niedziela, 30 listopada 2014

Od Jess'a Cd Kayli

- Tylko jak…? – popatrzyłem na nią zrezygnowany.
Kayla nie zastanawiała się nawet przez sekundę.
- Słyszałeś kiedyś o takiej technice, którą wymyślił Monty Roberts? Nazywa się „Join-up” – uśmiechnęła się, kiedy tylko o tym wspomniała.
Przefiltrowałem w głowie co mogło to oznaczać, jednak najwidoczniej nie natknąłem się jeszcze z tym stwierdzeniem.
Pokręciłem głową.
- Nie. A co to jest? – spytałem zainteresowany.
Dziewczyna zwolniła chód, zrywając kawałek wysokiej trawy.
- A więc, Monty Roberts został nazwany zaklinaczem koni dzięki swojej metodzie komunikacji z końmi zwaną „join-up” co znaczy połączenie. Dzięki niej można zdobyć zaufanie konia, nie robiąc mu krzywdy. Polega to na tym, że musisz wypuścić konia, na przykład na lonżownik i kazać mu biec, używając mowy ciała. Zachęcasz go wtedy do rozmowy, w której opowiadasz mu, że przy tobie może czuć się bezpiecznie. Wtedy zacznie reagować i przesyłać ci znaki w postaci skierowanego ucha do ciebie, pochylenia głowy i lizania lub przeżuwania. Po tym odwracasz się do niego tyłem i spuszczasz wzrok. I jeśli wszystko pójdzie dobrze to on do ciebie podejdzie – wyraźnie rozmowa o tym sprawiała radość Kayli.
Po jej opisie nie wydawało się to zbyt trudne ale i też w pewnym sensie mnie ono zaciekawiło. Nie słyszałem jeszcze o czymś takim.
- Myślisz, że mógłbym to zrobić z Mistrallem?
Dziewczyna była jednak zafascynowana swoim pomysłem.
- Zawołam Angelicę i pokażemy jej to – Kayla niemal podskoczyła ze szczęścia – To jest genialny pomysł!
- A jeśli Mistrall do mnie nie podejdzie? – mnie jednak naszły pewne niepewności. Jeśli wydawało mi się to takie łatwe, to na pewno takie nie będzie.
- Nie martw się o to. Musisz skupić się tylko na tym co robisz a on cię wysłucha. Ale jak chcesz to mogę ci pożyczyć książki o jeździe naturalnej, tam jest to lepiej opisane.
- Okej – uśmiechnąłem się z nadzieją. Jednak ostatecznie nie wiedziałem czy i to przekonałoby Angelicę.
Otworzyłem bramkę na pastwisko a Kayla wypuściła Geronima a zaraz po nim pogalopował Mistrall. Jego chrapy powiększyły się a szyję wypiął dumnie podnosząc ogon. Przypomniał mi się moment kiedy po raz pierwszy go zobaczyłem. Dostrzegłem w nim radość i to czego najbardziej potrzebowałem – jego oczy mówiły do mnie: „Jak dobrze, że wreszcie przyszedłeś. Potrzebuję cię”. Sama jego chęć do tego, bym nie odchodził zachęcała mnie do działania, motywowała mnie każdego ranka bym coś z tym zrobił. Po prostu chciałem, żeby mi zaufał. Dzisiaj jest inaczej. Gra toczy się już nie tylko o zaufanie ale i o wolność. Żadne z nas nie posiadło jeszcze tej wielkiej mocy.
Kayla zamknęła bramę, po czym szturchnęła mnie lekko w ramię.
- Patrz – szepnęła – Tam jest Criss i Angelica.
Ruszyłem za jej spojrzeniem. Faktycznie, stali tam i najwyraźniej żwawo o czymś dyskutowali. Czy aby dobrze im przerywać…?
Kayla spojrzała mi wymownie w oczy. Teraz albo nigdy. Miejmy nadzieje, że Criss nam pomoże…
Ruszyliśmy w ich kierunku.

Kayla?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz