przezywają ją Luna, nie przez to, że z łaciny oznacza to ,,księżyc'', ale, że po angielsku - LUNAtic, znaczy wariat, obłąkany.
Płeć: Kobieta
Wiek: 17 lat
Cechy charakteru: Gdy zobaczy się ją pierwszy raz można stwierdzić, że zachowuje się
Zalety: Alexa nie jest jakąś wybitnie utalentowaną osoba, chociaż, nie można zaprzeczyć, szybko się uczy. Ma bardzo dobry kontakt z końmi i psami… A chociaż sama się do tego nie przyznaje, jest wyśmienitą kucharką, potrafi wyczarować wszystko, a dania przez nią przyrządzone zawsze trafiają do gustu konsumentom. Jest też bezinteresowna i nie obchodzi ją gdy ktoś się z niej wyśmiewa. Dobra z niej samotniczka jak i dusza towarzystwa.
Wady: Czasami wydaje się dziecinna przez swoją wielką ufność jak i radość do każdej czynności jaką wykonuję czy też przesadnej odwagi. Dajmy przykład – sprzątając boks konia zwykła śpiewać arię operową na całą stajnie nie przejmując się niczym lub śmiać się jak opętana z kiepskich sucharów. Uwielbia też wszystkie kolory tęczy i zachwyca się niemiłosiernie gdy ubiera w nie jakiegoś konia.
Rodzina: Mama – Jasmin, Ojciec – Beck (wygrał srebro na olimpiadzie jeździeckiej w ujeżdżeniu) Kuzyn – Jess ( też uczęszcza do klubu „Tryumf” )
Historia: Gdyby teraz zobaczyć taką twarzyczkę Alexy, można by było stwierdzić: „Jakaż jest z niej amazonka?! Chyba jakaś niepoważna!” – a w rzeczy samej NIE. Gdy wsiada na konia staje się inną osobą. Łagodną, cierpliwą i niewymagającą. To ambitny świat ojca kazał jej dbać o jego dobre imię. A ufna Alexa bardzo wzięła to sobie do serca. Jazda konna stała się jej sportem – nie pasją. Ale gdy zsiadała z konia znów była tą samą naiwną dziewczynką szukającą czterolistnej koniczyny. Ojciec i matka zdecydowali, że będzie ona w przyszłości dobitną amazonką i słysząc, że jej kuzyn dostał się do klubu jeździeckiego o skali światowej zapisali i ją. W końcu ojciec zadecydował a to rzecz święta. Ale Alexa jest zbyt optymistycznie nastawiona do życia, by zaprzeczyć zadumanemu ojcu.
Partner: Forever alone - zdecydowanie. Jej bowiem nie pisana jest miłość.
„Zajmij się nauką i osiągnij coś w życiu. Świat jest za krótki by tracić go na zauroczenia”- tak powtarzał jej ojciec
Ulubiona dyscyplina: ujeżdżenie
Koń: Big Ben
Staż: Od szóstego roku życia
Nick: Ralf
Inne zdjęcia: Brak

Oraz jej konieł:
Imię: Big Ben
Data urodzenia: Miesiąc i dzień jest niewiadomy. Wałach urodził się w 1998 roku a jego lata młodzieńcze szybko mijają.
Płeć: wałach
Temperament: Jest to koń, który nabrał ksywki: „misiek”. Można się do niego przytulać od tyłu, szarpać za grzywe czy też ogon lub siedzieć na zadzie a on z wielkim spokojem nie zwróci na to uwagi. Można na nim rozpoczynać swoją karierę jeździecką ale i jest to wspaniały koń dla bardziej odważniejszych. Zebrany galop lub lotne zmiany nogi w galopie nie sprawiają mu kłopotu. I chodź przez wakacje nabrało mu się trochę tłuszczyku to i tak po prostu nie można nie kochać takiego przytulańca, który będzie szperał ci w kieszeni w poszukiwaniu smakołyka.
Specjalizacja: Ujeżdżenie
Właściciel: Alexa Walker

Od Cole Cd Leny

- Jesteś nowa? - spytałem.
Dziewczyna bez słowa pokiwała głową.
- Oprowadzić cię? - dopiłem sok z mojego śniadania.
- Chętnie! - Lena uśmiechnęła się.
- Najpierw duża hala - zacząłem iść w stronę celu naszej "wycieczki", jeśli tak to można nazwać. Co chwila oczy same wędrowały na dziewczynę. Nie moja wina! To tak, jakbym stał obok własnego ciała i patrzył co robi. W końcu doszliśmy do celu.
- Ekhem, oto duża hala zwana również dużą halą. Ma dwadzieścia cztery na sześćdziesiąt metrów. Niedaleko znajduje się podobna, tylko, że nazywana MAŁĄ halą.Mierzy ona dwadzieścia na czterdzieści metrów. - Wyrecytowałem teatralnym tonem zaimprowizowany tekst splatając przy tym ręce za sobą i wypychając klatkę piersiową do przodu. - Następny przystanek: plaża.
- Rany, macie tu PLAŻĘ? - zapytała zaskoczona Lena.
- Yyy... Niekoniecznie. Chodziło mi o miejsce w którym odbywają się zawody. Ale jak tak teraz mówisz... Fajnie byłoby mieć tu plażę.

***

- No dobrze, ostatnia rzecz do pokazania, a mianowicie pastwiska - stanąłem nagle, przez co brunetka na mnie wpadła. - Najlepsze miejsce do podziwiania pięknych widoków o zachodzie Słońca.
Usiadłem na miękkiej trawie i wpatrywałem się w "Tryumf". Patrzyłem jak światła powoli gasną, a ludzie zmierzają do swoich pokojów. Ot tak.

Lena? Sorki, że takie krótkie, ale mam chwilowo niedobór weny -.-

niedziela, 7 grudnia 2014

Od Nathalie

Ponuro wpatrywałam się przez szybę w luksusowym, terenowym aucie mojego taty który siedział przy kierownicy i niespokojnie stukał w nią palcami. Za nami w przyczepie jechał Jagger, który jak zwykle spokojnie znosił podróż.
- Nie chcę tam jechać... - jęknęłam chyba po raz setny pod czas jazdy.
- Wiem kochanie - ojciec na chwilę spuścił wzrok z drogi i uśmiechnął się do mnie - Ale nie mogliśmy dłużej prowadzić stajni.
- Tam na Manhattanie miałam przynajmniej przyjaciół! A w tym całym Tryumfie nie znam nikogo - warknęłam z przerażeniem stwierdzając, że wjeżdżamy już na żwirowaną drogę po której obu stronach rozciągały się rozległe pastwiska ogrodzone eleganckim, białym płotem. Na końcu podjazdu znajdował się mały parking na którym się zatrzymaliśmy, a dalej dostrzegłam stajnie i halę.
- Wygląda prawie tak ładnie jak na stronie internetowej - skomentował mój tata wyłączając silnik i wysiadając z samochodu. Ja też wyskoczyłam na zewnątrz i ruszyłam za ojcem w głąb zabudowań, żeby znaleźć właścicielkę ośrodka Angelice. Kiedy przechodziliśmy obok szerokich drzwi stajni zobaczyłam w niej dziewczynę i chłopaka obrzucających się wzajemnie sianem.
- Nie wiecie gdzie mogę znaleźć dyrektorkę ośrodka? - spytałam mierząc och nieprzyjaznym spojrzeniem. Oboje odwrócili się do mnie.
- Jest w biurze. Mogę was zaprowadzić - uśmiechnęła się dziewczyna, a podchodząc do mnie dodała - Tak w ogóle to jestem Kayla.
Wyciągnęła do mnie rękę, a ja potrząsnęłam ją bez przekonania. Kayla zostawiła nas przed małym drewnianym domkiem i odbiegła kierując się z powrotem do stajni. Kiedy weszliśmy do środka zobaczyłam siedzącą przy biurku na którym walały się papiery oraz stał laptop kobietę z włosami związanymi w kucyk.
- Czy to pani jest Angelica Hantson? - spytał ojciec.
- Tak - odparła wstając i podchodząc do nas - Ty zapewne jesteś Nathalie - uśmiechnęła się patrząc na mnie.
- Gdzie będzie pokój mojej córki? - spytał rzeczowo tata.
- Najpierw wolałabym wprowadzić do boksu Jaggera. Może się już trochę niecierpliwić - wtrąciłam zanim instruktorka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
- Oczywiście - zgodziła się - Potem zabierzemy twoje rzeczy i będziesz się mogła rozpakować.
Wyszliśmy z domku i ruszyliśmy na parking. Tata i Angelica opuścili rampę, a ja tym czasem weszłam bocznym wejściem do środka i wyprowadziłam wałacha. Koń z zaciekawieniem rozglądał się dookoła, a kiedy poczuł nieznane konie zarżał donośnie. Odpowiedziało mu parę rżeń na które Jagger odpowiedział prychnięciem i poszedł za mną do stajni. W środku nie było już Kayli i chłopaka więc bez skrępowania wprowadziłam konia do wskazanego przez właścicielkę boksu. Zdjęłam mu derkę i owijki, a odpinając uwiąz poklepałam wałacha po silnej szyi i nagrodziłam jego wytrwałość marchewką. Kiedy wypakowałam z auta moje walizki ojciec stwierdził, że musi już lecieć bo czeka go jeszcze długa droga powrotna. Tak więc kiedy się z nim pożegnałam razem z Angelicą  zaniosłam bagaż do mojego pokoju który mieścił się w dużym domu z kuchnią i jadalnią na pierwszym piętrze.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to jestem w biurze i mogę ci pomóc - oznajmiła kobieta zanim zostawiła mnie w moim nowym mieszkaniu. Postanowiłam, że rozpakuję się później więc przebrałam moje stylowe buty które zdążyły się już nieco ubrudzić oraz jeansy rurki na bryczesy i buty do jazdy konnej, a markową koszulkę i białą puchówkę na bluzę i kurtkę jeździecką. Zabrałam też toczek, rękawiczki i bacik i zeszłam na dół. Przy stole w jadalni siedziała Kayla i dziewczyna której jeszcze nie poznałam.
- To jest Lena - przedstawiła ją Kayla - Lena to jest Nathalie.
- Skąd znasz moje imię? - spytałam patrząc podejrzliwie na uśmiechniętą szatynkę.
- Moja... prawie-mama mi powiedziała - Kayla zaśmiała się chodź poczułam, że mówiąc o swojej macosze spięła się trochę.
- Czyli kto? - spytałam.
- Angelica - odparła krótko po czym błyskawicznie zmieniła temat - Będziesz teraz jeździć?
- Tak.
- Pokazać ci gdzie są wybiegi treningowe i hala? - zaoferowała.
- Nie trzeba - podziękowałam i szybko opuściłam budynek kierując się w stronę stajni. Kiedy weszłam do siodlarni żeby zabrać sprzęt, który zanieśli tam Angelica i mój tata, zobaczyłam zdejmującego z wieszaka siodło chłopaka.

Dylan? :)

Nowy klubowicz!

Imię i nazwisko: Dylan O'Brien
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat
Cechy charakteru: Dylan jest pomocny i dobroduszny. Nigdy nie odmówi pomocy. Jest bardzo towarzyski i lubi, wręcz uwielbia się śmiać oraz żartować. Wszystkie obelgi na swój temat puszcza mimo uszu. Nie należy do nieśmiałych osób. Szybko się uczy. Kocha rywalizować z innymi. Może pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jest bardzo uparty - będzie bronić swojego zdania nawet, jeśli nie ma racji. Nie przepada za przegrywaniem, ale nie robi z tego powodu jakichś kłopotów. Lubi, wręcz uwielbia się wygłupiać.
Zalety: Ma ADHD (co w sumie jest też wadą), jest dobrym aktorem, dotrzymuje tajemnic, gra na gitarze, fortepianie i perkusji, mówi po angielsku, francusku, niemiecku, hiszpańsku i włosku, dobrze tańczy.
Wady: Ma ADHD, nie umie śpiewać, czasem wydaje się być lekko przymulony (skutki bezsenności).
Rodzina: Matka - Rosemary, ojciec - Andrew, brak rodzeństwa.
Historia: Pochodzi z Los Angeles (więc nie zdziw się czasem, że trochę dziwnie mówi), ale w wieku jedenastu lat przeniósł się do Wielkiej Brytanii, a dokładniej do Londynu. Zamieszkał u ciotki, bo jego rodzice woleli zwiedzać zabytki Hiszpanii niż niańczyć głupiego bachora z ADHD. Kilka lat później ciotka wysłała go do "Tryumfu". Jako wymówkę dała: "żeby mógł rozwijać swoją pasję".
Partner: -
Ulubiona dyscyplina: Ujeżdżenie i skoki
Koń: Sargas
Staż: 8 lat
Nick: 20004nata


I jego piękny rumak (rycerz na białym koniu hi, hi XD)
Imię: Sargas
Data urodzenia: 19.03.2011
Płeć: Ogier
Temperament: Sargas jest uparty i słucha się tylko Dylana. Zawsze porusza się dumnie. Jest spokojny i nie boi się głośnej muzyki ani przeszkód w ostrych kolorach. Bardzo wolno się męczy, dzięki czemu doskonale sprawdza się na dłuższych przejażdżkach. Stara się skupiać na powierzonym zadaniu.
Specjalizacja: Ujeżdżenie, ale potrafi też skakać
Właściciel: Dylan O'Brien

Od Leny

Minęło już kilka dni odkąd tu jestem. Poszłam do stajni i osiodłałam Queen. Planowałam poskakać ale kiedy chciałam iść na ujeżdżalnie była jazda. Stwierdziłam, że nie ma sensu czekać aż skończą jak mam osiodłanego konia. Postanowiłam pojechać w teren. Jechałam leśną ścieżką. W prawdzie nie tęsknie za rodzicami, teraz mam swoje życie, a oni swoje. Szczerze to najlepiej mi się myśli jak jestem sama w terenie. Na horyzoncie były dwa powalone drzewa. Trzeba skakać przeszkoda szeroka, ale z Crazy Queen nie ma co się martwić. Pogłębiłam dosiad i dałam klaczy sygnał, że ma ruszyć. Posłusznie ruszyła galopem, skoczyłyśmy bez problemu. Popuściłam wodze i pozwoliłam klaczy pędzić, bo tylko kiedy na niej siedzę mogę zapomnieć o wszystkich problemach. Nawet nie spostrzegłam się kiedy zaczęło padać. Niechętnie zawróciłam i wróciłyśmy do stajni. Rozsiodłałam ją i wyczyściłam.
- Co kochana chcesz jeszcze pobiegać ? - spytałam klaczy która stała niespokojnie w boksie.
Wzięłam szybko lonże i założyłam Queen kantar do lonżowania. Poszłyśmy na halę. Niestety była jazda. Poszłam więc na mniejszą halę. Tam spokojnie polonżowałam Crazy, a następnie zaprowadziłam z powrotem do boksu. Kocham ją najbardziej na świecie. Mam tylko ją, bo rodzice od czasu naszej kłótni nie odzywają się za często. Przytuliłam ją i podsunęłam jej pod nos rękę z cukierkiem dla koni, klacz z apetytem go zjadła. Cały czas tuląc klacz nuciłam swoją ulubioną piosenkę. Wyszłam z boksu i nie patrząc na deszcz wyszłam na dwór usiadłam na ławce i wpatrywałam się w mokre drzewa powiewające na wietrze. Nie obchodziło mnie, że jest zimno, że będę chora teraz ważne było to, żeby nic nie było ważne. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać instagram. Po chwili jednak schowałam go i znów wpatrywałam się w drzewa. Teraz minuty były dla mnie wiecznością. Zanim tu przyjechałam zerwał ze mną chłopak. Moje życie zdecydowanie nie było w tęczowych barwach ale może z czasem to się zmieni. Przed oczami miałam obraz tego co tak bardzo kochałam ale to już nie wróci i nie mam na co liczyć. Po moim policzku zaczęła płynąć łza. Wiatr zaczął wiać mocniej przez co było mi jeszcze zimniej, a deszcz pod wpływem wiatru padał w moją stronę. Przemoczona do suchej nitki udałam się z powrotem do stajni. Tu było ciepło i bezpiecznie, a co najważniejsze była tu też Crazy Queen. Siadłam na ziemi przy jej boksie. Do stajni weszła Kayla.
Kayla?

sobota, 6 grudnia 2014

Nowa w klubie!

Imię i nazwisko: Nathalie (Nelly) O'Dell
Płeć: kobieta
Wiek: 15 lat
Cechy charakteru: Ponieważ urodziła się w bogatej rodzinie jako jedynaczka gdzie wszystko jej było wolno nie stosuje się do zasad. Nie słucha starszych i rzadko obchodzi ją co myślą o niej inni. Często trudno się z nią dogadać, lubi się kłócić i zawsze ma własne zdanie. Arogancka i wredna odpycha swoim charakterem niektóre osoby, ale kiedy ktoś się z nią zaprzyjaźni Nathalie pokazuje jaka potrafi być miła. O'Dell lubi się popisywać, a przed przyjaciółmi przeradza się to w głupawkę lub szalone pomysły, które nawet w ponure dni zapełniają połowę głowy dziewczyny.
Zalety: Jest bardzo pomysłowa i ma wielką wyobraźnię, pięknie rysuje (chodź sama tego nie docenia) umie śpiewać, grać na gitarze i perkusji oraz gotować. To, że dobrze jeździ konno wie każdy :) (chodź wcale nie lepiej od innych)
Wady: Nelly nie jest silna i niektóre czynności w stajni sprawiają jej trudność. Ma dużą wadę wzroku chodź starannie to ukrywa nosząc szkła kontaktowe, chodzi w okularach tylko wtedy kiedy nikt jej nie widzi.
Rodzina: Ojciec jest biznesmenem, a matka modelką którzy nigdy nie mieli dla niej czasu, a ze względu na jej zainteresowania wysłali ją tu.
Historia: Przez całe swoje życie mieszkała na Manhattanie gdzie miała własną stajnię na obrzeżach miasta. Jej rodzice zdecydowali się zamknąć ośrodek, a żeby ich córka mogła dalej praktykować jeździectwo wysłali ją tutaj.
Partner: Hmm... Czy jest ktoś taki kto by się w niej zakochał...?
Ulubiona dyscyplina: Brak, chociaż trochę bardziej lubi skoki od reszty dyscyplin...
Koń: Jagger
Staż: 9 lat
Nick: Feta


Imię: Jagger
Data urodzenia: 2009
Płeć: wałach
Temperament: Zrównoważony lecz energiczny koń. Zawsze się stara i zawsze zachowuje się nienagannie. Nigdy nie wierzga czy staje dęba chyba, że Nelly mu na to pozwoli. Bardzo rzadko się płoszy i bez problemu reaguje na głośną muzykę, powiewające płachty i inne "straszne" rzeczy.
Specjalizacja: skoki
Właściciel: Nathalie O'Dell

piątek, 5 grudnia 2014

Od Leny

Jechałam samochodem w stronę klubu. Na miejscu były dwie hale jedna mała druga duża. Oczywiście był też parkur i czworobok. Wysiadłam z auta i podeszłą do mnie kobieta.
- Jestem Angelica ty Lena tak ? - spytała wyciągając rękę w moją stronę.
- Tak, miło mi. Powie mi pani gdzie mogłabym odprowadzić Crazy Queen? Troche się denerwuje.
- Pewnie pomogę ci - powiedziała i otworzyłyśmy przyczepę.
Wyprowdziłąm Crazy i poszłąm za Angelicą.
- Ładna ta twoja klacz - pochwaliła i poklepała Queen po grzbiecie.
- Dziękuje - powiedziałam.
- Okey, masz czas dla siebie jak coś to pytaj mnie albo innych jeźdźców - powiedziała i wyszła ze stajni.
Zostałam sama. Boksy wykonane były z jasnego drewna, zdobione były czarnymi elementami. Zaczęłam zdejmować klaczy ochraniacze.
W tym momencie do stajni wszedł chłopak.
- Cześć - przywitał się - jestem Cole.
- Hej, Lena - powiedziałam i spojrzałam na niego.
Cloe był ładny, bardzo ładny. Lena weź się w garść musisz się ogarnąć.
Cloe?

Nowa klubowiczka :)

Imię i nazwisko: Lena Makowska
Płeć: kobieta
Wiek: 18 lat
Cechy charakteru: Miła, uczynna, przyjacielska, uparta, stanowcza, nie znosi przemocy wobec zwierząt, zabawna, sprytna, mądra, dobrze orientuje się w terenie, kiedy jej na czymś zależy nie odpuszcza.
Zalety: ma talent do robienia zdjęć, dobrze gotuje i śpiewa choć nie zawsze się do tego przyznaje, potrafi pocieszyć, można jej zaufać
Wady: nieładnie rysuje, nie umie tańczyć
Rodzina: Matka Alice - mieszka w paryżu, Ojciec Louis - mieszka razem z mamą Leny w paryżu
Historia: Pokłóciła się z rodzicami o przeprowadzkę do Francji. Ona została w karaju, a oni przeprowadzili się do pryża. Wraz ze swoją klaczą przyjechały tutaj
Partner: podoba jej się Cloe
Ulubiona dyscyplina: skoki
Koń: Crazy Queen
Staż: 10 lat
Nick: kitty2393
Inne zdjęcia:

I jej piękny konieł:

Imię: Crazy Queen 
Data urodzenia: 14.03.2009
Płeć: klacz
Temperament: Dod siodłem posłuszna i wspaniale reaguje na pomoce. Łagodna, chętna do pracy, inteligentna, jeśli siedzi na niej niedoświadczony jeździec stara się mu pomóc, są dni kiedy jej odwala i zachowuje się jak dzika.
Specjalizacja: skoki
Właściciel: Lena Makowska

środa, 3 grudnia 2014

Od Kayli Cd Jess'a

- Angelica - odezwałam się kiedy podeszliśmy do instruktorów - Jess chciałby ci coś pokazać.
- Tak? - zainteresowała się kobieta.
- A co takiego? - spytał Criss uśmiechając się do Jess'a.
- Coś co przekona ją, że Mistrall powinien należeć do Jess'a - mruknęłam uśmiechając się chytrze.
- Zaraz, zaraz - Angelica była totalnie zaskoczona - Czy macie zamiar mi wmówić, że mam oddać Mistralla Jess'owi? Bardzo przepraszam, ale to świetny koń za którego zapłaciłam dużo pieniędzy, nie oddam ci go Jess... Przepraszam.
- Nie mów za nim nie przeskoczysz - prychnęłam i pociągnęłam ją w stronę lonżownika - Jess, przyprowadź Mistralla.
Kiedy chłopak razem z koniem weszli na okrągły wybieg zamknęłam za nimi bramkę i razem z Agnelicą usiadłam na płocie okalającym lonżownik. Jess odpiął uwiąz od kantara wałacha i rzucił go na ziemię po czym machnął rękami i krzyknął odganiając od siebie zdziwionego kasztanka. Następnie ruchami ciała zmusił konia do galopu w okół wybiegu nie pozwalając mu zwolnić. Patrząc na przestraszonego i zdziwionego Mistralla przypomniałam sobie jak sama pierwszy raz przeprowadziłam join-up z Dancingiem. To było magiczne... I ta sama magia w tym momencie wstąpiła w Mistralla bo koń opuścił głowę, skierował ucho w stronę Jess'a i zaczął wykonywać takie ruchy szczęką jakby coś przeżuwał. Jess odwrócił się do konia plecami, a ten bez zastanowienia pokłusował do niego. Kiedy blondyn ruszył w naszym kierunku, a Mistrall ruszył za nim już dokładnie było widać jak wielkie porozumienie uzyskali. Nie tylko przez join-up. Jessie i Mistrall byli po prostu dla siebie stworzeni.
- I co ty na to? - spytałam trącając siedzącą obok mnie instruktorkę.

Jess? (Angelica ma się zgodzić!)