czwartek, 13 listopada 2014

Od Rity

Weszłam do stajni troszkę zgarbiona. Swoje niebiesko-fioletowe włosy zakryła kapturem. Nie chciałam rzucać się w oczy. Zaraz pewnie by do mnie podeszli i zaczęli zaprzyjaźniać, albo by świdrowali mnie wzrokiem z pogardą i zawiścią... W stajni stało kilka dziewczyn przy boksach (prawdopodobnie) swoich koni. Rozmawiały ze sobą i śmiały się. Ja po cichu podkradłam się do Deusa. Był nieco poddenerwowany. Poczas długiej podróży z Japonii musieliśmy podawać mu środki uspokajające. Postanowiłam się z nim przejechać, aby go uspokoić. Wzięłam szczotki oraz rząd wałaha i weszłam do jego boksu. Powitał mnie cichym rżeniem i pacnięciem chrapami w ramię. Dałam mu smakołyk. Z zapałem i radością skonsumował cukierka. Zaczęłam go czyścić. Przy okazji (po raz setny) sprawdziłam, czy nic sobie nie zrobił podczas podróży. Na szczęście wszystko było ok. Gdy Deus i ja byliśmy już gotowi, ostrożnie otworzyłam boks. Dziewczyny nadal ze sobą rozmawiały. Jedna z nich mnie spostrzegła, ale nie zainteresowała się mną. Wyprowadziłam konia z boksu i skierowałam się na dwór. Stukot kopyt o podłogę zwrócił uwagę dziewczyn. Nie obracałam się, aby nie zobaczyć jak na mnie zareagowały. Weszłam z Deusem na plac. Dopięłam popręg i go dosiadłam. Zaczęłam z nim powoli stępować. Wtedy spostrzegłam dziewczyny ze stajni. Stały przy ogrodzeniu i przyglądały mi się z zaciekawieniem.
-Mamy widownię. -szepnęłam do konia. Starałam się ignorować dziewczyny i czerpać przyjemność z jazdy. Udało mi się to. Gdy rozstępowałam i rozkłusowałam Deusa doszłam do wniosku, że chyba nic się nie stanie, jeśli sobię poskaczę. Akurat na ujeżdżalni stał mały krzyżak. Zakłusowałam i skierowałam konia na krzyżaka, jednak Deus nie chciał skakać. Wyłamał. Zrozumiałam, ze nadal jest poddenerwowany.
-Nie dzisia kochany. -powiedziałam i wróciłam na ścianę. Zagalopowałam z prawej. Zrobiłam ze trzy okrążenia i zmieniłam kierunek przez środek ujeżdżalni z lotną zmianą nogi. W tę stronę też ze trzy okrążenia. Później ćwiczyłam jeszcze rochę zmianę nogi w galopie i przeszłam do kłusa. Gdy skończyłam trening i stępowałam konia. Przypomniałam sobie o dziewczynach ze stajni. Dyskretnie spojrzałam w tamtą stronę. Niestety... były tam. Dotarło do mnie, że pewnie widziały moją nieudaną próbę skakania. Zawstydziłam się. Gdy już rozstępowałam wałaha. Poluźniłam popręg i zsiadłam. Poklepałam konia po szyi. Bardzo dobrze mu dzisiaj szło, tylko był trochę spięty. Ruszyłam w kierunku wyjścia. Moi "widzowie" śledzili mnie wzrokiem, a gdy szłam już do stajni ruszyli za mną. Slyszałam jakieś szepty... pewnie na mój temat. Wprowadziłam Deusa do boksu. Nie był mocno spocony po treningu, więc tylko przejechałam go słomą w niektórych miejscach. Jeszcze raz poklepałam konia. Wyszłam z boksu i stanęłam tuż przed dziewczynami. Nie miałam gdzie uciec, więc niepewnie się uśmiechnęłam. Wtedy jedna z nich odezwała się.

Kayla?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz