niedziela, 16 listopada 2014

Od Cole'a

Hmmm... Nudzi mi się. Na prawdę, po kilku dniach bezczynnego leżenia w łóżku można ześwirować. No dobrze, może to, że wskoczyłem do lodowatego jeziora w środku jesieni nie było zbyt mądre, ale warto było.
Nie wiem czemu nagle naszła mnie chęć dowiedzenia się która godzina. Więc co zrobiłem? Oczywiście nie wychodząc spod kołdry spróbowałem dosięgnąć szafki. Akurat komórka z moim bezcennym zegarkiem leżała sobie spokojnie na mini-stoliku i nigdzie jej się do mnie nie spieszyło. Dziwnym trafem dla zabawy wczoraj sprawdzałem jak daleko mogę odsunąć szafkę. Cóż... Mogę być z siebie dumny. Machając ręką chyba liczyłem, że telefon magicznie przyleci wprost w moje ręce. Niestety nic z tego. Miarka się przebrała! Muszę poćwiczyć.
Wstałem z łóżka i sprawdziłem godzinę. 15.20. Aha. Ubrałem się w miarę ciepło (żeby nie było) i pobiegłem do Skylight. Na przywitanie dałem mu kostkę cukru. Oczami wyobraźni niemalże widziałem jak mówi: "No nareszcie! Trzeba nadrobić te zaległości!". Szybko umyłem i osiodłałem konia który był tak samo szczęśliwy jak ja. Zanim wskoczyłem na grzbiet Sky sprawdziłem czy nikt mnie nie przyłapał. Jak na razie czysto. Ogier prawie od razu zerwał się do galopu, jednak go uspokoiłem.
- Dzisiaj tylko ujeżdżalnia - powiedziałem do wierzchowca.
Świetlik zarżał mocno urażony.
- I to bez przesady - dodałem.
Kiedy dotarliśmy na ujeżdżalnię zaczęliśmy ćwiczyć. Skakaliśmy około pół godziny, gdy zorientowałem się, że ktoś patrzy. Tym kimś była Emily.
- Ktoś tu nie powinien wylegiwać się w łóżeczku? - spytała grożąc mi palcem jak małemu dziecku - Bardzo nieładnie.
Pokazałem dziewczynie język i zeskoczyłem ze Skylight.
- Ile już patrzysz?

Emily?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz